Walka wieczoru podczas gali w Barclays Center na nowojorskim Brooklynie dostarczyła emocji, jakich oczekiwali kibice. – To była wojna – piszą amerykańskie media. Historyczna liczba - 2172 wyprowadzonych ciosów to potwierdza. Walka od początku była niezwykle intensywna, Adam Kownacki trafiał częściej, ale nie posłał na deski niezwykle odpornego na ciosy Amerykanina. O wyniku walki zdecydowali sędziowie, którzy jednogłośnie punktowali dla Polaka.
Dopiero później okazało się, że Arreola walczył w ringu nie tylko ze świetnie przygotowanym Polakiem, ale też własnym bólem i ograniczeniami. Od szóstej rundy boksował bowiem ze złamaną ręką i dlatego w ostatnich rundach tak często w jego narożniku pojawiał się lekarz, kontrolujący jego stan zdrowia. Po zejściu z ringu, Amerykanin pojechał prosto do szpitala i nie pojawił się na konferencji prasowej.
Wychodząc z hali krótko odpowiedział na kilka pytań dziennikarzy i odniósł się do zapowiedzi sprzed walki, gdy deklarował, że w przypadku porażki zakończy karierę. – Będę musiał jeszcze porozmawiać ze swoją rodziną, doradcą Alem Haymonem, trenerem Joe Goossenem, ale wydaje mi się, że nadszedł już ten czas. W tej walce dałem z siebie wszystko i walczyłem ze złamaną ręką, bo wierzyłem, że mimo to mogę wygrać – mówił. – Adam jest nieustępliwy. Kilka razy go trafiłem, ale on też wyprowadził kilka mocnych ciosów – dodał.