Artur Szpilka trenuje z zawodnikami MMA, ale boks jest jego priorytetem. "Mam tu coś do udowodnienia" [ROZMOWA]

- Sparuję z zawodnikami MMA raz, czasem dwa razy w tygodniu, ale moim priorytetem jest boks. Wszystko wskazuje, że wiosną będę boksował w Stanach Zjednoczonych. Mój rywal? Głośne nazwisko. Szykuje się naprawdę fajna walka - powiedział Artur Szpilka w rozmowie ze Sport.pl.
~Artur Szpilka podczas treningu przed walka bokserska z Brian Minto o tytul WBC Baltic wagi ciezkiej  Wojak Boxing Night  . ~Artur Szpilka podczas treningu przed walka bokserska z Brian Minto o tytul WBC Baltic wagi ciezkiej Wojak Boxing Night . ,Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / Agencja Wyborcza.pl

W styczniu 2016 roku Artur Szpilka (20-3, 15 KO) przegrał walkę z Doentayem Wilderem (39-0, 38 KO) o pas mistrzowski wagi ciężkiej. Kolejny pojedynek stoczył w lipcu 2017 roku z Adam Kownackim (17-0, 14 KO) i również przegrał przez nokaut. 28-latek wciąż ma jednak duże ambicje.

Antoni Partum: Jak ci się podoba na treningach MMA?
Artur Szpilka: - Przychodzę tu raz, czasem dwa razy w tygodniu na sparingi. W WCA [Warszawskie Centrum Atletyki-red] zebrała się super ekipa. Świetni sportowcy i bardzo fajni ludzie. Nikt się tu nie leni, naprawdę ciężko trenujemy.

Jak się czujesz na tle czołowych polskich zawodników MMA?
-
W ogóle się do nich nie porównuję, bo to nie ma sensu. Oni w boksie nie mają ze mną szans, a ja z nimi w MMA. To dwie kompletnie odmienne dyscypliny.

Wiadomo, że jak sparujemy w płaszczyźnie bokserskiej, to ja się czuję komfortowo, a oni mają wtedy ze mną pod górkę. Ale w parterze jest na odwrót. Jak się na mnie położył Daniel Omielańczuk [zawodnik UFC], to czułem się jakby leżał na mnie jakiś wielki mors. Naprawdę trudno było mi cokolwiek zrobić. On się bawił, a ja byłem w tarapatach.

Na zdjęciu Michał Materla, zawodnik KSW

Wiele się jednak od nich uczę, ale oni ode mnie też. Sparing z pięściarzem, to co innego niż stójka z zawodnikiem MMA. Inna garda, inne ciosy.

Cieszę się, że już zaczynam poznawać MMA i przebywać w tak doborowym towarzystwie, bo jak w przyszłości będę chciał na poważnie zająć się mieszanymi sztukami walki, to będzie mi znacznie łatwiej.

Czyli twoim priorytetem jest boks?
- Tak. Zdecydowanie. Wciąż mam coś do udowodnienia kibicom.

Czy twoja lewa ręka jest już wyleczona?
- Z ręką coraz lepiej. Świetną robotę wykonali doktor Lubański, a także dr Zaorski i dr Ruosso, czyli ten sam który operował Roberta Kubicę.

Ostatnio zmieniłeś trenera. Rozpocząłeś treningi z Andrzejem Gmitrukiem. Jakie są twoje pierwsze odczucia?
- Super! Pan Andrzej to świetny trener i przede wszystkim wspaniały człowiek. Bardzo podobają mi się wspólne treningi. Od razu mi zaimponował, bo natychmiast wychwycił moje błędy, złe nawyki, i zaczął je korygować.

Co poprawił?
- Chce żebym więcej ciosów wyprowadzał prawą ręką. Pracujemy także nad moją pozycją.

Możesz go porównać z Fiodorem Łapinem, twoim byłym trenerem?
- Nie chcę tego robić. Po pierwsze, z panem Andrzejem pracujemy od niedawna i nie stoczyłem jeszcze walki pod jego wodzą. Nie lubię robić takich porównaj, bo mi nie wypada. Bardzo cenię Fiodora jako szkoleniowca, a także jako człowieka. Mało jest tak charakternych ludzi jak on. Darzę go ogromnym szacunkiem.

Z Gmitrukiem nawiązał współpracę także inny polski pięściarz, Izu Ugonoh. Sparowaliście już razem?
- Jeszcze nie, ale będziemy. Śmiejemy się z Izu, że szukaliśmy szczęścia za granicą, a jednak wróciliśmy do Polski i nie mamy co narzekać. Tutaj są świetne warunki do trenowania. W grupie jest także Mateusz Masternak, który jest niewiele lżejszy od nas, dlatego zapowiada się super współpraca. Będziemy się wspierać nawzajem.

Artur Szpilka podczas walki z Deontayem Wilderem, Nowy Jork, 16.01.2016 Artur Szpilka podczas walki z Deontayem Wilderem, Nowy Jork, 16.01.2016 FOT. FRANK FRANKLIN II/AP

Co powiesz o walce Adam Kownackiego z Iago Kiładze? Polak widowiskowo znokautował go w szóstej rundzie, ale w jego boksie widać było kilka mankamentów...
-
Adam zaskoczył mnie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Kiedyś go zlekceważyłem, ale on udowodnił, że nie miałem racji. Nawet nie chodzi o naszą walkę, bo wtedy nie byłem sobą. A co do pojedynku z Gruzinem, to też początkowo sądziłem, że Kiładze go wypunktuje. Może nie znałem Iago zbyt dobrze, ale widać było, że jest dobry technicznie. Adam jednak pokazał serducho i przełamał go. Ucieszyłem się. Kibice myślą, że liczyłem na jego porażkę, ale to nie prawda. Kibicowałem mu. Jak zawsze wszystkim Polakom. Ale.. z niecierpliwością czekam na rewanż.

Spytałem Kownackiego jak się czuje na tle Anthony`ego Joshuy i Deontaya Wildera, dwóch czołowych pięściarzy świata. Adam odpowiedział: "Nie uważam, że są poza moim zasięgiem. Obecnie moje szanse z nimi oceniam jako pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Zmierzę się z nimi, kiedy proporcje będą wynosiły siedemdziesiąt do trzydziestu - na moją korzyść". Jak to skomentujesz?
- Prowadzę nową politykę (śmiech). I już nie będę komentował cudzych wypowiedzi. Szkoda czasu i później nieporozumień. Uważam jednak, że to fajne co mówi. Wiara w siebie to podstawa w boksie. W naszej walce kluczem do jego zwycięstwa tez była wiara w siebie. Widziałem to w jego oczach, że jest bardzo pewny siebie. Determinacja i siła psychiczna to podstawa. Wiem, to po sobie. Gdy padała mi psychika, to nie byłem sobą. A w konsekwencji gorzej boksowałem.

Czy Adam przesadził z takimi porównaniami? To już inna kwestia. Na pewno więcej wie o sobie niż wy - dziennikarze - o nim. Kownacki ma jednak mankamenty.

Jakie na przykład?
- Tego nie zdradzę. Zostawiam je sobie na rewanż.

Na Twitterze wielokrotnie dochodziło do sprzeczek pomiędzy tobą a twoim promotorem. Jak obecnie układa się twoja współpraca z Andrzejem Wasilewskim?
- Bardzo dobrze. Ostatnio się spotkaliśmy i wszystko sobie wyjaśniliśmy. Naprawdę wiele fajnych rzeczy wyszło z naszej rozmowy. A co do Twittera, to uważam, że to są niepotrzebne kłótnie. Gdy czasem widzę jak Mateusz Borek sprzecza się z Andrzejem Wasilewskim, to człowiek łapie się za głowę. Funkcjonujemy w jednym środowisku, powinniśmy żyć w zgodzie, a nie wbijać sobie szpilki nawzajem. Tym bardziej, że obu ich lubię i szanuję. Też nie jestem bez winny, bo czasami się niepotrzebnie w to wplątuję. Jednak teraz dostanę termin walki i odcinam się od internetu. Tylko ciężka harówa na treningach.

Kiedy będziesz walczył?
- W najbliższych dniach się dowiecie. Pracujemy nad dużą walką w Stanach Zjednoczonych. Najprawdopodobniej na przełomie kwietnia i maja... Nazwiska rywala jeszcze nie mogę podać.

Już 3 marca odbędzie się walka Deontaya Wildera z Luisem Ortizem. Zapowiada się świetna ringowa wojna. Jak typujesz?
- Trudna walka to wytypowania. Ortiz jest trochę niedoceniany, a przecież to kawał chłopa. I na pewno bardzo mocno bije. A Wilder?  Kompletnie nieprzewidywalny zawodnik. Potrafi uderzyć z niczego. Sam się o tym przekonałem. Myślę, że Deontay jest głodny walki z Anthonym Joshuą. A żeby walczyć z Brytyjczykiem musi wpierw pokonać Ortiza. Walka z Joshuą będzie jego motywacją. A wtedy łatwiej walczyć, bo nie musisz się już dodatkowo nakręcać. Faworytem jest Wilder, ale minimalnym.

Chciałbym poruszyć jeszcze jedną kwestie. W grudniu podczas gali KSW 41 wszedłeś do klatki po walce Popka Monstera i Tomasza "Stracha" Oświecińskiego i spoliczkowałeś "Stracha". Żałujesz tego?
- Jasne, że żałuję. Nie powinienem się dać tak sprowokować. Ale głównie żałuję tego, że zrobiłem mu darmową promocję. Każdy zna jego przeszłość ["Super Express" donosił, że Oświeciński współpracował z policją-red.], a w dodatku nie jest prawdziwym sportowcem. I nigdy nim nie był. A zaczął ze mnie szydzić i wyzywać na pojedynek. Czasu jednak nie cofnę. Skupiam się na przyszłości. Wiosną walka, a do tego czasu będę ostro zapieprzał na treningach. Efekty zobaczycie w ringu.

rozmawiał Antoni Partum

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.