Boks. Ukraiński "Car" na drodze Adamka do wymarzonej walki z Kliczką

W nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu Tomasz Adamek będzie chciał zrobić wszystko, by przesunąć w czasie swoją bokserską emeryturę. Jeśli przegra z niepokonanym dotychczas Wiaczesławem Głazkowem, to czekają go już tylko walki "pod publiczkę", jak np. starcie z Krzysztofem Włodarczykiem lub Arturem Szpilką. Jeśli zaś "Góral" pokona Ukraińca, to będzie już tylko o krok od starcia z mistrzem wagi ciężkiej Władimirem Kliczką.

Gdy we wrześniu 2011 roku potwornie poobijany Adamek opuszczał ring na wrocławskim stadionie po porażce z Witalijem Kliczką, z pewnością nie spodziewał się, że aż tyle czasu może mu zająć powrót na szczyt wagi ciężkiej. Do tego szczytu pozostały mu zaledwie dwa kroki, a pierwszy z nich chce wykonać w tę sobotę. Walka ta miała się odbyć już w listopadzie, jednak wówczas została przełożona, gdyż Adamek zachorował na grypę.

W amerykańskim Bethlehem rywalem Polaka będzie młodszy o osiem lat Ukrainiec, który - jak zaznacza komentator Andrzej Kostyra - jest na początku swojej amerykańskiej drogi, tak jak dziewięć lat temu Polak. - To będzie bardzo trudna walka dla Adamka, bo rywal jest głodny sukcesów. Tak głodny jak kiedyś Adamek, gdy przyjeżdżał do USA - mówi Kostyra w rozmowie z Orange Sport.

Głazkow, który w 2008 roku zdobył na igrzyskach w Pekinie brązowy medal, deklaruje, że dodatkową motywacją jest dla niego obecna sytuacja na Ukrainie, a zwycięstwo nad Polakiem chce zadedykować właśnie Ukraińcom: - Bardzo się martwię o moją rodzinę. To dla moich rodaków pokonam Adamka. Mam nadzieję, że kiedy będą oglądać nasz pojedynek, na chwilę zapomną o tej całej polityce - powiedział pięściarz w wywiadzie dla Super Expressu.

Klucz do wagi ciężkiej leży na Ukrainie

To właśnie ojczyzna Głazkowa targana wewnętrznymi, a ostatnio także zewnętrznymi niepokojami determinuje teraz sytuację w światowej wadze ciężkiej. Witalij Kliczko, który zaangażował się w politykę, ani myśli o kolejnych walkach, a federacja WBC przyznała mu już tytuł "czempiona emeritusa". O wakujący tytuł mistrza świata tej federacji walczyć będą z kolei dwaj najlepsi pięściarze w rankingu tej organizacji - Bermane Stiverne i Chris Arreola.

O ile w rankingu federacji WBC Adamek jest dopiero dziewiąty i nie ma co nawet marzyć o drugiej szansie walki o pas, o tyle w klasyfikacji IBF jest na czwartej pozycji. Ewentualne zwycięstwo nad Ukraińcem dałoby mu awans na drugie miejsce i aby walczyć o pas z Władimirem Kliczką, musiałby jeszcze pokonać Kubrata Pulewa z Bułgarii.

Takiego przebiegu wypadków nie wyklucza menedżer ukraińskiego mistrza Bernd Boente: - Adamek? Jest na tyle interesującym pięściarzem, że jeśli w dobrym stylu pokona wszystkich kolejnych rywali, to jego walka z Władimirem stanie się jak najbardziej realna - mówi Niemiec w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

- Jeżeli przyszłoby nam organizować tę walkę, to najbardziej logiczną lokalizacją byłaby Polska. Impreza w waszym kraju, podczas której z Adamkiem walczył Witalij Kliczko, udała się perfekcyjnie. Może ponownie stadion we Wrocławiu, może Warszawa? Wszystko jest możliwe - dodaje Boente, zastrzegając jednak, że teraz Kliczko skupia się wyłącznie na pojedynku z Australijczykiem Aleksem Leapaiem, który odbędzie się 26 kwietnia.

Adamka bój o przyszłość

Istnieje jednak również taki scenariusz, w którym Pulew, zamiast walczyć z Adamkiem, zmierzy się od razu z Kliczką, jednak wszystkie te spekulacje mogą się okazać bezużyteczne, jeśli Polak nie pokona w sobotę Głazkowa. A scenariusz taki nie jest wykluczony, gdyż w swoich ostatnich walkach Adamek nie zachwycał, a gdy niejednogłośnie pokonał na punkty Steve'a Cunninghama, to nie wszyscy uznali to za sprawiedliwy werdykt. W tym samym miejscu, w którym Polak w ten weekend zmierzy się z Ukraińcem, oglądaliśmy w grudniu 2012 roku wolnego, ospałego i asekuracyjnie walczącego naszego najlepszego obecnie rodaka w wadze ciężkiej.

Adamek zapewnia jednak, że zwycięstwo nad Głazkowem będzie dla niego formalnością i twierdzi tak, mimo że ostatni pojedynek stoczył niecałe osiem miesięcy temu (wygrana na punkty z Dominickiem Guinnem). Polak deklaruje, że jest w bardzo dobrej dyspozycji, a każdy kolejny trening z Rogerem Bloodworthem daje mu bardzo wiele.

- Bloodworth zapewnia, że Tomek w poprzednim roku spędził 50 tygodni na sali treningowej i że jest w formie. Po jednym z ostatnich treningów Roger pokazywał dziennikarzom pęknięte szkła w okularach. Podobno podczas tarczowania jeden z ciosów Adamka przeszył powietrze, ale podmuch powietrza był tak duży, że trenerowi aż pękły szkła w okularach. To świadczy o tym, że Adamek jest w niezłej formie - mówi z kolei Kostyra.

Nie wiadomo, na ile wiarygodna jest ta opowieść, jedno jest natomiast pewne - jeśli Polak w sobotę przegra, to stanie się kolejnym po Andrzeju Gołocie polskim pięściarzem wagi ciężkiej, który mimo ogromnych pokładanych w nim nadziei nie zdołał sięgnąć po upragniony pas w królewskiej kategorii wagowej. Jeśli natomiast podczas gali w Bethlehem, reklamowanej jako "Gala na Rozdrożu", odniesie pięćdziesiąte zwycięstwo w karierze, to przesunie w czasie swoją bokserską emeryturę. A pomóc w tym, by w wieku 37 lat Adamek nie musiał już zaczynać myśleć o "odcinaniu kuponów" od swojej kariery, ma nowy utwór, który "wprowadzi" Polaka na ring:

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.