Deontay Wilder - Tyson Fury. Pokonał depresję, pokona każdego? Fury w drodze po odzyskanie mistrzostwa świata

Dwa lata temu Tyson Fury nie chciał żyć, o powrocie do boksu nawet nie myślał. Wygrana z Władimirem Kliczką, zamiast napędzić jego karierę, wpędziła go w głęboką depresję. Brytyjczyk jednak wrócił i w niedzielę znów może zostać mistrzem świata.

Kiedy wieczorem 28 listopada 2015 roku Michael Buffer oznajmił, że bokserska waga ciężka doczekała się nowego mistrza, dotychczasowy czempion - Władimir Kliczko - tylko opuścił podniesione w górę ręce. Ukrainiec, chociaż walczył na "swoim", niemieckim terenie, przegrał wyraźnie na punkty. Przegrał po raz pierwszy od ponad 11 lat. Jego pogromcą oraz nowym mistrzem świata czterech federacji królewskiej kategorii wagowej został Tyson Fury (25-0, 18 KO).

27-letni wówczas Brytyjczyk znalazł się na szczycie, z którego spadł bardzo szybko i boleśnie. Wygrana z Kliczką była jedną z największych sensacji ostatnich lat w boksie i jednocześnie stała się punktem zwrotnym w karierze Fury'ego. Karierze, która zamiast rozkwitać, znalazła się na potężnym zakręcie.

W niedzielę nad ranem polskiego czasu Brytyjczyk może wrócić na szczyt. Po wygraniu najtrudniejszej walki w życiu z depresją i uzależnieniami, Fury zmierzy się z amerykańskim czempionem - Deontay'em Wilderem. Stawką pojedynku będzie mistrzostwo świata federacji WBC.

Chwała wielka, ale krótka

Z pokonania Kliczki Fury w pełni mógł cieszyć się niewiele ponad tydzień. 10 dni po walce z Ukraińcem Brytyjczykowi odebrano pas federacji IBF. Wszystko przez odmowę pojedynku z Wiaczesławem Głazkowem, czyli obowiązkowym pretendentem do tytułu. Fury wolał ponownie walczyć z Kliczką, który ewentualny rewanż zapewnił sobie w kontrakcie przed pierwszym starciem.

Utrata pasa federacji IBF była jednak tylko niewinnym początkiem olbrzymich kłopotów Fury'ego. W czerwcu 2016 roku, dwa tygodnie przed ogłoszonym w kwietniu rewanżem z Kliczką, Brytyjczyk wycofał się z pojedynku z powodu kontuzji kostki. Tego samego dnia Brytyjska Agencja Antydopingowa oskarżyła pięściarza o stosowanie nandrolonu.

We wrześniu Fury po raz drugi odroczył rewanż z Kliczką. Tym razem mistrz miał być niezdolny do pojedynku z powodów medycznych. ESPN ujawniło później, że dzień przed ponownym przełożeniem walki, w organizmie Brytyjczyka wykryto obecność kokainy.

Miesiąc później Fury zrzekł się pozostałych pasów mistrzowskich. Brytyjczyk wydał długie oświadczenie, w którym napisał, że i tak zostałby pozbawiony tytułów. Jednocześnie pięściarz narzekał, że nie radzi sobie z ciągłą presją oraz nie mógł zrozumieć dlaczego nie pozwala mu się na dojście do pełni zdrowia fizycznego i psychicznego.

"Mam dość życia i nienawidzę boksu"

- Przez ostatnie cztery miesiące brałem całą masę kokainy. Masę. Dlaczego miałbym nie brać? To moje życie. Mogę z nim robić, co chcę. Próbuję zrzucić z siebie demony - mówił Fury w wywiadzie, którego w październiku 2016 roku udzielił magazynowi "Rolling Stone."

Brytyjczyk odniósł sukces, ale na Wyspach nigdy nie był idolem dla mas. Wszystko przez jego bezpośrednie, bardzo często obraźliwe i wulgarne wypowiedzi. Gdy po walce z Kliczką na jaw wyszły problemy Fury'ego z dopingiem, kokainą oraz alkoholem krytyka była wszechobecna i ostra.

Pięściarzowi coraz częściej wypominano też jego pochodzenie. Fury wywodzi się z grupy nomadycznych Irlandczyków, tzw. Travellers, mniejszości przemieszczającej się i żyjącej w przyczepach kempingowych w Irlandii i Wielkiej Brytanii. 30-latek pochodzenia nie wyrzekł się do dziś i z dumą podkreśla, że wciąż żyje w przyczepie.

- Jestem mistrzem świata, a jeszcze w tym roku moja rodzina i ja nie zostaliśmy wpuszczeni do restauracji: "Sorry, kolego, tu nie wpuszczamy żadnych Travellersów" - opowiadał Fury w wywiadzie dla "Rolling Stone." - Psychiatrzy mówią, że jestem typem maniakalno-depresyjnym. Mam tylko nadzieję, że ktoś mnie zabije, zanim sam siebie zabiję. Mam dość życia i nienawidzę boksu.

Chwilę po tej rozmowie, bokserska licencja Fury'ego została zawieszona. Brytyjczyk stoczył się, popadł w alkoholizm, bardzo przytył. W sieci krążyły zdjęcia otłuszczonego Fury'ego, który przyznał, że w kryzysowym momencie ważył ponad 150 kg.

- Całe życie ciężko pracowałem, by zostać mistrzem świata. Kiedy już to osiągnąłem, w moim życiu pojawiła się wielka, czarna dziura. Była tylko pustka i ciemność. Miałem pieniądze, sławę, każdą zachciankę na pstryknięcie palcami. Ale jednocześnie miałem wszystko i nic. Czułem się tak, jakby wszystko czego dokonałem wcześniej nie było nic warte - opowiadał Fury.

Wróci jak Muhammad Ali?

Po miesiącach rozpraw i odwołań w styczniu tego roku Brytyjska Rada Kontroli Boksu poinformowała, że licencja Fury'ego może zostać odnowiona. Warunkiem było przejście testów, które miały dowieść jego "czystości."

30-latek na ring wrócił 9 czerwca, kiedy pokonał przed czasem Albańczyka - Sefera Seferiego. Niewiele ponad dwa miesiące później Fury zwyciężył na punkty Włocha - Francesco Pianetę. W obu pojedynkach były mistrz świata nie zachwycił, za oba był krytykowany. Media na Wyspach pisały, że Fury będzie potrzebował jeszcze sporo czasu nim stoczy walkę z Wilderem lub Anthonym Joshuą.

Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Już we wrześniu potwierdzono datę pojedynku Brytyjczyka z amerykańskim czempionem. - Jeszcze dwa lata temu nie chciałem żyć, o boksie nawet nie myślałem. Teraz jestem gotowy do powrotu. I zrobię to w stylu Muhammada Aliego. W niego, tak samo jak we mnie, nikt nie wierzył. Już raz pokazałem, że jestem najlepszy. Powtórzę to, obiecuję - zapowiedział Fury w rozmowie z "The Telegraph."

- Nikt nie wierzył w jego powrót. Szczerze mówiąc, chwilami sam w to wątpiłem. Ostatecznie zaufaliśmy sobie, wykonaliśmy niesamowicie ciężką pracę, wywróciliśmy jego dotychczasowe życie do góry nogami. Nikt nie wiedział w jak trudnej sytuacji znajdował się Tyson. On jednak się podniósł i jesteśmy dziś krok od tytułu. Fury może napisać historię godną filmu - powiedział trener pięściarza, Ben Davison.

Walka na słowa przed starciem w ringu

Między Furym i Wilderem iskrzyło od dawna. Już na pierwszej konferencji prasowej na Wyspach pięściarze prawie się pobili. Do przepychanek doszło też na ostatnim spotkaniu z mediami w USA. Na nim nie zabrakło też przechwałek z obu stron.

- Dokładnie trzy lata temu skopałem tyłek Kliczce, więc z tej okazji wszystkiego najlepszego dla mnie. Zobaczycie, że w sobotę zostanę mistrzem świata WBC. Mam za sobą bardzo ciężkie przygotowania, jestem w doskonałej formie. Zobaczcie, na tej pięknej twarzy nie widać śladu pracy, jaką wykonałem. Wygram - zapowiadał Fury.

- To wspaniała sprawa, że w ringu spotka się dwóch tak dużych gości z tak ciekawymi historiami. Ale mistrzem może być tylko jeden z nas. Nie przegrałem jeszcze walki i tak też będzie w sobotę - odpowiedział Wilder.

Walka na słowa między oboma pięściarzami zdominowała ostatnie miesiące. - On rzuca potężny prawy prosty, co czwarte lub piąte uderzenie to jest prawy prosty, reszta to wymachy. Kiedy rzuci ten prawy prosty, prześlizgnę się na lewą stronę i zdetonuję bombę lewą ręką prosto na jego wątrobę. I bum, padnie na deski, tak właśnie skończy się ta walka - przepowiadał Fury.

- Myślę, że Wilder nie weźmie rewanżu. Udzielę mu lekcji boksu, tak go spiorę, że nie będzie chciał drugiej walki - dodał Brytyjczyk.

Amerykanin nie pozostawał dłużny. - Kiedy mój umysł zaczyna się przeistaczać, jest to przerażające uczucie, bo to źródło siły, które całkowicie przejmuje nade mną kontrolę i daje przekonanie, że mogę kogoś zabić. Ludzie mają problem, kiedy tak mówię, bo wiedzą, że mnie na to stać, że naprawdę dysponuję taką siłą. Kiedy przychodzi to uczucie, sam nawet nie wiem, jak dużą dysponuję mocą. Tego nie da się wytłumaczyć.

- Wiem o wszystkim, co się dzieje w obozie Fury'ego. To mój kraj, wszędzie mam oczy i uszy. Wiem, że przejawia oznaki napięcia nerwowego, a w sytuacji nie pomaga fakt, że nie ma przy nim jego ojca. Już wcześniej rozstał się ze swoim wujkiem Peterem, który go trenował, a on przecież czuje się komfortowo wtedy, gdy jest przy nim rodzina - zdradzał Wilder. Freddie Roach - trener, który pomagał Fury'emu - dolał oliwy do ognia mówiąc, że słyszał, iż to Amerykanin jest kompletnie nieprzygotowany do pojedynku.

Najpierw Wilder, potem "kulturysta"

Chociaż dla Brytyjczyka walka z Wilderem jest największą od trzech lat, to ten w swoim stylu, nie daje po sobie poznać żadnych emocji. Dla Fury'ego, który nie jest faworytem sobotniego pojedynku, starcie z Amerykaninem to tylko jeden z punktów na drodze do unifikacji pasów w wadze ciężkiej. Nadrzędnym celem 30-latka jest pokonanie rodaka, idola Wyspiarzy - Anthony'ego Joshuy.

- Najpierw pokonam Wildera, potem zabiorę się za kulturystę [tak Joshuę nazywa Fury - red.] Wystarczy, że będę sobą. Nie muszę nikogo grać. Pokonałem depresję, więc na pewno pokonam każdego - stwierdził Brytyjczyk w rozmowie z ESPN.

Walka Deontay Wilder - Tyson Fury w niedzielę nad ranem polskiego czasu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.