Boks. Odrażający, sekowani, źli, ale sprzedają bilety

Niesłychana rzecz polega na tym, że potężne brytyjskie media odwróciły się tyłem do zagłaskiwanego jeszcze niedawno pupila Davida Haye'a

O sobotnim, 10-rundowym pojedynku Davida Haye'a z Dereckiem Chisorą w wadze ciężkiej nie sposób znaleźć informacji na prestiżowej stronie Boxrec.com, choć są tam dane o każdej walce w każdej kategorii w każdym miejscu świata od zarania nowoczesnego boksu - czyli około 1,3 mln pojedynków stoczonych przez prawie 370 tys. pięściarzy przez ostatnie 150 lat lub więcej. Można tam znaleźć, kto z kim o co stoczy ile rund w dziurach Kazachstanu lub Chile, ale nie o walce Chisory z Haye'em na stadionie West Ham United w Londynie.

W londyńskim "Timesie" powstał jeden tekst, druzgocąca publicystyka napisana przez guru brytyjskich dziennikarzy Simona Barnesa, o tym, że on sam wycofuje się z walki o zakaz boksu na Wyspach, czuje się już niepotrzebny, bo Haye i Chisora są w tym względzie o niebo skuteczniejsi.

"Guardian" informuje o sobotnim starciu sucho, wykorzystując depesze serwisów agencyjnych, choć ma świetnych korespondentów pięściarskich. BBC pisze zdawkowo, marginalizując wydarzenie - link do małego artykułu na pierwszej stronie sportowej BBC jest jednym z 15 dotyczących wydarzeń drugorzędnych i jednym z 70 na pierwszej stronie serwisu - najmniejszym. "Daily Mail" tytułuje: "Farsa! Zapomnij o dwóch krzykaczach, bądź z nami na prawdziwej walce. W Las Vegas z King Khanem [Amir Khan walczy z Dannym Garcią o tytuł mistrza świata WBC wagi juniorpółśredniej]. Haye i Chisora zhańbili kraj!".

Pojedynek sponsoruje brukowiec "The Sun".

Żeby sobie uświadomić wagę tego, co się dzieje, trzeba przypomnieć, kim był David Haye jeszcze rok temu, a zwłaszcza przed pojedynkiem z Władimirem Kliczką - ulubieńcem, bohaterem, celem pielgrzymek. Reportaże z Big Bear w Kalifornii, gdzie się przygotowywał, były normą, wizyty Justina Bibera w gymie, tweetowanie z gwiazdami show-bizensu, rauty - codziennością. Brakowało szlacheckiego tytułu, orderu podwiązki, ptasiego mleka. Aroganckie wypowiedzi brane były za błyskotliwość, chamskie obrażanie rywali - za skrzący dowcip.

To porażka z Kliczką anulowała niebotyczny obszar tolerancji wobec Haye'a, ale to, co stało się na konferencji po pojedynku Witalija Kliczki z Dereckiem Chisorą w Monachium i później. Chisorze - notorycznemu rozrabiace z ADHD - puściły nerwy, gdy pojawił się na niej Haye i zaczął perorować. Sprowokowany Chisora wyszedł zza stołu konferencyjnego i zaszarżował na Haye'a. Ktoś krzyczał: "Run, David, run!", ale Brytyjczyk nie uciekł, ale skontrował atak między innymi z pomocą stojaka na kamerę i butelki.

W rozróbie, jaka potem wybuchła, dostało się trenerom zawodników, polała się krew z głowy i wargi. Największe wrażenie zrobiły słowa Chisory wykrzyczane w niezwykłym nawet jak na boks ataku furii: - Haye, przysięgam Bogu, dorwę cię, zastrzelę i spalę!

Jak stwierdził później promotor Chisory Frank Warren - sam w przeszłości zamieszany w skandaliczne incydenty, niemal śmiertelnie postrzelony w 1989 roku - aby wypowiedzieć takie słowa przed 250 przedstawicielami światowych mediów, trzeba być niespełna rozumu.

Słowa Chisory oraz bójka stały się przedmiotem dochodzeń bawarskiej policji, bokserskich federacji oraz sportowych gremiów Wielkiej Brytanii.

W konsekwencji urodzonemu w Zimbabwe Chisorze brytyjska federacja boksu zawiesiła licencję. Haye wcześniej sam się jej zrzekł, deklarując koniec kariery.

Obaj jednak postanowili wykorzystać emocje kibiców i już trzy miesiące po rozróbie podpisali kontrakt na pojedynek. Ponieważ zarządzający boksem na Wyspach nie przywróciliby im licencji, postarali się o takowe w luksemburskiej federacji. Miesiąc temu Luksemburczycy zostali wykluczeni z Europejskiej Federacji Boksu olbrzymią większością głosów - oddano 226 głosów za wykluczeniem i tylko 14 przeciw.

Ale walka się odbędzie. Pierwszego dnia sprzedano 17 tysięcy biletów. W sumie kilka dni przed pojedynkiem zajętych jest już 29 tysięcy miejsc na 40-tysięcznym stadionie West Hamu. Pięściarze na konferencji przedzieleni byli groteskową metalową siatką i wymieniali obelgi. Zgodzili się co do dwóch spraw - znokautowany zapłaci 20 tysięcy funtów na cele charytatywne oraz obaj poddadzą się testowi krwi na obecność dopingu.

- Kilku dziennikarzy jest przerażonych walką i próbowało sprzedać to przerażenie publice, ale kibice tego nie kupili - powiedział Haye.

W Polsce pojedynek pokaże Polsat Sport. Początek od 19.

Zero kontrowersji, żartów i luzu? To nie Facebook/Sportpl ?

Więcej o: