Po stoczeniu 42 zawodowych walk 33-letni pięściarz z Wrocławia przyznaje, że boks nie jest już jego głównym zajęciem, dodając, że jeśli już decyduje się wyjść do ringu, to robi to dlatego, iż szermierka na pięści wciąż pozostaje jego pasją. - Boks traktuję jako zabawę, nie czuję presji, nie muszę boksować za wszelką cenę. Całe życie ciężko pracowałem na swoje nazwisko i nie będę się teraz sprzedawał za jakieś małe pieniądze - mówi w wywiadzie dla serwisu bokser.org pewny swojego zwycięstwa w zbliżającej się konfrontacji z Cieślakiem Zegan.
Maciej Zegan: Teraz odpoczywam, ale od poniedziałku zaczynam treningi, na początek biegi, a potem już takie zajęcia jak zwykle przed każdą walką.
MZ: Ja tamtej walki nie przegrałem. Powinienem wtedy zostać pierwszym polskim mistrzem świata mieszkającym w Polsce.
MZ: Tak, dokładnie taka sama sytuacja miała miejsce ostatnio w walce [Marco] Hucka z [Victorem] Ramirezem. Niby wszyscy czekali na werdykt, ale ja, już nauczony własnym przykładem, wiedziałem, że to wszystko za długo trwa i wiedziałem, jak to się skończy.
MZ: Z Kingiem to było tak, że dostaliśmy od niego ofertę, zapoznaliśmy się z nią, porozmawialiśmy na ten temat z [promotorem] Andrzejem Wasilewskim i ostatecznie podjęliśmy decyzję. Dla Andrzeja to też było korzystne, bo odciążało go finansowo. Muszę powiedzieć, że King wywiązał się z kontraktu, bo dał mi szansę w eliminatorze IBF z Natem Campbellem. Przy okazji nie podoba mi się, że Andrzej Wasilewski, mówiąc o tamtej walce, nie wspomina, że boksowałem wówczas z kontuzją nogi. Ta noga praktycznie nie była sprawna, była jak z gumy- czułem to, gdy stawałem na niej całym ciężarem ciała. O tym fakcie nie mówi się zbyt dużo, mówi się po prostu, że przegrałem z Campbellem z kretesem. A jednak wytrzymałem z nim te 12 rund, co nie wszystkim się udawało. Na obraz walki niewątpliwie miała wpływ moja kontuzja.
MZ: My w Polsce niewiele wiedzieliśmy wtedy o Campbellu, a amerykańscy bokserzy jeden za drugim odmawiali wówczas walki z nim. Nasza niewiedza okazała się potem problemem. Ja w sumie też mogłem zrezygnować jeszcze z tego pojedynku ze względu na kontuzję- wszystko widzieli zarówno trener Łapin jak i [masażysta] Jan Sobieraj- jednak zdecydowałem się wyjść do ringu.
MZ: Oczywiście mógłbym się pocieszać, że nic się nie stało, bo przecież boksowałem z najlepszym zawodnikiem mojej kategorii wagowej, jednak dla mnie, sportowca, każda porażka jest bolesna. Cóż, musiałem się podnieść po przegranej i iść dalej.
MZ: Zgadza się, był Snarski, po Snarskim się odezwał Szot, teraz jest Cieślak. Takie rzucanie wyzwań to element bokserskiego biznesu, ale czasem to jest troszeczkę chore. Ja jednak coś tam osiągnąłem zarówno w boksie amatorskim jak i zawodowym i teraz wszyscy chcą nagle ze mną walczyć. Ja też bym tak chciał i mógłbym nagle zacząć wyzywać na pojedynek Diaza, Marqueza czy Pacquiao Boks to jest biznes i ciężka praca. Co by mi dała walka z Szotem? Nic, dlatego odmówiłem. Cieślak to jednak młodzieżowy mistrz świata, w którym pokładane są jakieś nadzieje, dlatego na ten pojedynek się zgodziłem.
MZ: To prawda, ale ja nie dam im szans i udowodnię, że w Polsce w lekkiej jestem najlepszy.
MZ: Sparingi to nie to samo, co prawdziwa walka. O walce wiem dużo wcześniej, a do sparingu mogę wyjść przygotowany w 10 procentach. Sparing pokazowy to jest zabawa i ja to tak traktuję- jako zabawę i pokaz. Wielcy mistrzowie też przegrywają sparingi, są nokautowani, a potem prawdziwe walki wygrywają przed czasem. Sparing pokazowy czy na treningu to jest moja praca, mój trening. Snarski się odgrażał, że ze mną wygrał na sparingu, potem Cieślak, zaraz pewnie to samo powtórzy Szot Ja takie sparingi realizuję pod trenera, który ma określone jakieś założenia taktyczne do przećwiczenia, a potem w walce sytuacja wygląda już zupełnie inaczej.
MZ: To się okaże wszystko podczas treningów. Mam pełne zaufanie do mojego trenera. Będziemy mieli właściwe założenia taktyczne i zrobimy wszystko, by na pewno wygrać tę walkę.
MZ: Cieszę się, że się spotkamy, choć szkoda że po przeciwnej stronie ringu. Traktuję go jak przyjaciela. Przecież nie będę się na niego obrażał, że stoi w drugim narożniku- on ma zrobić wszystko, by wygrał jego zawodnik. Ja jednak nie pozwolę, by Krzysztof Cieślak wyszedł zwycięsko z tej walki.
MZ: Nie myślę o takich rzeczach. Ja mam być dobrze do tej walki przygotowany, i zrobię wszystko, by wygrać. Wiadomo, że jakichś wskazówek może mu udzielić, ale to jest boks zawodowy i każda walka może być inna. Ja będę dobrze przygotowany i zrobię wszystko, by wygrać i nie zawieźć swoich przyjaciół i kibiców, którzy mnie cały czas wspierają, ślą maile, dzwonią do mnie; przy tej okazji chciałbym im za to podziękować.
MZ: Boks trenowałem od dziecka, tak naprawdę to jest moja pasja, moje hobby. To nie jest dla mnie główne źródło dochodów. Mam inne- rozszerzam teraz działalność gospodarczą, mam warsztat samochodowy, automyjnię, wulkanizację Trzeba jakoś zarabiać na życie. A boks traktuję jako zabawę, nie czuję presji, nie muszę boksować za wszelką cenę. Całe życie ciężko pracowałem na swoje nazwisko i nie będę się teraz sprzedawał za jakieś małe pieniądze.
Maciej Zegan na zawodowych ringach stoczył 42 walki, z których przegrał tylko 4. Swoich rywali nokautował 21 razy.
Więcej boksu - na bokser.org ?