Anthony Joshua - nowa gwiazda wagi ciężkiej. Uroda, styl, klasa. Brakuje sławy

Gdy Anthony Joshua dowiedział się, że wielki Lennox Lewis grał w szachy, aby poprawić swój boks, wynajął szachowego nauczyciela. I niedługo może zrobić szach-mat królowi boksu.

Najpierw pean ku czci Joshuy. Wypowiedział go Władimir Kliczko po 20 rundach sparingów w austriackich Alpach, gdzie przygotowywał się do jednego z pojedynków w obronie swoich tytułów mistrza wszechwag. - Nigdy nie widziałem takiego atletyzmu, takiego talentu, takiej szybkości u kogoś tak wielkiego - stwierdził dwumetrowy, 110-kilowy Kliczko, król wagi ciężkiej wersji WBA, IBF i WBO. Faktycznie z takim king kongiem jak Joshua jeszcze się nie mierzył.

I prawdopodobnie się nie zmierzy. W każdym razie nie z Joshuą, bo na razie planowana jest jego walka z podobnym do Brytyjczyka egzemplarzem rasy ludzkiej - Deontayem Wilderem (33 zwycięstwa, 201 cm wzrostu, 101 kg, 97 proc. nokautów). Kliczko może się bić już w tym roku o należący do Amerykanina i jedyny brakujący tytuł mistrza świata wersji WBC.

Ukrainiec zna już ich obu bardzo dobrze, bo również Wildera ściągnął do siebie kiedyś na sparingi. 39-letni Kliczko powoli schodzi z ringu, walka z 25-letnim Joshuą jest raczej wykluczona. Brytyjczyk, o którym fani boksu na Wyspach mówią jako o przyszłym mistrzu świata, ma karierę rozpisaną precyzyjnie i nie zamierza zbyt szybko wychodzić przed szereg. Na razie nokautuje jednego rywala po drugim, żaden z 13 pokonanych nie przetrwał trzech rund, wszyscy byli tylko przystawką. Ostatnim był sobotni przeciwnik Amerykanin Kevin Johnson, który mimo sześciu porażek nigdy nie leżał na deskach, nigdy nie przegrał przed czasem. Miał być największym wyzwaniem dla Joshuy, a wytrzymał pierwszą rundę dzięki gongowi na przerwę - gdy starcie się zakończyło, był liczony. Sędzia przerwał walkę w drugiej. Następny nieszczęśnik stanie twarzą w twarz z Joshuą 18 lipca.

Pierwszą oznaką, że w głowie Joshuy jest dokładny plan, było odrzucenie kontraktu przed igrzyskami olimpijskimi w Londynie w 2012 roku. Za podpis na umowie Joshua mógł otrzymać od ręki 50 tys. funtów. Był wówczas amatorskim wicemistrzem świata, co zresztą uważał za niesprawiedliwość i upokorzenie. Mógł złożyć podpis i jeździć złotym bentleyem. Ale miał przed sobą igrzyska w swoim mieście Londynie. Złoty medal w wadze superciężkiej - taki sam, jaki zdobył 16 lat temu Władimir, a 24 lata wcześniej Lennox Lewis - dał mu znacznie lepsze warunki na starcie. Nawet wtedy Joshua kazał czekać na siebie promotorom prawie rok, negocjował, przeciągał strunę, zanim związał się z jednym z nich. W świecie boksu, w którym hajs trzeba rzucić szybko i w dużych ilościach, postąpił wyjątkowo.

Miejsce, gdzie zaczynał boksować, też jest wyjątkowe. Ładna, nowa hala na północy Londynu. Czyste ulice, czyste samochody, spokój. Taki jest sam Joshua. Nikt nie usłyszy od niego wulgarnego słowa, obraźliwego zdania - a stało się to już regułą boksu. Nie jeździ obsesyjnie za Władimirem Kliczką jak niezrównoważony psychicznie Shannon Briggs (ostatnio pływającego na desce Ukraińca nękał z motorówki). Pochodzący z Nigerii Brytyjczyk jest przystojny, ma łagodną twarz, wielkie oczy, mówi pełnymi zdaniami. I lubi robić skróconą wersję "Ali shuffle", czyli przebierać nogami przed przeciwnikami, co onieśmielało i zastraszało rywali Muhammada Alego.

Joshua zniszczył Johnsona niemal dokładnie pół wieku po obronie przez Alego tytułu i znokautowaniu Sonny'ego Listona osławionym "niewidzialnym ciosem". Ali stanął wtedy nad leżącym Listonem i krzyczał do niego: "Wstawaj i walcz, leszczu!". Fotografia tej sceny jest jedną z ikon sportu. Brytyjczycy uważają, że przed Joshuą ściele się kariera taka, jak najsłynniejszego pięściarza w historii. Do tego jest jednak bardzo daleko, czy to w ogóle możliwe? Joshua, oprócz dobrego wyglądu, Alego nie przypomina w niczym. Prawdopodobnie nigdy nie wywrze na ludzi takiego wpływu jak najmłodszy wtedy mistrz świata wagi ciężkiej boksujący w czasach, które zdefiniowały współczesną Amerykę.

W dobie płatnych transmisji Joshua może nie wyjść poza pięściarskie środowisko. O jego istnieniu wiedzą tylko kibice boksu. I pewnie tak już pozostanie.

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.