Boks. Andrzej Fonfara wygrał trzecią wojnę światową

Polak zadał prawie 1500 ciosów, przeciwnik - Nathan Cleverly - ponad 1100 w pojedynku, który będzie kandydatem do walki roku. Fonfara wygrał 115:113, 116:112, 116:112 w trzymającej do końca w napięciu walce serii Premier Boxing Champions w Chicago. Obaj pięściarze pobili aż trzy rekordy!

12-rundowy pojedynek o tytuł WBC International w wadze półciężkiej - należący do Fonfary - był wojną od pierwszej sekundy do ostatniej. Żadnego kalkulowania, żadnego rozpoznawania sił w pierwszej rundzie. Od razu "nawalanka". I zaskakująco - Cleverly nie był w niej pięściarzem jakiego znamy, wybrał pojedynek z bliska, wybrał wojnę, i znajdował drogę do szczęki i głowy Polaka dzięki ciosom podbródkowym. Może tylko pajacowanie było takie samo - w połowie pojedynku Walijczyk mówił coś do Polaka, prowokował go, pokazywał mu rękawicami, aby zaatakował. Ale czy ten wybór taktyki przez Cleverly'ego, nie był po myśli Polaka, zadającego zwykle mocniejsze ciosy?

Żaden nie leżał na deskach, ale w ciągłej wymianie ciosów groziło to każdemu z nich - również w każdej sekundzie, choć żaden nie jest przecież królem nokautu. Ponad połowa tzw. power punches, doszła celu u obu rywali.

Fonfara (27 lat, 28-3, 16 KO, Cleverly 28 lat, 29-3, 15 KO.) w rozmowie ze sport.pl tuż przed walką, powiedział że ma wrażenie, że bije się z bliźniakiem, tak bardzo pięściarze są do siebie podobni i również dlatego ten pojedynek tak wyglądał.

Walijczyk - znakomity w defensywie - świetnie dawał sobie radę ofensywnie, ale jego ciosy wyglądały na nie tak mocne, nie tak celne jak Fonfary.

W trzeciej rundzie iskry szły z bliskiego dystansu, była to wojna na wyniszczenie. W szóstej Polak przeżywał kryzys, ale zawsze mówił, że jego hasłem jest "Never give up!" (Nigdy się nie poddawaj!). Przełamał kryzys i - o ile w ogóle w tym pojedynku można mówić o dominacji - już do końca był lepszym pięściarzem. Prawdopodobnie właśnie końcowe rundy zdecydowały ostatecznie o zwycięstwie Polaka. Szacunek dla Cleverly'ego, który drugą połowę walki stoczył ze złamanym nosem! Po 10. rundzie lekarz dokładnie obejrzał potężnie spuchnięty, krwawiący nos, zanim dopuścił Walijczyka do dalszej walki.

Fonfara - Cleverly

474/1413 (33%) Ciosy ogółem 462/1111 (41%)

79/667 (12%) Ciosy proste przednią ręką (jabs) 152/514 (29%)

395/746 (53%) Pozostałe mocne ciosy (power punches) 310/597 (52%)

Firma Compubox, która obsługuje najważniejsze walki, potwierdziła zaraz po pojedynku, że padły aż trzy rekordy - wyprowadzonych łącznie ciosów (2524), ciosów, które doszły celu (936), a także trafionych tzw. "mocnych ciosów" (705) - pisze serwis bokser.org.

Dla Cleverly'ego była to druga walka po powrocie z podróży do wagi junior ciężkiej. A to ważne. Między junior ciężką a półciężką kategorią jest ponad 11 kg różnicy, przepaść największa w boksie. Trzeba się nieźle napocić, aby wrócić do starej kategorii - spalenie kilkunastu kilogramów łatwo im nie przychodzi. Zawsze są tego poważne konsekwencje - utrata siły, szybkości, wytrzymałości. Ale po Cleverlym tego nie było widać.

Z kolei Polak wrócił na ring po pół roku. W tym czasie delektował się zwycięstwem nad synem legendy meksykańskiego boksu Julio Cesarem Chavezem Jr. To również była walka na wyniszczenie, ale Polak mówił sport.pl przed walką, że Cleverly jest groźniejszym przeciwnikiem niż Meksykanin. - Jest lepszy technicznie, bardziej niebezpieczny od Chaveza. Będę musiał naprawdę się napracować, aby wygrać. Cleverly jest ułożonym pięściarzem, może dlatego dla mnie lepiej wygląda. Bije dużo lewych prostych, ma bardzo europejski sposób boksowania, jest wyprostowany. Umiejętności Cleverly'ego oceniam wyżej niż Chaveza. Nie ujmując nic żadnemu - mówił Fonfara.

Andrzej jest na fali wznoszącej i zwycięstwo nad Walijczykiem daje mu szerokie perspektywy.

Wśród możliwości Polaka główną jest ponowne starcie z Kanadyjczykiem Adonisem Stevensonem. Pojedynek byłby światowym hitem. I dziś jest właściwie nieunikniony. Fonfara mówił przed walka z Cleverly'm, że chce się bić z mistrzem świata wersji WBC, aby odebrać mu tytuł. - No jasne, że chciałbym doprowadzić do rewanżu. Przegrałem z nim w pierwszej walce, ale w paru rundach zwyciężyłem i miałem go na deskach. Inaczej taktycznie rozegrałbym tamten pojedynek, jestem dziś pięściarzem dojrzalszym. Mądrzejszym. A dwie walki z Chavezem i z Cleverlym dały i dadzą mi w sumie jeszcze więcej doświadczenia - mówił Fonfara.

Jest jednym z sześciu pięściarzy, którzy dotrwali do ostatniego gongu w walce z tym żywym dynamitem (79 procent KO), w dodatku miał go na deskach. Polak i 38-letni Stevenson mają tego samego menedżera, wpływowego Ala Haymona, który kontaktuje się z bardzo niewielką, dobraną ręcznie grupą promotorów, wśród których jest pracujący dla Polaka Florydczyk Leon Margules. Drugie starcie Fonfary z Stevensonem jest nieuniknione. Do hali w Chicago - można już powiedzieć, że rodzinnego miasta dla urodzonego pod Warszawą Fonfary - ściągnęłoby tłumy Polonii, o ile Stevenson wyściubiłby nos z Kanady, gdzie stoczył wszystkie swoje walki z wyjątkiem dwóch.

Ale aby wygrać ze Stevensonem, Polak musi mieć lepszą defensywę niż w pojedynku z Cleverlym. Najważniejsze polskie walki bokserskie [TOP 11]

Więcej o:
Copyright © Agora SA