Borek: Nie interesuje mnie bumobicie. Adamek nie będzie drugim Hopkinsem

- Jest to ryzykowny wybór, ale nas nie interesuje bumobicie, bo nie chcemy oszukiwać kibiców. Stawiamy na sport - mówi o wyborze rywala dla Tomasza Adamka promotor i dziennikarz Mateusz Borek.

Ryzykowną grę przygotował pan dla Tomasza Adamka. Czym się pan kierował przy wyborze przeciwnika dla „Górala”?

Mateusz Borek: Chcieliśmy walki, która zagwarantuje emocje. Joey Abell na bazie tego, co wydarzyło się w jego konfrontacji z Krzysztofem Zimnochem na pewno je zapewni. Jest to ryzykowny wybór, ale nas nie interesuje bumobicie, bo nie chcemy oszukiwać kibiców. Stawiamy na sport. Abell jest mańkutem i z tego powodu czuję lekki dyskomfort, bo Tomek z takimi rywalami miewał w przeszłości problemy i nie przepada za nimi. Gdy „Góral” usłyszał o tym przeciwniku, nie marudził, że Amerykanin jest leworęcznym pięściarzem, tylko powiedział: nie ma problemu, boksujemy. Ja mam dzisiaj razem z trenerem większy problem, bo trudno jest znaleźć na świecie sparingpartnerów, którzy mają 194 cm, ważą ponad 110 kilogramów i są leworęczni.

Po walce „Górala” z Fredem Kassim mówił pan, że jako przyjaciel Tomka nie chciałby pan, żeby skaleczył się on w ringu pod koniec kariery. Z Abellem może się skaleczyć.

Mówiąc o tym, żeby Tomek się nie skaleczył, myślałem o przeciwnikach z topu wagi ciężkiej, którzy mają po dwa metry wzrostu i dysponują potężnym ciosem. Jeżeli miałby się skaleczyć z Abellem, to znaczy, że nie powinien już tego robić. Jeśli chodzi o umiejętności, inteligencję ringową i osiągnięcia, to Adamek jest na zupełnie innym poziomie niż Amerykanin. Na pewno nie można tego rywala lekceważyć, bo zawsze ktoś, kto dysponuje nokautującym ciosem, musi budzić respekt. Guss Curren, z którym rozmawiam codziennie, powiedział mi, że chyba na żadnym obozie nie widział jeszcze Tomka aż tak skoncentrowanego, nawet na walce z cieniem. To pokazuje, że „Góral” ma świadomość, że nie czeka go spacerek.

Jacy rywale byli jeszcze przymierzani do pojedynku z Adamkiem?

Zaproponowaliśmy walkę o mistrzostwo Europy Agitowi Kabayelowi, ale nie wyraził zainteresowania. Alexander Dimitrenko i Chris Arreola też odmówili. Rozważaliśmy różne opcje, ale Abell był cały czas w top 3 głównych kandydatów. Chodziło mi o to, żeby rywal był w stanie zbudować z Tomkiem jakąś historię emocjonalną. Abell wiedział o walce od 28 lutego. Miał ofertę boksowania na gali PBC w Minnesocie, w ostatniej chwili podpisałem z nim umowę. Gdybym zrobił to dwa tygodnie wcześniej, miałbym na dobre wakacje na Malediwach, ale czekałem na inne rozwiązania i stawka podskoczyła. Nie chciałem przeciwnika, którego nikt w Polsce nie kojarzy, bo na sam koniec muszę przekonać ludzi do walki mającej jakiś potencjał emocjonalny i z rywalem, którego oni znają. Dlatego nie dziwię się Marcinowi Najmanowi, że sięga po zawodników wypromowanych przez Polsat.

A z Erikiem Moliną prowadził pan negocjacje?

Był brany pod uwagę, byliśmy nawet z Erikiem dogadani na warunki, ale on nie może sam decydować o swoich walkach, bo ma promotora, który nazywa się Don King. Było wielu zawodników w historii promotorskiej Dona Kinga, którzy się z nim nie zgadzali i później przez dwa lata nie wchodzili do ringu, bo byli trzymani w „zamrażalce”. Molina wolał uniknąć takiego konfliktu z promotorem. O Kingu można powiedzieć wszystko, ale nie to, że jest sentymentalny. Nie byłem zainteresowany zapłaceniem pieniędzy, których żądał pan King, bo uważam, że nie było warto. Może ktoś inny mu zapłaci.

Może pan zdradzić, jaką najwyższą kwotę usłyszał od pięściarza lub jego promotora, któremu zaproponował pan występ na PBN?

Około 250 tysięcy euro. Mówimy o pięściarzu, który był przymierzany do walki wieczoru.

W USA często podawane są zarobki pięściarzy na poszczególnych galach. Czy w Polsce może być podobnie?

Jawność zarobków pięściarzy w USA też jest pozorna albo połowiczna. Proszę sobie zadzwonić do zawodników, których menedżerem jest Al Haymon i jak ma pan z nimi dobre relacje, to dowie się, że są czeki oficjalne, które są udostępniane, ale jest też część pieniędzy płaconych w inny sposób. Często polski kibic się dziwi, dlaczego taki czy inny zawodnik nie może przyjechać do nas na walkę, skoro teoretycznie polskiego promotora powinno być na to stać. A to jest tylko złudzenie, bo jest ta druga strona medalu i ta druga ukryta gaża. Wtedy okazuje się, że polskiego promotora już nie stać na taki wydatek.

Wróćmy jeszcze do Tomka Adamka, który w rozmowie z Andrzejem Kostyrą żartował, że przed jego przyjazdem do Polski żona schowała mu paszport. Pan musiał namawiać panią Dorotę, żeby dała zielone światło swojemu mężowi?

Nie, ja Dorotę bardzo lubię i szanuję, ale nie prowadzę rozmów z żonami zawodników. Na warunki biznesowo-kontraktowe dogaduję z pięściarzami. Zdecydowaliśmy się z Tomkiem, że chcemy się jeszcze w to pobawić, bo jest fajnie i sympatycznie.

Jak długo zamierzacie się w to bawić? Jeszcze dwie walki i Adamek przechodzi na emeryturę? Czy jest jakiś plan na ostatni etap jego kariery?

Trudno mówić o jakimś planie, bo nie wszystko zależy ode mnie. Przymierzałem pojedynki o ME z Kabayelem i Hammerem, nic z tego nie wyszło. W tym drugim przypadku zostałem poinformowany, że Hammer jest kontuzjowany i nie może walczyć. Tomek nie planuje swojej kariery długofalowo. Jakiś czas temu powiedział sobie, że przed nim jest jedna, dwie czy trzy walki. Ja nie wiem, czy pojedynek z Abellem będzie jego ostatnim czy przedostatnim występem. Zawsze po walkach, które toczył u mnie, dajemy sobie dwa tygodnie i dopiero wtedy podejmujemy decyzje dotyczące przyszłości. Na razie ciągnie go do boksu, ale nie da się tego robić w nieskończoność. Na pewno nie będzie walczył tak długo jak Bernard Hopkins czy James Toney, bo to jest niebezpieczne dla zdrowia. Dzisiaj Tomek jest zdrowy, ma charyzmę, fizycznie wciąż wygląda fajnie i co najważniejsze – potrafi dać ludziom emocje. A przecież w sporcie chodzi właśnie o emocje.

Po walce z Kassim pojawiły się jakieś propozycje walk dla Tomka?

Miał dwie oferty. Jedna dotyczyła dużego pojedynku w Chicago pokazywanego w amerykańskiej stacji, druga propozycja to walka w Nowym Jorku.

Czyli ewentualna wygrana nad Abellem może po raz kolejny otworzyć „Góralowi” drzwi na rynek amerykański?

Nie rozważamy takiego scenariusza. Nie musimy się dzisiaj bić o rynek amerykański, bo nam nie o to chodzi. Nie robimy niczego na siłę, tylko to, co nam się podoba. Nie musimy Tomka zestawiać z bumami, ani nie musimy szukać dla niego rywala bez ciosu, bo my nie uprawiamy polityki, tylko robimy sport. Nie nakręcamy sztucznie biznesu.

Czy w walce Adamek vs Abell zobaczymy w ringu sędziego z zagranicy?

Tak, decyzja już zapadła. To była jedyna prośba Tomka dotycząca walki. W tej chwili to nie jest nic personalnego do Leszka Jankowiaka, bo ostatnio nawet doprowadziłem do ich spotkania w Zgorzelcu. Panowie pogadali ze sobą i się pośmiali. Jednak Tomek poprosił mnie o sędziego z zagranicy, bo wtedy czuje większy komfort w ringu i ja mu to zagwarantuję. Nie mam z tym żadnego problemu.

Którą walkę na PBN w Częstochowie było najtrudniej dopiąć?

Najtrudniej załatwia się wizy w Afryce, bo tam podpisuje się kontrakt z zawodnikiem, a dopiero później okazuje się, że taki Lukas Ndafoluma z Namibii może dostać wizę w ambasadzie polskiej w RPA, czyli 3 tysiące kilometrów dalej. W takiej sytuacji trzeba wykonać szereg czynności i manewrów. Do uzyskania wizy potrzebne są odciski palców, żeby ktoś to zatwierdził. Było trochę załatwiania. Przerabiałem to już kilka razy, więc wiem, że raz są większe problemy, raz mniejsze. 40 dni przed galą karta jest zapięta i to jest najważniejsze. Oby tylko wszyscy zawodnicy przeszli bez kontuzji obozy przygotowawcze i przyjechali do Częstochowy zdrowi.

Pan sam układa matchmaking, czy z kimś konsultuje swoje decyzje?

Swoje pomysły konsultuje z ludźmi, którzy trochę się znają na tym biznesie. Generalnie w 90 procentach pomysł na kartę walk należy do mnie, a potem parę osób pomaga mi w realizacji tego projektu.

Ilu polskich pięściarzy odmówiło udziału na PBN w Częstochowie?

Proponowałem walkę Kamilowi Młodzińskiemu, ale zablokowany został przez swoich promotorów. Propozycję dostał też Michał Cieślak, ale miał inne plany. Chciał wystąpić w Legionowie, ale teraz coś cicho o tej gali. Była też wcześniej koncepcja, żeby na PBN walczył Dariusz Sęk, ale jak wywróciła się sprawa z Cieślakiem, to upadł też temat pojedynku Sęka.

Długo trzeba było namawiać Damiana Jonaka na powrót na ring?

W przeszłości Damian miał problemy ze swoimi poprzednimi promotorami. Otarło się chyba nawet o sąd, przez dłuższy czas nie mógł boksować. Do mnie zgłosił się jako wolny zawodnik. Pogadaliśmy 15 minut i byliśmy dogadani.

Niedawno mówił pan, że Adam Kownacki zostanie nową gwiazdą PBN. Jednak w kwietniu nie zobaczymy go w Częstochowie. Długo trzeba będzie poczekać na jego walkę w Polsce?

Na razie Adama Kownackiego bolą żebra. Zaczyna trenować, ale wiadomo, że nie będzie walczył 19 maja, najwcześniej zobaczymy go w ringu w lipcu. Być może pójdzie w stronę Eddiego Hearna, być może dalej będzie boksował u Lou DiBelli. Jestem z nim cały czas w kontakcie, utrzymujemy dobre relacje towarzyskie. Nie chcę niczego obiecywać, bo być może z wcześniejszymi deklaracjami trochę pospieszył się Adam, być może ja się pospieszyłem, ale myślę, że wcześniej czy później zobaczymy Kownackiego na PBN.

Czy hala w Częstochowie nie jest za mała na PBN?

Halę w Częstochowie z racji wysuwanych trybun można rozszerzyć do 9 tysięcy. Uważam, że dzisiaj nie ma większej koniunktury na boks, ani na bilety. Mam na myśli bilety sprzedane a nie rozdane. Częstochowa to jest bardzo dobre miejsce do organizacji PBN. Jest też wielkie zrozumienie władz miasta, żeby robić boks ze mną, dlatego z wielką przyjemnością wracam pod Jasną Górę.

Czy dla Mateusza Masternaka konfrontacja z Yourim Kalengą może być przepustką do walki o MŚ?

Jeśli wygra na PBN, to myślę, że będzie o krok od takiego pojedynku. Mateusz jest w czołówce wszystkich czołowych federacji. Ta walka go wywinduje jeszcze wyżej, w jednej federacji nawet bardzo wysoko. Przy ewentualnym nowym rozdaniu w kategorii cruiser, pojawią się nowe możliwości. Zwycięzca WBSS może przejść do wagi ciężkiej, tak się pewnie stanie w przypadku Usyka. Gassijew też o tym przebąkuje, ale on pewnie nie zdecyduje się od razu na taki krok.

Dzisiaj już możemy powiedzieć, że Mateusz Borek jest promotorem boksu? Andrzej Wasilewski pisał ostatnio na Twitterze, że jest pan bardziej organizatorem eventów niż promotorem.

Nie interesuje mnie co pisze i co mówi pan Wasilewski. Niech się zajmie swoją stajnią, organizacją gali 12 maja w Jastrzębiu i swoim partnerem telewizyjnym. Nie będę się odnosił do tych słów, bo nie interesuje mnie ten pan.

Ale pan czuje się promotorem?

Jestem pasjonatem boksu, któremu od czasu do czasu chce się zrobić galę. Mam na to pomysł i środki. Dopóki będzie mi się chciało, to będę to robił. A jeśli mi się znudzi, to nie będę tego robił, bo mam inne zajęcia.

Czy teraz też, podobnie jak przed galą PBN 7, bierze pan na siebie ryzyko finansowe?

Biorę, ale jestem dziwnie spokojny, że będzie normalnie i wszystko się uda.

Pana żona nie protestowała, że znów się pan za to bierze?

Moja żona uważa, że facet szczęśliwy to facet, który ma pasję i ją realizuje. Ma do mnie pełne zaufanie. Wychodzi też z założenia, że mężczyźni to są wiecznie duzi chłopcy i jak ci chłopcy chcą się bawić, to niech się bawią. I ja to właśnie robię.

Więcej o:
Copyright © Agora SA