Boks. Joshua kontra Wilder, czyli kiedy poznamy najlepszego pięściarza świata?

W ostatnich dniach Anthony Joshua (20-0, 20 KO) pokonał Carlosa Takama (35-4-1, 27 KO), a Deontay Wilder (39-0, 38 KO) brutalnie pobił Bermana Stiverne`a (25-3-1, 21 KO). Brytyjczyk obronił mistrzowskie tytuły federacji WBA i IBF w kategorii ciężkiej, a Amerykanin zachował pas WBC. Kibice i eksperci nie mają wątpliwości, że dopiero ich bezpośrednie starcie wyłoniłoby najlepszego pięściarza królewskiej dywizji. Dlaczego do tej pory ta walka się nie odbyła? Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

W walce wieczoru gali w Cardiff 28-letni Anthony Joshua wygrał przez nokaut techniczny z Carlosem Takamem. W dziesiątej rundzie Francuz przyjął kilkanaście bardzo mocnych ciosów, a sędzia - mając na uwadze ochronę zdrowia zawodnika - uznał, że to odpowiedni moment do przerwania walki.

- Gdyby walka trwała na pełnym dystansie to ryzyko utraty zdrowia przez Takama było niewspółmierne duże do jego szans na zwycięstwo.  Niektórzy spekulują, że sędzia za wcześnie skończył walkę, ale Takam przecież nie wygrałby na punkty. Nie zapowiadało się też, że znokautuje Joshuę. I przede wszystkim Anthony nie wyglądał na zawodnika, który nagle miałby stracić siły. Wręcz przeciwnie, pod koniec pojedynku wciąż świetnie wyglądał pod względem kondycyjnym.- powiedział w rozmowie ze Sport.pl Maciej Miszkiń, były pięściarz, a obecnie komentator.

Swojego ostatniego rywala brutalnie pobił także 32-letni Wilder, który potrzebował niecałych trzech minut, aby ciężko znokautować Stiverne`a,

I Wilder i Joshua wciąż pozostają niepokonani na zawodowym ringu. I chociaż dominują w wadze ciężkiej od dwóch lat to ciągle ze sobą nie walczyli. A ich potencjalny pojedynek wciąż nie jest bliski finalizacji. Dlaczego? Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o...pieniądze. O ile Joshua mierzy się z wymagającymi rywalami i nie unika trudnych walk, to Wilder wciąż omija przeciwników ze ścisłej czołówki.

Joshua pod prąd


Brytyjczyk nie od razu był łasy na wielką forsę, a karierę planował krok po kroku. Tuż przed igrzyskami w Londynie w 2012 roku – które wygrał - odrzucił atrakcyjne oferty promotorów, ponieważ nadrzędnym celem było złoto olimpijskie. Obecnie przejście na zawodowstwo to priorytet dla większości młodych pięściarzy, jak i ich promotorów. Utalentowani młodzi zawodnicy nie zamierzą już zbierać doświadczenia w walkach amatorskich, a od razu pragną zarobić znacznie większe pieniądze i przechodzą – kuszeni przez promotorów – na zawodowstwo. Decyzję Joshuy można także odbierać jako zimną kalkulację – liczenie na wypromowanie się podczas igrzysk, co miało przełożyć się na większą atrakcyjność dla potencjalnych sponsorów. Pozostanie amatorem, pomimo kuszących ofert, mimo wszystko jest jednak coraz rzadziej spotykaną postawą. 

Na ringu zawodowym szybko zaczął rządzić i nie bał się wymagających wyzwań. Został mistrzem w królewskiej dywizji szybciej niż się spodziewano. Ok, Muhammad Ali był młodszy gdy sięgał po tytuł (miał 22 lata), ale pas zdobył dopiero w 20. pojedynku. Nawet Mike Tyson, który jest najmłodszym mistrzem w historii królewskiej kategorii, dokonał tego dopiero w 29. występie. Joshua w szesnastej walce. To on zakończył karierę Władimira Kliczki, który ponad dekadę (wraz ze swoim bratem Witalijem) rządził wagą ciężką. A Wilder?

Unikanie mistrzów czy pech?

Wilder wygrał 39 zawodowych walk, z czego 38 przez nokaut. Jednak nie walczył z nikim ze ścisłej czołówki. Ostatnie cztery obrony pasa mistrzowskiego to pojedynki z Arturem Szpilką, Chrisem Arreolą, Geraldem Washingtonem, i ze Stiverne.

Pojawiły się nawet glosy, że to Szpilka był jednym z najbardziej wymagających rywali Amerykanina [przegrał przez nokaut w 10. rundzie - red]. A przecież Polak to zawodnik, który ma już na swoim koncie trzy porażki, w tym dwie w rzędu, a ostatni raz wygrał w 2015 roku. Słowem, daleko mu do topu. Arreola? Z sześciu ostatnich pojedynków wygrał tylko dwa. Washington? Pięściarz może i obiecujący, ale spekuluje się, że zmierzy się teraz z - pogromcą Szpilki - Adamem Kownackim, czyli perspektywicznym zawodnikiem, ale wiele więcej o nim powiedzieć jeszcze nie możemy. Stiverne? Jego postawa w walce z Wilderem pokazała jaki prezentuje poziom. Śmieszny, a może smutny, jest fakt, że w ogóle doszło do tej walki. Stiverne swój przedostatni pojedynek stoczył w 2015 roku, kiedy z kłopotami pokonał Derrica Rossy'ego (31-13, 15 KO), pięściarza legitymującego się trzynastoma porażkami! Wcześniej przegrał na punkty z... Wilderem.

Dlaczego po ponad dwuletniej przerwie znowu dostał szansę na walkę o tytuł? Przez doping. Doping, który eliminował wszystkich, którzy mogli Wilderowi realnie zagrozić.

Amerykanin miał się mierzyć z rywalami, którzy oceniliby jego potencjał - Aleksandr Powietkin (32-1, 22 KO), Andrzej Wawrzyk (33-1, 17 KO) (Polak akurat jest zdecodwanie najsłabszy z tego grona) i Luis Ortiz (27-0, 23 KO), ale wszyscy mieli pozytywny wynik na badaniach antydopingowych. Ten ostatni, miał nawet walczyć 4 listopada. Ale od kiedy Kubańczyk drugi raz został przyłapany w karierze na dopingu, a także mając na uwadze jego wiek (38-lat), na rynku bokserskim zaczyna brakować zawodników, którzy mogliby zagrozić duetowi Wilder Joshua.

- Wilder jest równie wspaniałym atletą co Joshua. Siłą i szybkością też mu nie ustępuje. Może nie ma tak spektakularnych kombinacji ciosów jak Joshua, ale wydaje się bardziej agresywny w ringu. Kiedyś myślałem, że Ortiz byłby w stanie im obu zagrozić, ale dawno już nie boksował i trudno teraz ocenić - czy nie jest zbyt „zardzewiały”. Jeszcze dwa lata temu promotorzy Wildera i Joshuy go unikali, ale teraz sytuacja się zmieniła. Kto wygra pojedynek Joshua – Wilder, a w końcu do niego dojdzie, będzie absolutnym królem wagi ciężkiej – przewiduje Miszkiń.

Dwa bieguny


Ich walka powinna się odbyć zarówno ze sportowego jak i marketingowego punktu widzenia. Problem polega na tym, że trudno zorganizować ten pojedynek, bo obaj mają podobne wymagania finansowe, a przecież dzieli ich marketingowa przepaść.

Joshua swoje dwie ostatnie walki stoczył na arenach piłkarskich, na Wymbley i w Cardiff, łącznie zebrało się tam niemal 170-tysięcy kibiców. Tymczasem Wilder nawet w rodzimym stanie Alabama nie potrafił zapełnić hali. Plotka głosi, że gdy przechodził nowojorskim Wall Street nie wzbudził żadnej reakcji wśród mieszkańców miasta. Po prostu go nie rozpoznali... Dzielą ich także zarobki. Wilder np. za walkę ze Szpilką zgarnął około 1,5 mln dolarów, a Joshua za dwa ostatnie starcia zarobił łącznie około 30 mln funtów! Dlatego trudno się spodziewać, aby Eddie Hearn (promotor Brytyjczyka) zgodził się na pomysł obozu Wildera, aby podzielić się zyskami z walki Wilder-Joshua po połowie. Kolejnym kłopotem utrudniającym negocjacje jest fakt, że obaj pięściarze chcą się bić w swoich ojczyznach.

Walka Wilder-Joshua nie prędko

– Mam zobowiązania wobec federacji, ale kiedy tylko je wypełnię, to będę gotowy na każdego, a Deontay Wilder znajdzie się na początku kolejki – oświadczył Joshua. W najbliższej przyszłości nie sprawdzi jednak Wildera, bo Amerykanin musi się teraz zmierzyć z obowiązkowym pretendentem do tytułu federacji WBC, czyli Dominiciem Breazealem (19-1, 17 KO). To rywal wymagający, ale nawet polski pięściarz Izu Ugonoh obnażył jego wady [o karierze Izu przeczytacie TUTAJ]. Na Brytyjczyka najprawdopodobniej czeka teraz Aleksander Ustinow (34-1, 25 KO). A w kolejce są już następni: - Anthony chce dać kibicom walki, których najbardziej chcą, a nie ma niczego większego niż starcie dwóch Brytyjczyków Joshua-Tyson Fury - oświadczył w telewizji SKY Hearn. Tylko, że Fury (25-0, 18 KO) ostatni raz walczył w listopadzie 2015 roku, gdy pokonał Kliczko. Ale od tego czasu nie może na dobre pokonać innego rywala, poza ringowego, depresji...

Porażka boksu

Kiedy zatem zobaczymy hitowe starcie? Najwcześniej wiosną 2018 roku, ale wpierw oba obozy muszą ustalić dokładne warunki gry, a jak widać nie jest to łatwe. Największymi przegranymi są kibice, ale i cała dyscyplina. Chociaż to boks ma wspaniałą tradycję i historię, to mieszane sztuki walki zaczynają być coraz bardziej atrakcyjne dla kibiców. Powód? MMA jest znaczniej bardziej klarownym sportem, jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju rankingi. Najlepszą organizacją na świecie jest UFC. Jej mistrz uznawany jest – zgodnie przez kibiców i ekspertów – za najlepszego zawodnika na świecie. Trudno to porównać do boksu, gdzie czołowych organizacji jest co najmniej kilka (WBO, WBA, IBF, WBC). Mało tego, tam oprócz tytułu mistrza świata, który przyznaje każda organizacja, są również pasy ”tymczasowe” i ”regularne”. A federacja WBA, oprócz mistrza regularnego, wprowadziła nawet kategorię superczempiona, który dzierży obecnie Anthony Joshua. Kim jest jednak ”superczempion”, skoro nie walczył jeszcze ze swoim najpoważniejszym rywalem?

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.