Przełom nastąpił w ósmej rundzie. Zawodnicy zderzyli się głowami i Aguilerze pękła powieka. Rozwścieczyło go to do tego stopnia, że za moment poczęstował "Reksia" z główki, za co został ukarany odjęciem punktu. A gdy sędzia czasowy dał sygnał dziesięciu sekund do końca, odwrócił się, jakby myląc stuknięcie młotkiem z gongiem. Marcin wykorzystał ten moment nieuwagi rywala, trafił lewym sierpowym i przewrócił go. Runda wygrana 10:7. W dziewiątej rundzie Rekowski obijał bezradnego Aguilerę niemal od początku do końca, jednak w samej końcówce sam zainkasował lewy sierpowy i szybko ratował się klinczem.
Ostatnie trzy minuty - jak cała walka - wojna na wyniszczenie, która zabrała sporo zdrowia jednemu i drugiemu. Emocje były olbrzymie, ale w końcu kibice, którzy zapłacili za PPV, dostali to, co chcieli. Niestety skończyło się źle dla Polaka...
Pół minuty przed końcem Aguilera wystrzelił prawym sierpowym na szczękę. Marcina odcięło od prądu.
- Sekunda do końca walki, a sędzia, kur...a, bawi się w jakiś boks amatorski i przerywa mi walkę. Ja tu ryzykuję życie, więc bawmy się jak zawodowcy i dorośli. Dla mnie to jest dziecinada. Choć brawa dla Aguilery za samą walkę. Cieszę się, że pojedynek się podobał, ale przez sędziego jestem teraz w czarnej dupie - wściekał się Rekowski. I chyba miał do tego pełne prawo.
- Rekowski to prawdziwy ciężki. Nie doceniłem go. Polacy mają bardzo dobrych ciężkich, Adamek, Szpilka i Rekowski. Mam dla niego sporo szacunku - odparł Aguilera.