Boks. Diablo ma niewygodny termin walki

Krzysztof Włodarczyk może stać się ofiarą sukcesu polskiego boksu. Jego potencjalnego zwycięstwa nad Giacobbe Fragomenim - jak sam go opisuje - ?twardym skurczybykiem?, może nikt nie zauważyć

Walka Włodarczyka z Włochem, która odbędzie się 15 maja, ma wszystko, co powinna mieć. Może jednak minąć bez echa, jeśli fani boksu zdecydują się wydać kasę na ponad 1200-1700-kilometrową podróż do Gelsenkirchen na walkę Alberta Sosnowskiego z Witalijem Kliczką o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej dwa tygodnie później lub na wyjazd do Kalifornii na pojedynek Tomasza Adamka z Crisem Arreolą dwa tygodnie wcześniej.

Najbardziej zasłużony dla polskiego boksu zawodowego promotor Andrzej Wasilewski postawił wysoko - aby zdobyć prawo do organizacji walki dla Polski, obiecał podczas przetargu ponad 1 mln dol. budżetu i ponad 600 tys. dol. honorarium dla pięściarzy. Sam pojedynek też ma wysoką stawkę - wakujący tytuł mistrza świata wersji WBC wagi juniorciężkiej.

Odbędzie się w godnym miejscu - hali łódzkiej Atlas Areny, w której zakończył karierę Andrzej Gołota, znokautowany przez Adamka. Bilety są już w sprzedaży, można je kupić w internecie na stronie Eventim.pl.

Walka ma dramatyczną historię budującą atmosferę - pierwszy pojedynek obu pięściarzy we Włoszech, nieludzko wyczerpująca bitwa w bliskim dystansie, z głowami rywali jakby zlepionymi potem i krwią, zakończył się remisem, choć nie powinien.

W dziewiątej rundzie Polak mocno trafił Fragomeniego, Włoch opadł na kolano. Wstał podczas liczenia przez sędziego do ośmiu. Włodarczyk znów doskoczył do rywala i zadał mocne uderzenia. Fragomeni ponownie opadł na kolano. Polak z rozpędu uderzył jeszcze raz, cios ledwo musnął głowę klęczącego Włocha. W tym momencie sędzia ringowy krzyknął do punktowych: - Nie ma liczenia. To nie nokdaun!

Gdyby Ian John-Lewis - obecnie ma oficjalny status "star judge" EBU i będzie w ringu podczas pojedynku Audleya Harrisona z Michaelem Sprottem o tytuł mistrza Europy wagi ciężkiej (należący do Sosnowskiego) - ponownie wyliczył Włocha, punktowi arbitrzy odebraliby mu dwa punkty. Odebrali tylko jeden i dzięki temu zdarzeniu Fragomeni obronił tytuł mistrza świata.

Włoch został podobnie potraktowany przez Davida Haye'a, obecnie najlepszego na świecie pięściarza wagi ciężkiej w wersji WBA. Kiedy Haye bronił tytułu w kategorii juniorciężkiej, też z rozpędu uderzył Fragomeniego, gdy ten już siedział oszołomiony na deskach. Przy czym cios był o niebo silniejszy od muśnięcia Polaka. Sędzia po prostu odsunął Haye'a i bez zmrużenia oka wyliczył Włocha do ośmiu.

Pojedynek z Haye'em dowodzi, że Włodarczyk spotka się z odpornym na ciosy przeciwnikiem. Haye wygrał 24 walki, 22 razy przez nokaut. Spośród wszystkich znokautowanych Fragomeni utrzymał się na nogach najdłużej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.