Boks. Włodarczyk - Czakijew. Przed Polakiem Schody Kapitonowa

Mistrz olimpijski z Pekinu Ingusz Rahim Czakijew wie, że Krzysztof Włodarczyk umie bić się do ostatniej sekundy. I tego spodziewa się w piątkowej walce w Moskwie o tytuł mistrza świata kategorii juniorciężkiej. Relacja na żywo na Sport.pl od godziny 20.

Rahim Rusłanowicz Czakijew jest spokojnym, miękko mówiącym Inguszem, który chyba tylko z wyglądu - gęste, zrośnięte brwi, kruczoczarne włosy - wypełnia stereotyp górala z Kaukazu.

Zresztą od przeprowadzki do Hamburga w 2009 roku tylko na wakacje przyjeżdża do rodziców do Nazrania. Tam nie tylko jest niebezpiecznie - wkrótce po przenosinach z Rosji w zamachu samobójczym w byłej stolicy Inguszetii zginęło 20 osób, a 138 zostało rannych - ale nie ma też pracy. Rodzice Czakijewa wędrowali za nią po całym ZSRR, on sam urodził się w syberyjskim Tobolsku nad Irtyszem, a sportową młodość spędził 1600 km na zachód - w wojskowym klubie w Samarze nad Wołgą.

W Hamburgu okazało się, że nawet mistrz olimpijski nie musi mieć drogi usłanej różami. Firma Universum Box Promotion - kiedyś w jej barwach walczyli Dariusz Michalczewski, bracia Kliczko i inni wspaniali pięściarze - z którą podpisał kontrakt przybysz z Rosji, właśnie zaczęła się rozpadać. Teraz spółką rządzi sądowy likwidator, a poprzedni zarządzający dymiącymi resztkami Kazach Waldemar Kluch - oficjalnie wciąż promotor Czakijewa - został zatrzymany przez policję za atak na konkurującego z nim bokserskiego menedżera.

Jak powiedział promotor Włodarczyka Andrzej Wasilewski, Kluch zza krat więzienia wysyłał delegatów na rozmowy z Polakami, co zresztą nie było takie trudne, skoro pojedynek organizuje jego syn. Odbędzie się on w kompleksie Kryłatskoje, na dalekich peryferiach Moskwy, tuż obok kolarskiej trasy zwanej Schodami Kapitonowa, gdzie Czesław Lang nie utrzymał koła słynnemu Siergiejowi Suchoruczenkowi i walczył o srebro z Jurijem Barinowem na igrzyskach w 1980 roku.

W boksie zawodowym nie ma srebrnego medalu. Włodarczyk jako mistrz świata wersji WBC będzie musiał pokonać mistrza olimpijskiego, który mistrzem świata w 2007 roku nie został tylko z powodu gapiostwa rosyjskich trenerów w narożniku. Był lepszy, ale 23 sekundy przed końcem finału stracił decydujący punkt z Włochem Clemente Russo i nie zadał ani jednego ciosu do ostatniego gongu. Tylko się bronił, bo sądził, że wygrywa. Jak Wojciech Rżany w Atenach, który w bardzo podobny sposób wydarł klęskę ze szponów zwycięstwa.

Na dodatek Włodarczyk musi się zmierzyć z jeszcze jednym poważnym problemem, czyli z mańkutem. Każdy wie, że mańkut co chwila walczy z praworęcznym, więc - jeśli wygrywa, a Czakijew jest niepokonany - musi umieć to robić. Praworęczny walczy z mańkutem od święta i zwykle nie umie tego robić, przeżywa katusze. Na przykład Tomasz Adamek pierwsze deski zaliczył z rąk mańkuta, słabego rumuńskiego pięściarza. Leworęczny, malutki Chris Byrd zdobywał tytuły nawet w wadze ciężkiej. Włodarczyk przez ostatnie dziesięć lat, podczas których stoczył 30 walk, spotkał się zaledwie z dwoma leworęcznymi pięściarzami i z każdym stoczył ciężki pojedynek do ostatniego gongu, choć nie byli klasy Czakijewa.

Obaj piątkowi przeciwnicy mają mocny cios, przewaga techniczna jest po stronie Ingusza, który doskonale wie, że musi przygotować się na walkę do końca. - Oglądałem pojedynki Krzysztofa z Francisco Palaciosem, a przede wszystkim z Dannym Greenem. Nie będę dążył za wszelką cenę do nokautu, bo muszę zachować rezerwy na ostatnie starcia - powiedział Czakijew.

Green padł na deski w 11. rundzie z wyczerpania i po niezmordowanych atakach Polaka w ostatnich starciach. W chwili nokautu na wszystkich kartach sędziowskich był remis.

Tamta walka również toczyła się na terytorium przeciwnika.

Włodarczyk przebąkuje, że po zwycięstwie pomyśli o przeniesieniu się do wagi ciężkiej, gdzie cięższe są ciosy i pieniądze do wzięcia. Teraz Polak trochę narzeka na swoich promotorów, że honorarium jest za małe, ci zaś zapewniają, że Włodarczyk zarobi dwukrotnie więcej niż za pojedynek w Australii. A wtedy mówili, że wynagrodzenie jest bajońskie - jak na wagę juniorciężką, ciut lekceważoną, bo to ani wirtuozi z półciężkiej, ani prawdziwe chłopy z ciężkiej.

Jeśli Czakijew wygra, Włodarczyka czeka rewanż - taki zapis istnieje w umowie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA