Kliczko wciąż mistrzem świata wagi ciężkiej WBC. Brutalnie przerwany sen Sosnowskiego

Albert Sosnowski przegrał przez nokaut w 10. rundzie, gdy wymęczony zaczął popełniać seryjnie błędy. Odsłonił się i padł po potężnych dwóch ciosach Witalija Kliczki. Miał zbyt mało argumentów, aby zagrozić wielkiemu mistrzowi. Ale po walce powiedział: - Jeszcze wrócę

Nigdy dotąd polski pięściarz nie był bohaterem widowiska zorganizowanego z taką pompą i rozmachem. Nigdy jeszcze pojedynku Polaka o mistrzostwo świata wagi ciężkiej nie oglądało 50 tys. widzów, a tylu było na Veltins Arena w Gelsenkirchen. Jeszcze nigdy Polak w takim pojedynku nie miał tak niskich notowań. I nigdy w "polskich" walkach o mistrzostwo świata obrońca tytułu nie czuł się bezpieczniejszy przed pierwszym gongiem niż w sobotę, gdy Kliczko stał przed Sosnowskim.

Wielka walka " Dragona" zaczęła się od wejścia smoka. Smok był ze sztucznego tworzywa, ział ogniem i wydawał przerażające odgłosy. Polak wkroczył do ringu po zapowiedziach słynnego anonsera Michaela Buffera, kroku dotrzymywał mu przebój Jamesa Browna "I Feel Good". I tak też Sosnowski musiał się czuć na ringu, czekając na rywala i widząc tłumy w przepastnym wnętrzu stadionu. Potem starał się nie słyszeć dzwonów, petard, sztucznych ogni, heavymetalowych solówek AC/DC, gdy wchodził Kliczko w za dużym szlafroku, aby wyglądać na jeszcze potężniejszego.

Na 50 tys. ludzi, w tym na kilkuset polskich kibicach, wejście mistrza świata musiało zrobić piorunujące wrażenie.

Ale w walce piorunów już nie było, aż do 10. rundy.

Była za to ciężka, bezskuteczna praca Sosnowskiego, który próbował podejść do dwumetrowego Ukraińca, aby z bliska zadać mu choć jeden mocny cios. Polak zdawał sobie sprawę, że z większej odległości nie może mu zagrozić - jest o ponad 13 cm niższy, waży o ponad 10 kg mniej, i to było widać. Zasięg ramion mistrza świata jest o kilkanaście centymetrów dłuższy. Dlatego nowy trener Sosnowskiego Fiodor Łapin, wypożyczony z obozu Krzysztofa Włodarczyka, i jego fizjoterapeuta Jan Sobieraj krzyczeli z narożnika: - Bliżej niego! Musisz być bliżej niego!

Rosyjski trener wymyślił, że Sosnowski musi w pierwszych rundach pojedynku jak najbardziej zmęczyć Kliczkę. W tym celu Polak nie mógł nawet na chwilę zatrzymać się w ringu, powinien nękać mistrza prostymi akcjami. A przede wszystkim uderzać rywala w tułów - to najskuteczniejszy sposób, aby w późniejszych starciach mieć jakiekolwiek szanse na zadanie nokautującego ciosu.

Ale miał do czynienia z mistrzem, którego pokonanie jest marzeniem każdego pięściarza wagi ciężkiej.

Uderzenia Sosnowskiego, żeby spełnić swoje zadanie, musiały być silniejsze, precyzyjniejsze i częstsze. Na to pierwsze nie pozwalał respekt przed kontrą Ukraińca. Polak, wyprowadzając cios, myślał już o tym, aby szybko schować się za wysoką gardą. Na drugie i trzecie nie pozwalała ciężka lewa ręka mistrza, trzymająca w szachu Sosnowskiego, pustosząca jego twarz. Po walce Polak musiał założyć ciemne okulary, twarz miał opuchniętą, nos zatkany krwią.

Z czasem widać było, że z planu Łapina nic nie będzie. Na Kliczce nie zrobiły wrażenia wysiłki Sosnowskiego. - Nie, nie czułem się zagrożony w żadnym momencie pojedynku - powiedział Ukrainiec po walce, ocierając krew ze zranionej grdyki.

Potwierdzała to punktacja sędziów po czterech i po ośmiu starciach. Żaden nie dał nawet jednej rundy Polakowi.

Sosnowski słabł. Coraz bardziej dojmujące było wrażenie, że nokaut jest kwestią najbliższych sekund. Ktoś zapytał później mistrza na konferencji, dlaczego tak późno użył prawej ręki. - To był właśnie plan trenera. Kazał mi czekać, aż Albert osłabnie i się odkryje. I dopiero wtedy zaatakować - odpowiedział Kliczko.

Kliczko zdecydował się na pełny szturm w ostatnich sekundach dziewiątej rundy, ale Sosnowski przetrwał. W 10. starciu potężne, podwójne uderzenia spowodowały, że Polak stał się bezbronny, a trener Łapin wyprężył się w narożniku, aby być gotowy na rzucenie ręcznika - po walce zaprzeczał, aby przez głowę przeszła mu taka myśl. Kliczko zakończył bajkę Kopciuszka brutalnie - kolejnymi dwoma ciosami z obu rąk.

Sosnowskiemu zostanie milion dolarów brutto honorarium. Zostanie słowne uznanie braci Kliczków, którzy kilkakrotnie dziękowali mu za dobrą walkę, unosili jego ramię w geście szacunku. Zostanie uznanie kibiców, a właściwie nowych fanów, których dotąd Sosnowski w Polsce nie miał - to dzięki decyzji Canal+ o kupnie praw do transmisji podjętej za pięć dwunasta, czyli w czwartek. Fanów mu brakowało, bo w ostatnich 10 latach bił się na galach w kraju zaledwie dwukrotnie, Tomasz Adamek w tym samym czasie - aż 17 razy.

Sosnowski marzy o tym, aby wkrótce znów pracować ze swoim nowym trenerem.

Zostało mu więc również przekonanie, jak wiele mu jeszcze brakuje do klasy pięściarzy takich jak Kliczko. Powrót do świata bajki będzie trudniejszy.

Promotor Krzysztof Zbarski powiedział: - Po porażce pozycja Alberta na rynku na pewno nie jest wyższa. Ani on, ani ja nie podchodzimy do wyniku tej walki optymistycznie - że Albert bohatersko stawił czoła, że wyrobił sobie nazwisko, wytrzymując 10 rund. Albert i ja liczyliśmy na zwycięstwo i awans do grupy najlepszych, do grupy rozdających karty. Po prostu przegrał i teraz znów musi zaczynać od nowa. Sam musi przemyśleć, co chce dalej robić.

Co dalej?

Prawdopodobnie Sosnowski będzie starał się odzyskać tytuł mistrza Europy, który musiał oddać, stając do walki z Kliczką. Obecnie tytuł należy do Audleya Harrisona.

Albert Sosnowski: Wydawało mi się, że jeszcze mogę walczyć

- Jestem smutny, że tak się skończyło. Przyjechałem do Gelsenkirchen, aby zwyciężyć, a przegrałem przez nokaut.

Pomysł na rozegranie pojedynku był taki, aby w pierwszych rundach wprowadzić się w walkę. Wiedzieliśmy, że Witalij potrafi mocno rozpocząć pojedynek, więc trzeba było być ostrożnym. Miałem uderzać nie tyle często, ile bardzo zdecydowanie, krótkimi akcjami. Chciałem zadawać na początku dużo ciosów na tułów, a potem skrócić dystans, przyjmować ciosy Kliczki na bloki i odpowiadać, bijąc raz na dół, raz na górę. Chciałem w kolejnych starciach przyspieszyć tempo. Ale wiadomo - trudno to wszystko wprowadzić w życie, bo rywal robi swoje, walka zmienia rytm.

Na początku moja koncentracja była dobra, ale z czasem narastało zmęczenie. Dlatego odezwały się stare, złe nawyki. Nie mogłem zapanować nad tym, aby się nie prostować. Trochę za krótko pracowałem z trenerem Fiodorem Łapinem - szkoda, że tylko dwa miesiące. To nie wystarczyło, aby przygotować się do takiej walki. Nie potrafiłem zrealizować tego, co trener mówił mi w trakcie pojedynku. Ale tak wygląda ten sport.

Z czasem zaczęło brakować mi szybkości. A Witalij utrzymał dobre tempo intensywnego pojedynku - prowadziliśmy go czysto, właściwie bez przerw. Jest wytrawnym lisem, potrafi w ringu wszystko. Przepuszczał moje ciosy, blokował - w końcu przymierzył i trafił. Powiem szczerze, że Witalij nie ma pojedynczego zabójczego ciosu, który wywróci. W każdym razie mnie by nie przewrócił. Ale ma kapitalne wyczucie dystansu. Umie ponawiać serie ciosów. Iść za akcją po mocnym trafieniu. Kumulacja tych wszystkich ciosów robi swoje. Stosuje presję, która potrafi złamać każdą obronę.

Przewróciłem się, ale wydawało mi się, że jestem w stanie dalej walczyć. Jestem wojownikiem i mam serce do walki. Czułem, że mogłem wstać i kontynuować pojedynek. Ale uważam, że decyzja sędziego była słuszna. Witalij był po prostu lepszym bokserem. Nie miałem wielkich szans, aby wygrać z nim na punkty. Po prostu szkoda.

Nie słyszałem punktacji sędziów po czwartej i ósmej rundzie [nie dali Sosnowskiemu zwycięstwa w żadnej rundzie ]. Uważam, że sędziowie mi przyznać ze dwa, trzy zwycięskie starcia. Natomiast widać po mojej twarzy, że ciosy Witalija były celne, i nie mam do punktacji żadnych pretensji.

Cieszę się, że stałem się uczestnikiem historycznego wydarzenia. Sądzę, że zyskałem doświadczenie walki przy tak wielkiej presji, przy tak ogromnej widowni, z zawodnikiem najlepszym na świecie. To zaprocentuje w kolejnych walkach. Teraz zrobię sobie krótkie wakacje. A potem? Myślę, że trener Łapin będzie chciał zająć się mną. Czeka mnie dużo pracy. Razem z moim promotorem będziemy szukać następnej dobrej walki, bo stać mnie na walkę z najlepszymi wagi ciężkiej. Stać mnie na to, aby znów dojść do tego miejsca. Chcę wrócić do walki o mistrzostwo świata.

dla Gazety trener Fiodor Łapin

Ani przez chwilę nie miałem myśli, aby poddać Alberta. Pokazał ducha walki, ale zabrakło umiejętności, a na pewno czasu, aby wypracować automatyzm niektórych zachowań. Niestety, stare nawyki zdradziły go w chwili wielkiego zmęczenia. Ale zawodnika o tak wielkim sercu do pracy i do walki bardzo chciałbym dalej prowadzić, nawet jeśli najbliższe pojedynki Alberta nie miałyby tak wielkiego kalibru. Wiem, że i Albert by tego chciał. Muszą się jednak porozumieć promotorzy - moim pracodawcą jest Andrzej Wasilewski, promotor Krzysztofa Włodarczyka i wielu innych pięściarzy, Pracy jest huk. Już w poniedziałek mam sparingi z Pawłem Kołodziejem.

Zawieszony Sosnowski

Sosnowski walczy z licencją brytyjską. Według przepisów British Boxing Board of Control po nokaucie Sosnowski nie będzie mógł wystąpić w ringu od miesiąca do trzech. Według promotora polskiego pięściarza sędzia na tyle szybko po nokautujących ciosach przerwał pojedynek, że Albert może liczyć na półtoramiesięczne zawieszenie.

Witalij Kliczko : 38 lat, 40 zwycięstw, 38 nokautów, 2 porażki

Albert Sosnowski: 31 lat, 45 zwycięstw, 27 nokautów, 3 porażki, 1 remis

"Polskie" walki o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej

1997, Andrzej Gołota - Lennox Lewis, WBC, nokaut po 95 s walki

2004, Andrzej Gołota - Chris Byrd, IBF, remis, Amerykanin zachował tytuł

2004, Andrzej Gołota - John Ruiz, WBA, porażka na punkty

2005, Andrzej Gołota - Lamon Brewster, WBO, nokaut po 53 s walki

2010, Albert Sosnowski - Witalij Kliczko, WBC, nokaut w 10. rundzie

Copyright © Agora SA