Wach stoczy w środę w Kazaniu pojedynek z mistrzem olimpijskim i byłym mistrzem świata wagi ciężkiej WBA. Stawką jest prawo do walki o tytuł z Deontayem Wilderem, mistrzem WBC. Pojedynek odbędzie się w Dzień Jedności, narodowe święto Rosji, rocznicę wypędzenia Polaków z Kremla.
PRZEMYSŁAW SALETA: Tak jest. Dzięki temu, że Mariusz boksuje bez honorarium, bierze przyszłość w swoje ręce. Jeśli przegrałby w pierwszej rundzie albo w tragicznym stylu, to będzie czarna rozpacz. Stałby się wolnym człowiekiem, bez zobowiązań, ale spadłby jednocześnie do niższej kategorii w boksie. Więc musi dobrze zawalczyć.
- Bo jego menedżer Iwajło Gocew dostarczył mu oryginalny kontrakt, który otrzymał od Rosjan. Wcześniej umowę na tę walkę przedstawił mu promotor. Między dokumentami były duże rozbieżności w kwotach.
- Takie rzeczy zdarzają się w biznesie, polityce i rzecz jasna również w sporcie. Mariusz jest łatwowierny. A z drugiej strony rozumiem, że współpracując z kimś, trudno z góry zakładać złe intencje. Wcześniej też w ten sposób podpisywał kontrakty na walki - wierząc promotorowi. I do pojedynku z Władimirem Kliczką [okazało się po nim, że Wach był na dopingu] wszystko układało się dobrze. To dzięki promotorowi Wach wypłynął na szerokie wody. Ale fakt - nie wiadomo, ile za jego walki płacili organizatorzy. Tym razem nie dostanie honorarium, ale zarobi na sprzedaży praw do transmisji do Polski.
- Ciekawej walki bardzo zmotywowanego Mariusza, dzięki czemu może nawet wygrać. Patrzyłem na początek jego przygotowań, na sparingi z Tomkiem Adamkiem i podobało mi się to, co widziałem. Szybkość lewej ręki, luz, choć już ciężko trenował i powinien być "zamulony".
Pierwszy raz jego przygotowania były rzetelne. Pamiętam, jak było przed pojedynkiem z Kliczką. Dziwię się, że promotor nie zainwestował w swojego zawodnika, by mógł się przygotować do walki życia jak człowiek. Tamte przygotowania były totalną pomyłką. Kosztowały może 20 tys. zł. Kliczko - zgodnie z jego zeznaniami podatkowymi - wydał na nie 300 tys. euro. Różnicę było widać w ringu.
Teraz jest inaczej. Jak na Mariusza nawet bardzo dobrze. Ma więcej pewności siebie, bo przecież przed laty sparował z Powietkinem i podobno całkiem dobrze mu szło.
Oczywiście, faworytem jest Rosjanin. Od porażki z Kliczką jego wiara w siebie rośnie.
- To nie styl Mariusza. A Kliczko jest mistrzem w przeszkadzaniu niższemu, ale mocno bijącemu rywalowi. Nie tędy droga.
Mariusz powinien boksować agresywniej od początku walki. Jeśli będzie wystarczająco szybki, by trafiać Rosjanina, jeśli złapie dystans taki, że Powietkin będzie na końcu jego ciosów prostych, to jest w stanie wygrać.
Ale jeśli Rosjanin się rozkręci i zacznie trafiać, to pomóc Wachowi będzie mogła tylko jego odporność. Powietkin jest niewyględny, nieduży, ale bije w tempo, siły się kumulują. Jak trafi czysto, może każdego położyć.
- Odporność jest, a potem trach - i jej nie ma. Nie będę powtarzał banałów, że stoją tylko źle trafieni. Po prostu odporność jest cechą bez gwarancji.
Gdyby Wach pokonał Powietkina, miałby przed sobą Wildera, chyba jednego ze słabszych ostatnich mistrzów świata wagi ciężkiej. Kliczko budzi przerażenie - a Amerykanin?
- Sławę mistrza świata budują pokonani pięściarze. Wilder jest młody, nie zdążył poszaleć. Dziś nie ma też wielkich nazwisk w wadze ciężkiej. Muhammad Ali walczył w złotej epoce, bo sam ją stworzył, walcząc z George'em Foremanem, Kenem Nortonem, Joe Frazierem i innymi. To zresztą kłopot Kliczki, który nie ma rywali tej klasy.
Powtarza się tu nazwisko Kliczki. Obaj dzisiejsi rywale z nim walczyli i przegrali na punkty. Czym się różniły te walki?
- Kliczko zrobił z Wachem, co chciał, oprócz nokautu. Była gigantyczna różnica szybkości. Mariusz był bezradny.
Powietkina Kliczko się obawiał. Chciał zrobić wszystko, by nie pozwolić mu boksować i realizować swój plan. A Rosjanin wszedł do ringu, by wygrać. Nie chcę powiedzieć, że Wach nie chciał wygrać, ale po prostu nie nadążał za wydarzeniami. Nie miał pomysłu. Powietkin miał, tyle że czasem jest tak, że masz pomysł na walkę, ale spotykasz się z kimś większym, lepszym technicznie, silniejszym fizycznie - i koniec.
- Nie. Wybrali go ze względu na wzrost, by był sprawdzianem przed spodziewaną walką z również dwumetrowym Wilderem. Muszą to sprawdzić, bo pojedynek z dwumetrowcami ma inne wymagania niż ze zwykłymi ciężkimi.
Ja nigdzie nie szukam polityki, a już najmniej w boksie. Być może narodowość Wacha była później wykorzystana do promocji. Na pewno Putin nie zadzwonił do Riabińskiego i nie powiedział: "Weźcie Polaka i go zlejcie!".
- Na szczęście nie ma w boksie rubryki "wyznanie". Nieważne, skąd bierzesz napęd do zwycięstwa albo wytłumaczenie dla przegranej. Porażka to porażka. Przed walką z Wiaczesławem Głazkowem w Sands Casino Tomek Adamek i jego przyjaciel ksiądz przeprowadzili egzorcyzmy, bo w kasynie mieszka diabeł. I mimo to przegrał.
Parada piękności, płonący hokej i polowanie na rybę - Igrzyska Ludów Tubylczych [ZDJĘCIA]