Boks. Dlaczego Juan Manuel Marquez tak zbił Manny'ego Pacquiao

Manny Pacquiao płacze po ciężkim nokaucie. Płaczą jego żona i matka. - Nie bij się więcej! - proszą po obejrzeniu dramatycznej porażki z zaskakująco umięśnionym jak na wagę półśrednią Juanem Manuelem Marquezem

O każdym ciosie dowiesz się z telefonu. Dzięki aplikacji Sport.pl Live ?

Kiedy już Pacquiao, jeden z najlepszych pięściarzy świata, były mistrz w ośmiu kategoriach wagowych, pozbierał się z ringu po perfekcyjnym ciosie Márqueza w szóstej rundzie, w Ameryce zaczęły się dyskusje, dlaczego Filipińczyk, który przyjął już kilka podobnych uderzeń Meksykanina, tym razem padł jak rażony gromem.

Gołym okiem było widać, że Márquez zmężniał, jeśli można tak powiedzieć o 39-letnim pięściarzu, a w trzeciej rundzie, kiedy Pacquiao po raz pierwszy upadł na deski - że jego uderzenia mają większą moc niż w trzech poprzednich pojedynkach z Filipińczykiem. - Normalnie z wiekiem idzie to w drugą stronę - powiedział trener Filipińczyka Freddie Roach, ale nie chciał kontynuować tematu.

"New York Times" przypomniał jednak, że Márquez współpracował przez lata i wciąż współpracuje z Angelo Hernandezem, znanym wcześniej jako Angel Heredia, czyli jednym ze złych bohaterów afery dopingowej BALCo. Heredia był głównym dostarczycielem zakazanych środków - EPO, hormonu wzrostu i insuliny - lekkoatletom, w tym Marion Jones i Timowi Montgomery'emu, a także baseballiście Barry'emu Bondowi, który jest w Ameryce bardziej znany niż dwoje sprinterów. - To poważna sprawa. Bond wali w piłkę, pięściarze obrywają w mózg - powiedział promotor Gary Shaw niezwiązany z sobotnią walką.

Boks zawodowy jest na razie wielką prerią do zaorania, jeśli chodzi o walkę z dopingiem. Od pięściarzy nie wymaga się testów podczas obozów przygotowawczych. Próbki pobierane są co najwyżej podczas walk o tytuł mistrza świata - to przypadek Mariusza Wacha przyłapanego na dopingu w walce z Władimirem Kliczką.

Przed sobotnim pojedynkiem w Las Vegas nie przeprowadzono testów w ogóle. Federacje bokserskie oraz sportowe komisje stanowe nie mają umów z agencjami antydopingowymi i w tej sprawie panuje nomen omen wolnoamerykanka. Niekiedy amerykańscy promotorzy zamawiają testy antydopingowe w Voluntary Anti-Doping Association (czyli ochotniczo), ale ponieważ kilka razy pracownicy stowarzyszenia wykryli doping, już tego nie robią. Tak stało się między innymi w przypadku Andre Berto, którego czerwcową walkę z Victorem Ortizem odwołano ku wściekłości promotora Oscara de la Hoi.

Sprawa nie dotyczy tylko boksu za oceanem. W Polsce - jak twierdzi Dariusz Błachnio z komisji do zwalczania dopingu w sporcie - testy na galach można policzyć na palcach obu rąk i dotyczą niemal wyłącznie pojedynków grupy promotora Andrzeja Wasilewskiego. Gdy jego pięściarz Krzysztof Włodarczyk ma w planie pojedynek w obronie tytułu w Łodzi czy Bydgoszczy, Wasilewski - wiedząc, że nadzorca ze światowej federacji będzie tego od niego żądał - po prostu zamawia przeprowadzenie testów po pojedynku. Na mniejszych galach nikt nikogo nigdy nie zbadał, przy czym nie chodzi tu tylko o ryzyko ewentualnej wpadki dopingowej i kłopotów, ale też o koszty ściągnięcia urzędników agencji i samej analizy.

Pacquiao posądzany o doping przez Floyda Mayweathera Jr. od kilku lat walczy o dobre imię. Między stronami doszło do ugody, bo Floyd nie miał żadnych dowodów. Skąd miałby je mieć? Ich walka marzenie, prawdopodobnie najbardziej lukratywny pojedynek w historii boksu, raczej już nigdy nie dojdzie do skutku.

W telewizji filipińskiej żona małego wielkiego pięściarza Jinkee oraz matka Dionisia ze łzami w oczach zaklinają go, aby dał sobie spokój z ringiem. Będzie to dla niego, zaledwie 34-letniego zawodnika, bardzo trudny wybór, a widać, że Pacquiao ma kłopot z podjęciem decyzji o tym, co robić w przyszłości. Jest politykiem, senatorem - buduje wręcz polityczną dynastię, bo żona startuje w wyborach na wicegubernatora prowincji Sarangani, a młodszy brat na kongresmena sąsiedniej prowincji South Cotabato. Wydaje też płyty z muzyką, gra w filmach, pojawia się w talk-show, jego celebryckie kilkudziesięcioosobowe otoczenie towarzyszy mu przy okazji każdego ringowego starcia. Od tego można się uzależnić.

Decyzja o zakończeniu kariery będzie tym trudniejsza, że promotor obu pięściarzy Bob Arum myśli o piątym starciu Márquez - Pacquiao.

Kto by nie myślał. Pula dla dwóch bohaterów sobotniej walki to ok. 35 mln dol.

Mitt Romney przyniósł pecha Manny'emu Pacquiao? 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.