W ostatnich latach nastąpił wysyp zawodników, jak Francuz, były mistrz świata kategorii juniorciężkiej, jeszcze wcześniej pięściarz wagi półciężkiej. Marco Huck, Tomasz Adamek, David Haye (jemu akurat na krótko udało się spełnić marzenie o tytule, kiedy pokonał na punkty giganta z Rosji Nikołaja Wałujewa) też walczyli w juniorciężkiej, a nawet w półciężkiej.
Są nieduzi jak na wagę ciężką, ale ruchliwi, zadają mnóstwo ciosów, forsują wysokie tempo i dzięki temu zapewniają dobre widowisko - jeśli walczą z pięściarzami, którzy nie nazywają się Kliczko. Bo jeśli biją się z nimi, pojedynki są jednostronne. W dwóch ostatnich - z Haye i Adamkiem - bracia Kliczko wygrali wszystkie starcia. Do tego Witalij dołożył wygraną w każdej z 12 rund pojedynku z 109-kilowym, czyli pod względem wagi regularnym "ciężkim", ale niewysokim Chisorą. I to mimo kontuzji barku, jakiej nabawił się w czwartym starciu.
Mormeck (181 cm wzrostu i 98 kg, czyli dokładnie tyle, co Chris Byrd, Mike Tyson, Joe Frazier, Sonny Liston i wielu innych byłych mistrzów królewskiej kategorii) należy właśnie do grupy pięściarzy, którzy gdyby się urodzili kilkadziesiąt lat temu - panował wówczas podobny profil fizyczny w wadze ciężkiej, jaki oni reprezentują - rzeczywiście mogliby wycisnąć swoje piętno ("Marksman", czyli właśnie "odciskający piętno", to pseudonim ringowy Mormecka, który nadali mu kibice w akcji na jego stronie internetowej).
Teraz Mormeckowi bukmacherzy nie dają żadnych szans na naznaczenie Kliczki własną pieczęcią, choć są pojedynczy pięściarze, którzy nie skreślają go całkowicie przed sobotnim pojedynkiem. Należy do nich Lamon Brewster, były mistrz WBO. Tej opinii nie można lekceważyć, bo Brewster - autor bodaj najszybszego nokautu w historii pojedynków o tytuł w wadze ciężkiej, kiedy w 53 sekundy rozprawił się z Andrzejem Gołotą, kładąc go w tym czasie trzy razy na deski, przy czym pierwszy raz w 9. sekundzie - to ostatni pięściarz, który pokonał Władimira Kliczkę. W tamtej walce - z 2004 roku - Kliczko wygrywał na punkty, Brewster sam był bliski leżenia na deskach, Ukrainiec zadawał trzy razy więcej ciosów niż rywal, ale w piątej rundzie był tak tą czarną robotą wyczerpany, że po serii wcale nienokautujących uderzeń nie był w stanie się podnieść i dojść do narożnika, choć właśnie zabrzmiał gong kończący starcie.
Jeśli bowiem jest ktoś, kto jest w stanie pokonać wspaniale wyszkolonego technicznie, dwumetrowego, 110-kilowego, arcysprawnego atletę, jakim jest młodszy Kliczko, musi dysponować mocnym ciosem. Bo Kliczkowie przegrywają, ale nigdy na punkty. Starszy - gdy pokonują go kontuzje (Chris Byrd i Lennox Lewis). Młodszy - z powodu legendarnej szklanej szczęki (Brewster KO5, Corrie Sanders KO2) lub z powodu czegoś, co jest mieszanką braku kondycji, braku wytrzymałości na ciosy i braku woli walki do końca. Razem, w pakiecie, nazywa się to w boksie brakiem serca do walki (Ross Puritty, KO11).
Mormeck nie wygląda na takiego, który jest w stanie wykorzystać słabości 35-letniego Władimira idącego do walki po kolejny - 50. nokaut. Ale podobne wątpliwości dotyczyły Derecka Chisory.
Opluwał rywali, pobił partnerkę - wybryki Derecka Chisory (WIDEO) ?