VAR w boksie? Pindera: Jestem za, ale nie wierzę, że uda się wprowadzić

Błędy sędziego Roberta Byrda spowodowały, że Krzysztof Głowacki przegrał walkę z Mairisem Briedisem. Można byłoby ich uniknąć, gdyby w boksie, podobnie jak w innych dyscyplinach, obowiązywała wideoweryfikacja. - Świat się zmienia i technika powinna nam pomagać. Problemem boksu jest jednak to, że mamy aż 4 federacje. Wszystkie musiałyby dojść do porozumienia w tej kwestii. Inaczej w jednej walce o dwa pasy na VAR mogłoby się zgodzić np. WBC, a WBO nie i doszlibyśmy do absurdu - mówi w rozmowie ze Sport.pl Janusz Pindera, dziennikarz sportowy i ekspert bokserski.

Do pierwszej skandalicznej sytuacji doszło w drugiej rundzie. Krzysztof Głowacki trafił swojego rywala w tył głowy, na co Łotysz odpowiedział uderzeniem łokciem w szczękę. Otrzymał za to ostrzeżenie od sędziego. Chwilę później polski bokser był liczony po jednym z uderzeń Briedisa. Kilkadziesiąt sekund później Głowacki był liczony po raz drugi, gdy Łotysz uderzył Polaka już po gongu kończącym rundę. Kilkanaście sekund po rozpoczęciu trzeciej rundy walka została przerwana, gdy polski bokser znalazł się na deskach. Briedis przyznał się, że słyszał gong, a transmitująca to starcie stacja TVP Sport zapowiedziała złożenie oficjalnego protestu.

Zobacz wideo

Boks pójdzie drogą piłki nożnej i tenisa?

Po walce pojawiły się głosy, czy w boksie nie należałoby wprowadzić wideoweryfikacji. Takie rozwiązanie stosowane jest już od dawna w innych dyscyplinach sportu. Np. w tenisie lub siatkówce mamy challenge, a w piłce nożnej VAR. Gdyby podobny system funkcjonował na bokserskim ringu, Głowacki nie musiałby przegrać walki z Briedisem. - Byłbym za wprowadzeniem wideoweryfikacji w boksie. Technicznie w dzisiejszym świecie jest to jak najbardziej możliwe. Briedis zresztą przyznał się po walce na konferencji prasowej, że miał przygotowaną taką akcję. To nie był przypadek czy działanie spontaniczne. Natomiast, gdyby był VAR w boksie, to można byłoby na spokojnie zobaczyć całą sytuację, uspokoić nerwy i ocenić, jak Łotysz się zachował – mówi w rozmowie ze Sport.pl Janusz Pinder, dziennikarz sportowy i ekspert bokserski. I dodaje: Świat się zmienia. Wydaje mi się, że należy iść ku temu, by korzystać z tego, co umożliwia nam technika. Jeśli tylko mogłoby to pomóc, a myślę, że mogłoby, to należałoby w przyszłości to wykorzystać.

Pindera: Tyson za odgryzie ucha Holyfieldowi też nie został zdyskwalifikowany

Po walce Głowackiego z Briedisem ogromne słowa krytyki spadły na sędziego ringowego Roberta Byrda, który prowadził ten pojedynek. Czy miał prawo nie wsłuchiwać się w apele trenera i narożnika Polaka, którzy domagali się przerwy dla niego? - Byrd po uderzeniu łokciem w szczękę odebrał punkt Briedisowi i zapytał Głowackiego, czy może dalej walczyć. Gdyby Polak powiedział, że nie może, to wówczas sędzia powinien dać mu 5 minut przerwy. Gdyby po tym czasie zapytał go znów i znów usłyszał negatywną odpowiedź, to prawdopodobnie dałby mu kolejne 5 minut. I później, ponieważ cios był niepodlegającym dyskusji faulem, nie miałby innego wyjścia - musiałby zdyskwalifikować Briedisa – tłumaczy Pindera. I dodaje: Sędzia tak naprawdę nie popełnił błędu. To on zgodnie z przepisami pyta, czy pięściarz chce 5 minut przerwy, a nie zgłasza tego trener czy narożnik, jak to niektórzy komentowali. Pamiętajmy, że Mike Tyson za odgryzie ucha Evanderowi Holyfieldowi też nie został zdyskwalifikowany. Zostały mu tylko odebrane dwa punkty – przypomina nasz rozmówca.

Sędzia ma władzę absolutną. Słusznie?

Pindera zauważa, że obecnie sędziowie ringowi mają podczas walki władzę absolutną. Wprowadzenie wideoweryfikacji mogłoby to zmienić. Uniknęłoby się kontrowersyjnych decyzji, które do dziś wywołują emocje. – W 2010 roku komentowałem walkę z Nowego Jorku, podczas której sędzia Arthur Mercante Jr. odrzucił w 8. rundzie ręcznik rzucony przez sekundanta na ring na znak poddania zawodnika, który był w opałach. Groziło mu niebezpieczeństwo utraty zdrowia. Sędzia może jednak uznać inaczej i tak się wtedy stało. Ocenił, że pięściarz może walczyć dalej. Zadał mu też pytanie. Chodziło o Jurija Formana, który walczył z Miguelem Cotto w kategorii półśredniej. Izraelczyk odpowiedział, że chce walczyć, mimo że miał problemy z nogą. Arbiter odrzucił więc ręcznik i puścił walkę dalej. To było absolutne kuriozum. Podobnego przypadku nie widziałem ani wcześniej ani później – wspomina dziennikarz.

 

Jakie zasady wideoweryfikacji?

Podobne historie wpływają nie tylko na wynik poszczególnej walki, ale i psują ogólny wizerunek boksu. Wideoweryfikacja mogłaby więc pomóc, ale konieczne byłoby ustalenie reguł korzystania z niej. – Musiałoby to być dobrze uregulowane, by nie przesadzić i nie otworzyć przy tym puszki Pandory. By nie było tak, że nagle wszyscy sprawdzają wszystko. Natomiast w przypadku wyraźnego faulu, który budzi duży niesmak, jak podczas walki Głowackiego, powinna być możliwość obejrzenia tego na spokojnie przez sędziego i podjęcia najwłaściwszej decyzji – przyznaje Pindera. Do ustalenia pozostałoby, czy zawodnikowi przysługuje jedna wideoweryfikacja/challenge, czy też np. jedna na rundę albo trzy w czasie całej walki.

- Nawet jak wprowadzimy VAR, challenge czy jak to nazwiemy, to nie wyeliminujemy na zawsze spornych sytuacji. Bo np. liczba challengeów w tenisie jest ograniczona. Jeśli ktoś wykorzysta wszystkie i w końcówce meczu mu zabraknie, a sędzia popełni błąd, to nie ma tego jak sprawdzić. Podobnie w innych dyscyplinach, gdy sędzia się myli, my to widzimy w telewizji, w powtórkach, a już nie można tego sprawdzić. Z drugiej strony nie można tych challengów mnożyć w nieskończoność, bo wówczas będzie zamęt w transmisji. Musi być w tym zachowany jakiś rozsądek. Trzeba byłoby mieć też ujęcia z bardzo wielu kamer, by otrzymać pełny obraz danej kontrowersyjnej sytuacji – wylicza Pindera. Otwarte pozostaje też pytanie, kto taki challenge mógłby zgłaszać. Zawodnik? Jego trener? – Trener zazwyczaj jest tak zaaferowany walką, że widzi niewiele z takich bocznych historii – przekonuje nasz rozmówca.

Problem z wprowadzeniem technologii

Kto miałby podjąć decyzję o wprowadzeniu wideoweryfikacji w boksie zawodowym? Problemem jest to, że mamy aż 4 liczące się federacje: WBA, WBC, IBF i WBO. - Wszystkie

musiałyby dojść do porozumienia w kwestii wideoweryfikacji. Nie mogłoby być przecież tak, że jedna się zgadza na powtórki, a inna nie. Bo załóżmy, że walczymy o dwa pasy – WBC i WBO. Na VAR zgadza się pierwsza federacja, a druga nie. I co wtedy? Doszlibyśmy do absurdu. Z tego powodu trudno będzie to wprowadzić – mówi Pindera.

Prezes Polskiego Wydziału Boksu Zawodowego, Krzysztof Kraśnicki został zapytany przez TVP Sport po walce Głowackiego z Briedisem, czy jego zdaniem VAR byłby pomocny w boksie. - Być może tak. To wymaga mądrzejszych ludzi ode mnie, którzy by ocenili, jak to miałoby wpływać na jakość widowiska. Wszyscy wiemy, że w boksie jest ciągły pośpiech, bo kolejny zawodnik wchodzi, czeka się na karty punktowe z poprzedniej walki itd. Czy w tej gonitwie byłby czas na analizę? – zastanawiał się Kraśnicki. 

- Jeżeli mamy np. ostatnią walkę, jak to było w tym konkretnym przypadku Głowackiego, to nikt nie czeka na żadne karty. Takie powtórki można byłoby ująć w ramy czasowe, ustalić ile razy można prosić o challenge w czasie walki. To wszystko jest do rozwiązania. Bardziej liczą się chęci, by te cztery organizacje potrafiły się dogadać i wspólnie to wprowadzić. Mimo, że z reguły jestem optymistą, to w tym temacie jestem sceptykiem. Obawiam się, że nie uda się tego wdrożyć, ale być może się mylę – przyznaje Pindera.

Badania dla sędziów?

Dziennikarz zdradził też inny pomysł na to, jak w przyszłości uniknąć podobnych kontrowersji na ringu, jak podczas walki Głowackiego z Briedisem. – Warto się zastanowić nad badaniami dla sędziów ze względu na wiek. Jeden sędzia w wieku 74 lat może nadawać się do sędziowania, bo będzie o znakomitym zdrowiu, a drugi może być młodszy np. o 20 lat, ale schorowany. Anglicy uznali, że 67 lat to górna granica dla sędziego ringowego. W USA takiej górnej granicy w ogóle nie ma. Nawet jak ktoś jest bardzo sprawny, ale jest zaawansowany wiekowo, to jego badania np. na refleks mogą nie być już najlepsze – twierdzi Pindera. Robert Byrd, który prowadził walkę Polaka z Łotyszem, ma 74 lata. Zdaniem wielu komentatorów ze względu na swój wiek nie powinien już sędziować.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.