- Wach zebrał naprawdę dużo w tym pojedynku, dlatego mam dla niego wiele szacunku, gdyż cały czas starał się dalej robić swoje. W ósmym starciu sędzia omal nie zatrzymał walki, a jego narożnik wypuścił go do dziewiątego. Szczególnie za to ma u mnie szacunek - dodał 36-letni pięściarz z Ukrainy, w przeszłości mistrz olimpijski z Atlanty z 1996 roku.
Młodszy z braci Kliczko odniósł się również do sytuacji ze śmiercią jego legendarnego trenera Emanuela Stewarda na dwa tygodnie przed spotkaniem z Mariuszem w Hamburgu.
- Możecie sobie wyobrazić, że to nie było łatwe dla całego naszego sztabu. Z pewnością miało to na nas jakiś wpływ. Będę za nim tęsknić, ponieważ wszystko, co kojarzy mi się z treningiem i boksem, kojarzy mi się również z nim. On ukształtował mój charakter i mnie jako zawodnika - podkreślił Władimir i nie omieszkał po raz kolejny zaatakować szkoleniowca Polaka, Juana De Leona, który sugerował, że być może walka zostanie odwołana.
- Byłem bardzo zawiedziony jego wypowiedziami. Odczytałem to w taki sposób, że to koniec Emanuela Stewarda, a co za tym idzie również mój koniec. Dlatego kiedy Emanuel umarł, traktowałem ten pojedynek bardziej serio niż kiedykolwiek. To wszystko zmotywowało mnie jeszcze bardziej - przyznał champion.
- Od połowy naszej potyczki starałem się skończyć Wacha przed czasem. Nie chciałem tego rozgrywać taktycznie, tylko go znokautować. On pozostał na nogach, za co należy mu się szacunek - zakończył Kliczko.
Więcej o walce Kliczko - Wach i innych pojedynkach przeczytasz na stronie bokser.org ?