Boks. Jak Adamek zawziął się na walkę z Saletą

W sobotę w Łodzi walka wagi ciężkiej Tomasz Adamek - Przemysław Saleta. Pięściarze po przejściach chcą dać show, być może ostatni w ich karierach. Relacja Z Czuba i na żywo w Sport.pl.

Spotkanie pięściarzy przed walką zorganizowano w sali kinowej hotelu Hilton w Łodzi i - nie wiem, czy z rozmysłem - wybrano idealne miejsce. Walka może być rodzajem kina rozrywkowego klasy B. Mateusz Borek z telewizji Polsat, pomysłodawcy i organizatora gali, przyznał zresztą na wstępie, że boks to rozrywka i chodzi o to, aby się dobrze bawić. - To jest show-biznes - wyjaśnił Saleta. - Musimy dać dobry show - dodał Adamek.

Ale tak naprawdę dlaczego ma to być dobry show?

Bije się 38-letni Adamek, pięściarz po dwóch porażkach, po każdej z nich decydujący się na zakończenie kariery i zmieniający zdanie, z 47-letnim Saletą, który już kilkukrotnie karierę kończył, ale był wyciągany z kapelusza Polsatu. Zresztą z nieukrywaną radością Salety, gdyż on lubi, a nawet kocha boks. I jak mu ktoś daje dobre pieniądze, aby robił to, co lubi, to on robi to, co lubi za dobre pieniądze. Jednak od lutego 2006 roku stoczył zaledwie jedną walkę - z Andrzejem Gołotą.

Jeśli podchodzić do pojedynku poważnie, Adamek ma w oczach kibiców więcej do stracenia niż Saleta, choć nie jest to już tak wielki zapas entuzjazmu fanów jak wtedy, gdy zdobywał tytuły w dwóch kategoriach wagowych i podejmował wyzwanie walki z King Kongiem boksu, czyli Witalijem Kliczką, o tytuł wszech wag. Właśnie mijają od tej chwili cztery lata.

Trochę to wszystko się przez ten czas zdewaluowało. Adamek uległ bokserskiej erozji, i to z własnej woli. Pięściarz, który słynął z woli walki, nie był sobą ani w pojedynku z Wiaczesławem Głazkowem, ani z Arturem Szpilką. W obu był faworytem fachowców, ale przegrywał. On sam mówi, że - przynajmniej jeśli chodzi o pojedynek ze Szpilką - ciężko pracował, być może nawet za ciężko, być może, jak mówią pięściarze, był "przejechany" na treningach.

Kiedy to słyszę, mam w oczach wizytę w Gilowicach przed jedną z jego walk w Polsce, kiedy po wieczornym treningu zakończonym gdzieś około godziny 22-23 jadł pęta kiełbasy na gorąco lub pierogi z takim apetytem, aż mu się uszy trzęsły. Nic dziwnego, że w walce z młodym, głodnym wcale nie kiełbasy, rosnącym i rozpędzającym się Szpilką, czuł się i był ociężały.

Teraz ma być inaczej. Adamek skoncentrował się na walce z Saletą, jakby był on Kliczką. - Nie mogę dopuścić, aby kibice zapamiętali mnie z walki ze Szpilką, z przegranej walki. Nie chcę, aby zapamiętali, że nie oddaję rywalowi, że nie wydaję mu wojny w ringu - mówi Adamek.

Dlatego zdecydował się na osiem tygodni harówki na zgrupowaniu w Osadzie Śnieżce w Łomnicy. Zatrudnił dr Jakuba Chyckiego, który monitorował treningi, ustawiał zajęcia wytrzymałościowe i szybkościowe tak, aby były mistrz znów poczuł szybkość, z której słynął.

Chycki, typ młodego, wiecznie dociekliwego naukowca, który permanentnie szuka marginesu do poprawy, dopasował wszystkie treningi oprócz bokserskich, którymi zajmował się wieloletni szkoleniowiec Adamka Roger Bloodworth. Dla wszystkich w ekipie Adamka oskarowa rola Chyckiego była wielkim zaskoczeniem, a co wszyscy podkreślali, jego wpływ na zgrupowanie - kapitalnym doświadczeniem. Chycki, absolwent biologii molekularnej na Uniwersytecie Jagiellońskim i AWF w Katowicach, co trzeci dzień pobierał od Adamka krew, badał kinazy, poziomy hormonów, czyli monitorował endokrynologię wysiłku pięściarza, nadzorował wysiłek na podstawie markerów stanów zapalnych czy ekspresji genów, a także układał dietę, gotował i sprawdzał treningi.

A było co sprawdzać. Adamek biegał interwały, na przykład kilka razy 90 s na maksa, przerwa 90 s, potem kilka razy 60 s na maksa, przerwa 60 s, i kilka razy 30 s znów na 100 procent możliwości. A potem zakładano mu na twarz maskę i kazano pedałować na rowerku w warunkach hipoksji, przy obniżonym poziomie tlenu. Jak zdjął maskę, fruwał.

Aby się jak najlepiej zregenerować, był co drugi dzień zgrupowa- nia w kriokomorze z temperaturą -124 st. C. I na koniec -140 st. C. W sumie około 30 wizyt.

Na jego zgrupowaniu byli też świetni sparingpartnerzy: Łukasz Janik, wyższy nawet do Salety Mariusz Wach czy Paweł Kołodziej. Adamek nie żałował pieniędzy. Rzeczywiście chce pokazać, że potrafi boksować, jak się zaweźmie. I rzeczywiście, wygląda fantastycznie, aż szkoda, że wcześniej nie zdecydował się na podobne przygotowania. Jego schyłek kariery mógłby wyglądać inaczej.

Saleta także wygląda, jakby zaraz miał startować w konkursie na Mistera Universum. Każdy 47-latek na jego widok pęka z zazdrości. On, nawet jak przegra, nie będzie miał u kibiców boksu bardziej przechlapane, niż ma. I tak uważają go za pięściarza celebrytę, dla nich nawet jego imponujące, przemyślane od początku do końca zwycięstwo nad Gołotą nie było niczym zachwycającym. Saleta nadrabia doświadczeniem, wiedzą o swoim organizmie. Jest szybki inaczej, ale wie o tym i pracuje nad siłą oraz wytrzymałością. Nimi chce zrekompensować inne braki. Tak jak przed Gołotą pracował nad szybkością, bo wiedział, że to jego przewaga nad rywalem, tak teraz będzie 110-kilową maszyną gotową na każdą rundę, do ostatniej.

Więc może jednak będzie to show. Kto wie?

Niesamowia kariera Przemysława Salety, boksera - celebryty [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.