Kabaret starszego pana, czyli Evander Holyfield nie kończy kariery

Evander Holyfield, mistrz wszechwag, stracił wszystkie pieniądze i kawałek ucha na dodatek, mówi wolno i bełkotliwie, ale mimo to nie chce zejść z ringu nawet po pięćdziesiątce

Nie umiemy się powstrzymać na Facebook/Sportpl ?

Impreza urodzinowa odbyła się wczoraj w Beverly Hills w Los Angeles. Był na niej obecny hodowca gołębi Mike Tyson. Holyfield i Tyson - te nazwiska są razem na zawsze po ich dwóch walkach w 1996 i 1997 roku, najlepszych pięściarskich legend.

Spotkali się w Colorado Springs w roku 1984, podczas obozu kadry szykującej się do igrzysk w Los Angeles. Nikt nie chciał sparować z Tysonem, młodym byczkiem z nowojorskiego Brooklynu, więc trener reprezentacji Pat Nappy poprosił Holyfielda, pięściarza niższej kategorii. Ten bez zastanowienia wszedł do ringu, choć Tyson był o 12 kilo cięższy. Dziesięć minut później trenerzy musieli wyrzucać pięściarzy z ringu, bo sparing zamienił się w wojnę i brutalne mordobicie.

Następne było zgrupowanie w Gonzalez w Teksasie, tuż przed zapaleniem olimpijskiego znicza. Tyson przegrał co prawda rywalizację o miejsce w drużynie z Henrym Tillmanem, ale był na obozie jako rezerwowy. Holyfield pokonał wcześniej faworyta, niezłego łobuza z Detroit Ricky'ego Womacka, i był już pewien występu na igrzyskach. Pewnego wieczoru drużyna grała w świetlicy w bilard, przegrany wypadał na koniec kolejki - oprócz Tysona, który wchodził do gry, kiedy chciał, po prostu zabierając białą bilę. Nikt się nie przeciwstawiał. Tyson miał już swoją czarną legendę. Przyszła kolej na Holyfielda i Tyson chciał się wepchnąć. Wziął ze stołu bilę, Holyfield powiedział: "Teraz ja gram", chwycił kij w dwie dłonie, grubszym końcem do góry. Tyson odstawił bilę na stół.

Więc kiedy przyjaciel i doradca Holyfielda Jim Thomas został poproszony przez pięściarza, aby doprowadził do walki z Tysonem w 1996 roku, wiedział, że Evander nie przestraszy się "Najgorszego Człowieka na Ziemi". A można było mieć wątpliwości, bo większość przeciwników "Bestii" umierała ze strachu już w szatni, na schodach do ringu potykała się o własne plączące się nogi. Może nie była to walka Dawida z Goliatem, ale jest faktem, że Holyfieldowi nikt nie dawał szans na zwycięstwo. Poza Thomasem i nim samym. Wchodził do ringu jak natchniony prorok, gospelując głośno jeden z psalmów Dawida.

W pierwszej walce Tyson został znokautowany w 11. rundzie.

W drugiej doprowadzony do furii odgryzł Holyfieldowi kawałek ucha, zresztą dopiero za drugą próbą. Wtedy nikomu nie było do śmiechu, pojedynek omal nie skończył się rozróbami w Las Vegas. Gdy spotkałem się z Jimem Thomasem w 2010 r., przy butelce wina opowiadał o grozie wieczoru, kiedy słychać było strzały z broni palnej, a on na cito, szukał ochroniarza, wyciągając z tłumu wielkiego, czarnoskórego młodzieńca. Przy drugiej dodał, że był to dwumetrowy Michael Grant, który później stał się jego pięściarzem. Musiała to być niezła scena: Grant przebija się przez tłum w kasynie, za nim drepcze Thomas, biały, łysy facet, w ręku ma kubek z lodem, w którym leży krwawy strzęp, kawałek ludzkiego ucha.

Teraz Holyfield i Tyson na ten temat dowcipkują. Kiedy Holyfield firmował ostatnio swój nowy sos do grillowania, zaćwierkał na Twitterze: "Mój sos sprawi, że będziesz chciał posmakować ucha!", na co Tyson odpowiedział: "Ucho Holyfielda smakowałoby lepiej z jego nowym sosem do grillowania! Sprawdź", co zostało zretwitterowane przez córkę Holyfielda Evette.

Wczoraj Holyfield skończył 50 lat, mówi bełkotliwie, bo przez 30 lat kariery dostawał w głowę od wszystkich najmocniejszych ludzi ringu, można powiedzieć największych kafarów: od Riddicka Bowe w kultowej pięściarskiej trylogii wagi ciężkiej, od Tysona, Lennoksa Lewisa, George'a Foremana, Larry'ego Holmesa, Michaela Moorera, Bustera Douglasa (na pierwszym pogromcy Tysona Holyfield zdobył swój pierwszy tytuł w kategorii wszechwag). Jako jedyny w dwustuletniej historii nowoczesnego boksu zdobył cztery razy tytuł mistrza w najcięższej kategorii, zarobił 300 mln dol. w ringu i wszystko stracił.

Nawet Mike Tyson przepuścił o 50 mln dol. mniej.

Obaj wpisują się w amerykański szok posportowy. Statystki ligi futbolu amerykańskiego (NFL), ulubionej dyscypliny Amerykanów, mówią, że 78 proc. zawodników w dwa lata od zakończenia kariery ogłasza bankructwo. W ten sposób kończy też 60 proc. byłych zawodowych koszykarzy.

Dziś Holyfield żyje w mieszkaniu na przedmieściu Atlanty. Jego 109-pokojowy pałac (ze schodami z marmuru z Carrary i 50-metrowym basenem), przy którym Biały Dom wygląda jak kurnik, a rezydencja Carringtonów jak przyparkingowa cieciówka - został zlicytowany razem z 100-hektarowym parkiem za 7,5 mln dol.

Holyfield musi zapłacić prawie 400 tys. dol. zaległych opłat za edukację 19-letniej córki Emani. W kolejce są i inne zobowiązania. Pięściarz gubi się tu w rachunkach. Nic dziwnego - w sumie ma dwanaścioro dzieci z sześcioma kobietami. Sorry, sprzedażą sosu na to wszystko nie zarobi.

Wszystkie niepotrzebne ekstrawagancje, które teraz ciągną go w dół, dają się łatwo wytłumaczyć.

Holyfield był zawsze dumny z tego, że on, czarne dziecko Południa, doszedł do bogactwa. Gdy się urodził, w jego okolicach w Alabamie czarni siedzieli w publicznych autobusach na miejscach z tyłu, a biali z przodu, a jak jakiś demonstracyjnie usiadł obok kierowcy, to wylatywał przez okno, Ku-Klux-Klan hasał i organizował pobicia i lincze buntujących się czarnych. Evander marzył o wielkiej rodzinie, która mogłaby mieszkać razem. Sam z takiej pochodził, bo był najmłodszym z dziewięciorga rodzeństwa wychowywanego żelazną ręką przez matkę Annie Mai Holyfield. Dlatego nawet po rozwodach część jego byłych żon wciąż mieszkała w rezydencji w Fayette, gdzie oprócz głównego pałacu są i inne budynki.

Holyfield miał wczoraj, w dniu urodzin, ogłosić zakończenie kariery. Jego plany przeciekły do mediów, kilka dni temu napisał o tym ESPN. - Obudziłem się i stwierdziłem, że jeszcze nie czas - powiedział w czwartek, bo chyba wciąż nie potrafi wyjść z ringu i wciąż czeka na telefon z propozycją walki. Marzy nawet o Kliczkach i mówi o tym, że byłby w stanie ich pokonać. Tyle że oni nie chcą bić starszego pana, bo byłby to raczej smutny kabaret.

Jego pierwszy trener Carter Morgan po pierwszej walce w Warren Street Boys Club w Atlancie powiedział do ośmioletniego smyka: - Chłopaku, masz talent i oko! Jak będziesz ciężko pracował, będziesz mistrzem świata wszechwag. - Ale ja mam dopiero osiem lat! - odpowiedział Holyfield, któremu rękawice sięgały niemal po łokcie. Morgan oświadczył z powagą: - Wierz mi, synu, nie zawsze tak będzie.

Evander Holyfield

189 cm wzrostu, 100 kg wagi

44 zwycięstwa, 29 nokautów, 10 porażek, 443 rundy

Ostatnia walka w maju 2011 roku - wygrana przez nokaut w 10. rundzie z 47-letnim Brianem Nielsenem

Trener radzi Mariuszowi Wachowi: ? Złam szczękę Kliczce

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.