Boks. Adamek ze znakiem od Boga

Córki pytały go: tato, po co ci to? Ale Adamek jeszcze raz podjął rękawicę. - Chcę pokazać, że moje 39 lat to jeszcze nie tak dużo, na ile wygląda - mówi przed sobotnią walką w Krakowie z Erikiem Moliną.

We wrześniu 2015 roku Adamek zmierzył się z Przemysławem Saletą. Przeciwnik miał 47 lat, walka miała być pożegnaniem boksera z Gilowic z zawodowym ringiem. Kilkanaście miesięcy wcześniej przegrał z Ukraińcem Wiaczesławem Głazkowem, potem z Arturem Szpilką i zapowiedział koniec kariery. Saletę pokonał, z własnego boksowania był zadowolony i stwierdził, że to chyba jeszcze nie czas na emeryturę. Powiedział, że będzie się modlił i czekał na znak, czy ma dalej walczyć. - I znak dostałem, bo wchodzę do ringu. Solidnie przepracowałem dziewięć tygodni. Najważniejsze było, jak będę się czuł, jak będzie ze zdrowiem. Jestem w dobrej dyspozycji, jest szybkość. Niektórzy się z tego śmieją, ale to mój atut - podkreśla Adamek.

W sobotę stoczy walkę wieczoru z sześć lat młodszym Erikiem Moliną (24 zwycięstwa, 3 porażki, 18 nokautów) podczas Polsat Boxing Night w Tauron Arenie Kraków. Tym razem pojedynek nie będzie miał nic wspólnego z benefisem, bo rywal potrafi być groźny nawet dla najlepszych. W czerwcu postraszył niepokonanego mistrza świata wersji WBC Deontaya Wildera, który w styczniu w Nowym Jorku znokautował w 9. rundzie Szpilkę. Przed walką Molina skomplementował rywala.

- Adamek jest w Polsce legendą, mam dla niego wielki szacunek. Kibice wymagają od niego, by wygrał. Ale miałem aż 70 dni na przygotowania, nigdy nie miałem tyle czasu. Gwarantuję, że jestem fizycznie i psychicznie gotowy. Zobaczycie czołowego pięściarza wagi ciężkiej - zapowiada Molina.

Dla niego wygrana z Polakiem jest szansą na awans w rankingach federacji WBC i IBF, w których spadł po porażce z Wilderem. Ma jasno sprecyzowany cel - chce zostać pierwszym mistrzem świata w wadze ciężkiej meksykańskiego pochodzenia. W Krakowie wystąpi pod dwiema flagami - meksykańską i amerykańską.

- Po porażce zawsze wracam lepszy i bardziej pewny siebie. Jak wygram z Adamkiem, będę miał olbrzymią szansę na walkę o pas mistrza świata. Na pewno go zdobędę. A w sobotę gwarantuję wam pięściarską wojnę - zapewnia.

Adamek (50 zwycięstw, 4 porażki, 30 nokautów) jest częstym gościem na Polsat Boxing Night, w Krakowie będzie walczył dopiero po raz drugi. Tauron Arenę wspomina nie najlepiej. To właśnie w niej przegrał na punkty ze Szpilką. Wtedy większość publiczności wspierała rywala, krakowianina. Tym razem będzie inaczej. - Podejrzewam, że Amerykanie też mają tu fanów. Molina to twardy zawodnik. Najważniejsze będzie widowisko. Kibice przychodzą po to, by zobaczyć wielką walkę. To jest najważniejsze. No i zwycięstwo - dodaje Adamek.

Jeśli przegra z Moliną, trudno sobie wyobrazić, by znów wszedł do ringu. Tym razem walka może rzeczywiście okazać się ostatnią. - Swoje zdobyłem, ale czekam na sobotę. Jeżeli formę z przygotowań przeniosę na walkę, wygram i wrócę na szczyt. W boksie zawodowym 39 lat to nie tak dużo. To właściwie najlepsze lata, wtedy ma się już doświadczenie. Wierzę, że Bóg da mi szczęśliwie boksować i wygrać - mówi.

Zobacz wideo

Wojciech Szczęsny jakiego jeszcze nie widzieliście. Fenomenalne portrety olejne [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA