
- Czy zwierzęta kopulują z osobnikami tej samej płci? Zwierzęta są lepsze, bo umieją rozróżnić samca od samicy - powiedział 37-letni pięściarz w filipińskiej telewizji TV5. - Jeśli mężczyzna kopuluje z mężczyzną i kobieta z kobietą, są gorsi od zwierząt - dodał.
Wywołał międzynarodowy skandal, bo choć mierzy tylko 169 cm i przy Witaliju Kliczce wygląda jak chucherko, to jest jednym z najlepszych bokserów w historii. W latach 2005--12 Filipińczyk był niepokonany w kolejnych 15 walkach, zdobywając pasy mistrza świata w ośmiu różnych wagach, od muszej do juniorśredniej (superpółśredniej), co nie udało się nikomu innemu. W ub.r. przegrał na punkty w Floydem Mayweatherem Juniorem w starciu reklamowanym jako "
walka stulecia". Aż 4,4 mln Amerykanów zapłaciło za transmisję 99 dol., przychody z widowiska przekroczyły 500 mln dol.
W swoim kraju Pacquiao jest żywą legendą. Podczas jego walk ulice pustoszeją. Przed ostatnią firma dostarczająca energię na Filipinach zaapelowała do kibiców o wyłączenie innych urządzeń elektrycznych, by prądu starczyło na wszystkie telewizory.
Sukces sportowy Filipińczyk chciał przekuć w sukces polityczny. Od 2010 r. zasiadał w parlamencie, w tym roku zamierza wystartować w wyborach do 24-osobowego senatu (sondaże wróżyły, że mu się uda). Upatrywano w nim przyszłego prezydenta.
Czy jego polityczna kariera wyhamuje, nie wiadomo. "Niektórzy ludzie myślą, że mogą oceniać innych jak Bóg, tylko dlatego, że chodzą na modlitwy i czytają Biblię" - napisał Vice Ganda, filipiński celebryta, którego na Twitterze śledzi 6,72 mln osób. I który jest zdeklarowanym gejem. "LGBT to grupa obywateli. Jesteśmy ludźmi, nie zwierzętami. Choć nie jesteśmy święci, będziemy się modlić za Manny'ego Pacquiao" - dodał w innym wpisie i rozpoczął akcję z hasztagami #PrayForMannyPacquiao oraz #LoveWins.
Piosenkarka Aiza Seguerra, która w grudniu poślubiła aktorkę Lizę Dino, nazwała boksera ignorantem, fanatykiem i hipokrytą. "Możesz napawać nasz kraj dumą, ale swoim wystąpieniem pokazałeś, dlaczego nie powinniśmy na ciebie głosować" - napisała.
Pacquiao chyba nie docenił potęgi social mediów. W ich prowadzeniu pomaga mu 23-letni syn misjonarza David Sisson, który na Filipiny przyleciał - żeby nawracać - z Oklahomy. Nawrócił m.in. boksera i został jego osobistym asystentem. - Nauczyłem się dużo od pana Manny'ego. Niektórzy go nienawidzą, mówią o nim źle, a on nadstawia drugi policzek. Zawsze jest dobry dla ludzi - opowiadał w wywiadzie Sisson.
Dzień po publikacji wideo Pacquiao wrzucił na Facebooka i Instagrama zdjęcie z żoną i napisał: "Nie potępiam nikogo, po prostu mówię prawdę o tym, co mówi Biblia". Zamieścił też fragment z Listu do Koryntian: "Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwiąźli, ani mężczyźni współżyjący ze sobą (...) nie odziedziczą królestwa Bożego".
Kilka godzin później w końcu przeprosił. "Proszę o wybaczenie tych, których zraniłem. Nie zmieniam zdania, jestem przeciwny małżeństwom osób homoseksualnych, bo tak mówi Biblia. Ale nie potępiam LGBT. Kocham was wszystkich Bożą miłością i modlę się za was" - napisał na Instagramie. Sfilmował się w koszulce Nike'a, z którym od 2008 r. łączył go kontrakt reklamowy. W środę jednak koncern umowę zerwał, uznając feralne wypowiedzi pięściarza za "odrażające".
Pacquiao (57-2-6) przygotowuje się właśnie do ostatniej - jak zapowiada - walki w karierze.
9 kwietnia 2016 roku w Las Vegas po raz trzeci zmierzy się z Amerykaninem Timothym Bradleyem (33-1-1, 13 KO). Ich pierwsze starcie zakończyło się skandalem - niejednogłośnym werdyktem sędziów na korzyść Amerykanina, porażką Pacquiao po siedmioletniej
serii wygranych i odebraniem mu pasa WBO w wadze półśredniej. Filipińczyk prowadził w statystykach zadanych ciosów, trafionych silnych ciosów i większości kluczowych statystyk liczonych w systemie Compubox. WBO pod naciskiem opinii publicznej powołało komisję złożoną z pięciu sędziów i choć wszyscy orzekli wygraną Pacquiao, skończyło się tylko na rewanżu. W nim Filipińczyk zniszczył rywala, wyraźnie wygrywając na punkty.
Tam, na ringu, nie musi nikogo przepraszać.
Wozniacki, Vonn i Rousey mają na sobie tylko farbki! [SPORTS ILLUSTRATED]