Gdy Ugonoh podpisał kontrakt promotorski z Dariuszem Michalczewskim, wydawało się, że jego kariera ruszy z kopyta. - Jest diamentem do oszlifowania. Jestem przekonany, że Izu to materiał na mistrza świata - mówił „Tiger”. Zapomniał chyba, że diamenty szlifuje się znacznie wcześniej.
Michalczewski miał konkretny pomysł na Ugonoha. Chciał zorganizować mu walkę z Alim Demirezenem o pas WBO Europe. Po zwycięstwie Izu miał wejść do pierwszej dziesiątki rankingu. Później plan zakładał jeszcze 2-3 walki i w 2020 roku Izu miał się bić o mistrzowski pas. Fajnie to brzmiało, ale nic z tego nie wyszło.
Walka z Demirezenem była przekładana i nigdy do niej nie doszło. Po drodze team Izu odrzucił ofertę pojedynku na gali Mateusza Borka w Spodku. Szef MB Promotions chciał go skonfrontować z Sergiejem Werwejką.
- Za przeciwnika Ugonoha chciałem zapłacić. Nikt by na tym nie stracił. Ja miałbym jeszcze ciekawszą kartę, a Izu aktywność - mówił Borek. Negocjacje zakończyły się fiaskiem. - Uważali, że Izu jest zawodnikiem, który powinien boksować w main lub co-main evencie. Miałem na ten temat inne zdanie i nie doszliśmy do porozumienia – dodał Borek.
Jeśli ktoś ostatnio czuł głód walk Izu, mógł włączyć powtórkę jego starcia z Dominikiem Breazeale’em. Co to była za walka. Trzecia odsłona tego starcia została wybrana przez „The Ring” rundą 2017 roku. Ugonoh przegrał przed czasem, ale w CV może wpisać, że posłał na deski pretendenta do tytułu mistrzowskiego.
Z dotychczasowej kariery Izu zapamiętamy właśnie konfrontację z Amerykaninem. Wcześniej wygrywał ze słabymi lub przeciętnymi rywalami, którzy dostawali strzał i padali. O oddawaniu z ich strony raczej nie było mowy.
Trzeba jednak przyznać, że Izu słabeuszy rozwalał z przytupem. Labaran i Sandez nie przetrwali z nim pierwszej rundy, a taki Will Quarrie po prawym Izu prawie wyleciał z ringu. Tych gości rozbijał, gdy walczył w Nowej Zelandii.
Jego trenerem był wtedy Kevin Barry. - Izu to znakomity atleta, który może zrobić rzeczy, których inni po prostu nie potrafią. Jest jednym z najlepiej bijących po korpusie pięściarzy w światowym boksie - przekonywał Barry. Pod opinią trenera podpisuje się Joseph Parker, który był w tym samym teamie. W walce z Breazeale’em ciosy Izu na korpus robiły wrażenie, to była jego mocna broń.
Ugonoh walką z Braezeale’em rozbudził apetyty polskich kibiców, ale później jego kariera ponownie znalazła się w martwym punkcie. Kibice liczyli, że pięściarz z Gdańska częściej będzie dawał tak emocjonujące walki jak z Amerykaninem, ale się przeliczyli.
W karierze Ugonoha często były przestoje. Rzadko pojawiał się w ringu, na 50 wywiadów przypadał jeden pojedynek. W 2017 i 2018 stoczył tylko po jednej walce. W 2019 nie było go jeszcze między linami. - Nie byłem dobrze prowadzony przez promotorów, parę lat mi uciekło z różnych względów - mówił Izu w programie “Sam na Sam z Pawłem Wilkowiczem”.
Izu zamiast bić się z w ringu, występował na przykład w „Tańcu z Gwiazdami”. W pewnym momencie był chyba bardziej celebrytą niż pięściarzem. - W tańcu człowiek zyskuje niesamowite czucie ciała - przekonywał Izu. Dodawał też, że nie zdecydowałby się ponownie na udział programie.
Zmarnowanych lat nikt już mu nie odda. Dzisiaj Ugonoh jest dużym znakiem zapytania. Niby drzemie w nim potencjał, ale ostatnim poważnym rywalem z którym wygrał, był Łukasz Rusiewicz. Było to w 2013 roku. 6 lipca Izu rozpocznie nowy rozdział kariery, w Rzeszowie będzie walczył z Łukaszem Różańskim.
To będzie dla niego walka-kierunkowskaz. Jeśli Izu przegra, w boksie nie będzie się już liczył. W przypadku przegranej nie będzie musiał iść na ryby, bo od dawna jego usługami zainteresowani są ludzie z KSW. – Chcemy, żeby tacy pięściarze jak Szpilka czy Izu walczyli dla nas. Drzwi w KSW zawsze będą dla nich otwarte - deklaruje Maciej Kawulski.
- Przeszedłem upadki i wzloty, ale myślę, że teraz dzięki temu mocniej stoję na nogach. Wydaje mi się, że jestem aktualne lepszy niż kiedykolwiek, ponieważ poza umiejętnościami i warunkami fizycznymi, na moją korzyść zacznie też przemawiać doświadczenie, które zdobyłem po drodze - mówi Izu. (cytat za ringpolska.pl)
Na papierze faworytem będzie Izu, ale nie skreślajcie Różańskiego, który jest agresywnym i niewygodnym pięściarzem. Lubi iść do przodu i zadawać dużo ciosów. Walka zakontraktowana jest na dziesięć rund, ale to nie powinno tyle potrwać. Main event w Rzeszowie zapowiada się interesująco. Jest dużo niewiadomych i o to właśnie chodzi.
Różańskl ma na koncie dziesięć zwycięstw (9 przed czasem), ale tak naprawdę nikogo poważnego nie pokonał. Ma w rekordzie zwycięstwo z Albertem Sosnowskim, ale jeśli mamy być precyzyjni, to wygrał z cieniem Sosnowskiego. Po walce mówił, że nie spodziewał się aż tak łatwej roboty. Różański jest zagadką. Jak Adam Kownacki przed walką z Arturem Szpilką.
- Dla mnie to znakomita szansa, by usłyszała o mnie cała Polska i by moja kariera nabrała rozpędu - twierdzi Różański cytowany przez ringpolska.pl.
Ugonoh do walki w Rzeszowie przygotowywał się z Romanem Anuczinem. O warsztacie rosyjskiego trenera, oprócz tego, że rekomendował go Fiodor Łapin i chwali Artur Szpilka, za dużo nie wiemy. Panowie pracują ze sobą od kilku tygodni, ale nie wiemy, czy Anuczin jest w stanie oszlifować diament, o którym mówił Dariusz Michalczewski.
Izu za chwilę będzie miał 33 lata. Czas mu ucieka. W 2020 roku raczej nie będzie się bił o mistrzostwo świata. Choć w tym sporcie nie można niczego wykluczyć. Boks to polityka, przy sprawnym promotorze 3-4 wygrane pojedynki i Izu może być w czołówce wagi ciężkiej i walczyć o dużą stawkę. Nie wszystko jeszcze stracone.
Ugonoh nie może jednak wybiegać za daleko w przyszłość. Teraz na jego drodze stoi Różański. Stawką pojedynku jest przyszłość obu pięściarzy i co najwyżej mistrzostwo Rzeszowa i okolic, ale od czegoś Izu musi rozpocząć nowy rozdział niespełnionej na razie kariery.