Łukasz Jachimiak: Jak to jest z sercem Anthony'ego Joshuy? W trakcie jego walki z Władimirem Kliczką powoływał się pan na Artura Szpilkę, by stwierdzić, że Brytyjczykowi brakuje serca, a teraz musi pan przyznać, że pięknie się podniósł, bo wygrał przed czasem, mimo że w szóstej rundzie był na deskach.
Andrzej Wasilewski: Podniósł się, ale przez kilka rund pozwolił Kliczce dyktować warunki. Moim zdaniem powinien inaczej boksować.
Czyli Kliczko podobał się panu bardziej niż Joshua?
- Powiem inaczej: Joshua powinien od pierwszej rundy dyktować warunki, a wygrał trochę fartownie. Jak sędziowie punktowali?
Joshua prowadził u dwóch - 95:93 i 96:93 - a u jednego Kliczko - 95:93.
- Czyli na kartach było ciasno i tak ta walka wyglądała. Krótko mówiąc: faworyt oddawał walkę.
Będzie się pan trzymał stwierdzenia, że Joshua nie ma serca?
- Tak, moim zdaniem od początku powinien dyktować warunki, a on oddał pole rywalowi. Kliczko był bardziej charyzmatyczny, bardziej pewny siebie, narzucał swój styl. Moim zdaniem to był błąd Joshuy.
Słyszał pan, że podobno umowa między Joshuą a Kliczką została podpisana od razu na dwie walki?
- Powiem szczerze, że nie wiem jakie są szczegóły, ale oczywiście rewanż może być, bo walka wzbudziła ogromne emocje.
Patrząc na Joshuę myśli pan, że w perspektywie powiedzmy trzech lat walkę z nim może dostać Artur Szpilka?
- Myślę, że to będzie dużo szybciej niż za trzy lata. W wadze ciężkiej nie ma wielu zawodników, którzy wzbudzają emocje, którzy są dobrzy, głodni. Artur już teraz jest w trójce-czwórce naturalnych kandydatów do
walki z Joshuą.
Joshua jest pięściarzem lepszym, gorszym czy podobnej klasy jak Deontay Wilder, który rozbił Szpilkę w styczniu ubiegłego roku?
- Ciężko powiedzieć. Nie wiem.
Szpilka po tamtej porażce nie wrócił do dziś, ale chyba wkrótce wreszcie ogłosicie datę jego najbliższej walki i rywala?
- Czekamy aż Al Haymon ogłosi, bo to on robi walki Artura w Ameryce.
Kilka dni temu Szpilka w mediach społecznościowych zapewnił, że wróci od razu walcząc z kozakiem, że nie będzie cyrku jak pojedynek Krzysztofa Zimnocha z Michaelem Grantem. Pan chyba wolałby, żeby nie było kozaka?
- Chciałbym, żeby nie było kozaka i żeby nie było Granta. Najlepiej by było, gdyby powrót Artura był trochę spokojniejszy. Dobrym rywalem byłby np. Nagy Aguilera. Świetny przeciwnik. Kilka lat temu ledwo wygrał z nim Tomasz Adamek [sędziowie punktowali zdecydowane zwycięstwo Polaka: 100:90, 100:90 i 99:91]. Byłem na ich walce, Artur też był. Bardzo solidny zawodnik, oczywiście nie gwiazda, ale moim zdaniem po długiej przerwie byłoby fajnie dostać trochę łatwiejszego rywala niż Dominic Breazeale.