Z premedytacją wybrano dla Szpilki (26 lat, 18-1, 13 KO) przeciwnika słabego, nieruchawego, technicznie niesprawnego, takiego, który w ogóle zaczął boksować zaledwie siedem lat temu (a ma już 39 wiosen). Cobb (18-7, 10 KO) po prostu przyjechał do Chicago jak Butch z Pulp Fiction, do odwalenia swojej roboty, nawet sekundanta miał "z urzędu". Wybrano go z rozmysłem, bo był to dla Polaka pierwszy pojedynek po dramatycznych zmianach w jego życiu.
Szpilka zmienił bowiem miejsce zamieszkania z Warszawy na Houston, trenera z Fiodora Łapina na Ronniego Shieldsa, z życia pod okiem przyjaciół i dobrych doradców w samodzielne gospodarstwo z dziewczyną i psem, autem i mikrofalą. I zrobił to niecały miesiąc temu.
Dlatego ludzie, którzy uważnie przyglądają się Szpilce i uważają go za przyszłe źródło porządnych dochodów, nie ryzykowali. Na pierwszy ogień poszedł Cobb, żywy kloc drewna.
Szpilka położył Amerykanina w pierwszej rundzie sierpowym, w drugiej Cobb przewrócił się chyba z wyczerpania po wyprowadzeniu kilku ciosów w powietrze - po jego oczach widać było, że go własne uderzenia zamroczyły - nie zdążył po tym wysiłku dojść do siebie, kiedy Szpilka uderzył znów, prawym i lewym sierpem.
Po walce Szpilka powiedział, że teraz czas na bardziej wymagającego przeciwnika. Wymienił Chrisa Arreolę, z którym Tomasz Adamek stoczył pojedynek życia w wadze ciężkiej i pokonał go na punkty, oraz Nagy Aguillerę, też trop adamkowy. Aguillera przegrał siedem z ostatnich 11 pojedynków, w tym na punkty z Adamkiem wracającym do ringu po klęsce z Witalijem Kliczką.
Arreola (36-4, 31 KO), nazywany z uporem przez polskich pięściarzy, także przez Szpilkę, "Aureolą", byłby znacznie trudniejszym rywalem. Przegrał cztery walki, w tym z Adamkiem i o tytuł mistrza świata wersji WBC Bernanem Stivernem (dwukrotnie).
Szpilka mówi też, że chętnie spotkałby się Steve'em Cunninghamem.
Na razie wraca z Chicago do Houston po łatwej robocie za - ta informacja od komentatorów Polsatu - 100 tys dolarów.
Ćwiczy tam kilka kilometrów od mieszkania, w Plex Gym, miejscu bardziej znanym zawodnikom amerykańskiego futbolu. Jego właściciel i dyrektor Danny Arnold jest byłym cornerbackiem, czyli skrzydłowym obrońcą, Texas State University. Założył nowoczesny ośrodek, w którym zawodnicy przechodzą rehabilitację po kontuzjach, odzyskują formę, ale przede wszystkim rozwijają talenty dzięki specjalistycznym ćwiczeniom.
Boks jest tam trochę na uboczu, choć pięściarze korzystają ze wszystkich dobrodziejstw ośrodka. A już bardziej znanego trenera niż Ronnie Shields trudno znaleźć w Teksasie. Od wielu lat pracuje w Stafford. Ćwiczył z Evanderem Holyfieldem, Mikiem Tysonem w najlepszych momentach ich kariery, z Arturo Gattim, Andrzejem Gołotą przed pojedynkiem z Riddickiem Bowe'em (razem z Lou Duvą i Rogerem Bloodworthem) oraz z Adamkiem przed pojedynkiem z Arreolą. Gołota i Adamek zrezygnowali z pomocy Shieldsa. Wybierali treningi koło domu, choć wiadomo było, że ich trenerzy z sąsiedztwa Sam Colonna i Roger Bloodworth nie są z najwyższej półki.
Szpilka nie tylko wygląda na bardziej zdeterminowanego, ale również nie ma tylu rodzinnych i przyjacielskich zobowiązań co tamci.
- Mamy świetny kontakt z trenerem. Jestem zachwycony tym, co tu zastałem, tym, jak dostaję po d..., już od pierwszego treningu. To dopiero początek harówki. Dokładnie o to mi zawsze chodziło - opowiadał Sport.pl Szpilka.
Shields, jako były pięściarz niższych kategorii, kładzie nacisk na boksowanie, lewe proste (w przypadku mańkuta Szpilki prawe proste), pracę nóg. Zajmuje się techniką. Co pięściarz ma w głowie, to nie jego sprawa, a z tym u Szpilki mogą być kłopoty, zważywszy na to, że już dwukrotnie wdał się w bójkę z innymi pięściarzami poza ringiem. Z tym problemem nawet Houston może nie dać rady.
Dla Szpilki - po porażce z dzisiejszym przeciwnikiem Władimira Kliczki Bryantem Jenningsem i zwycięstwie na punkty ze zmęczonym boksem Adamkiem - wyjazd do Ameryki jest jak skok w nadprzestrzeń. Ryzykowne to, ale jeśli podróż nie zakończy się rozbiciem o jakąś gwiazdę albo kraksą w czarnej dziurze, Szpilka przedostanie się w inny wymiar boksu. Zdobędzie sławę i majątek, o jakich chuligan z Wieliczki nie mógł nawet marzyć.
Jednak nie wszystkim w USA się udało - oprócz Gołoty i Adamka były przecież przypadki Przemysława Salety i Marka Piotrowskiego.
Najbogatszy sportowiec świata chwali się forsą.
źródło: Okazje.info