Stawką starcia Briedis - Głowacki był pas mistrza świata federacji WBO w wadze junior ciężkiej i awans do finału World Boxing Super Series. Przed walką bardzo trudno było wskazać faworyta. Obaj zawodnicy mieli na swoim koncie jedną porażkę, co więcej, z tym samym rywalem - Ukraińcem Ołeksandrem Usykiem. Głowacki wygrał do tej pory 31 pojedynków, Briedis o sześć mniej. W dniu walki swój pas wycofała federacja WBC, z powodu nieporozumienia dotyczącego obsady sędziów ringowych między federacjami. Szkoda, że na tym nie skończyły się kontrowersje dotyczące sędziów.
W drugiej rundzie doszło do pierwszej skandalicznej sytuacji. Polak trafił swojego rywala w tył głowy, na co Łotysz odpowiedział uderzeniem łokciem w szczękę Głowackiego.
Briedis otrzymał za to tylko ostrzeżenie od sędziego. Chwilę później zamroczony Głowacki był liczony, po jednym z uderzeń rywala. Kilkadziesiąt sekund później był liczony po raz drugi, gdy sędzia nie usłyszał gongu kończącego drugą rundę. Od początku trzeciej rundy Łotysz ruszył do ataku i szybko zmusił sędziego do przerwania walki, bo Głowacki znów znalazł się na deskach.
Krótko po porażce Głowacki wypowiedział się krótko dla TVP.