Boks. Głowacki wykonał mistrzowską robotę. Pas WBO trafił w ręce wojownika

Krzysztof Głowacki nie jechał do USA w roli faworyta. Według wielu ekspertów walkę miał wygrać Marco Huck, dla którego była to 14. obrona mistrzowskiego pasa. Niemiec serbskiego pochodzenia był tak pewny siebie, że w jednym z wywiadów powiedział nawet, że może postawić wszystkie pieniądze świata na swoją wygraną. W innym stwierdził, że wytrze Głowackim ring. Szczekał przed walką jak burek przy budzie - pisze Krzysztof Smajek na blogu ?Po gongu?.

Dyskutuj z autorem tekstu na jego blogu >>

Głowacki aż tyle nie mówił, ale widać było, że nie pęka. Podczas "face to face" na konferencji prasowej długo patrzył się w oczy Hucka. Niby nic, bo oczami walk się nie wygrywa, ale tym zachowaniem wysłał rywalowi sygnał, że się go nie boi.

Głowacki wszedł do ringu bez żadnego respektu i od razu narzucił rywalowi swój styl walki. Huck tańczył w rytm jego muzyki. Tak było przez cztery rundy. Później nastąpił nagły zwrot akcji, bo Huck w szóstej odsłonie trafił potężnym lewym sierpowym, po którym Głowacki padł na deski. Dziewięciu na dziesięciu pięściarzy po zainkasowaniu takiego ciosu dałoby się wyliczyć. Wydawało się, że koniec walki jest tuż-tuż. Kibice Hucka po tym nokdaunie pewnie wyciągali już szampany z lodówki. Głowacki był oszołomiony, ale wstał. Mało tego, wstał i ruszył na przeciwnika. W tym momencie zdobył swoje "mistrzostwo świata". Pokazał, że ma wielkie serducho i charakter wojownika.

Kolejne rundy były trudne dla Polaka, ale cały czas był w grze. I wtedy nadeszło jedenaste starcie. Głowacki trafił lewym sierpowym, poprawił prawym i Huck z wielkim hukiem wylądował na dechach. Zdołał się jeszcze podnieść, ale "Główka" dopadł do niego, wystrzelił serię jak z kałasznikowa, po której mistrz świata prawie wypadł z ringu. W tym momencie pas federacji WBO zmienił właściciela.

Tak, tak, to działo się naprawdę. To nie był sen. Warto dodać, że do momentu przerwania walki Polak przegrywał na kartach punktowych u wszystkich sędziów. Krzysztof Głowacki upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze (najważniejsze), zdobył pas WBO i zapisał się w historii polskiego boksu, po drugie, pięknie przedstawił się publiczności w Prudential Center. "Główka" pewnie jeszcze nie raz zapełni tam halę, bo ludzie kochają takich wojowników jak on.

Krzysztof Głowacki jest pewnego rodzaju fenomenem w Polsce. Do sobotniego poranka był w naszym kraju pięściarzem mało znanym i trochę niedocenianym. Oczywiście, kibice boksu znali jego nazwisko, ale już tak zwani niedzielni fani, niekoniecznie musieli go kojarzyć. Dla reszty był anonimowy, bo zawsze stał w cieniu, nie pchał się na afisz. Prym w grupie Sferis KnockOutPromotions wiedli inni: Artur Szpilka, Krzysztof Włodarczyk czy Dawid Kostecki. "Główka" zawsze był z boku. Nie chodził do telewizji śniadaniowych, nie obrażał rywali i rzadko bywał w mediach. Przemawiał w ringu. Teraz słupki jego popularności podskoczą. Podskoczą też jego gaże, bo jako mistrz świata może zarabiać naprawdę duże pieniądze. Andrzej Wasilewski w jednym z wywiadów powiedział, że mogą to być "oferty liczone w setkach tysięcy dolarów". Już dzisiaj podopiecznym Fiodora Łapina (ojciec sukcesu) zachwyceni są amerykańscy dziennikarze. Dan Rafael po pojedynku napisał na Twitterze, że walka Huck vs Głowacki to kandydat na: rundę roku, walkę roku, niespodziankę roku i nokaut roku.

W ostatnim czasie mogliśmy nabawić się wielu kompleksów, bo nasi pięściarze w słabym stylu przegrywali walki mistrzowskie. Wystarczy przypomnieć pojedynki Andrzeja Wawrzyka z Aleksandrem Powietkinem, Pawła Kołodzieja z Denisem Lebiediewem, czy Łukasza Janika z Grigorijem Drozdem. O walce Pawła Głażewskiego z Juergenem Braehmerem już nie wspominając. Przypadek Głowackiego był jednak inny. On nie pojechał do USA, aby sprzedać swój rekord, bo akurat trafiła się szansa na wypłatę życia. "Główka" dostał walkę o tytuł, bo krok po kroku piął się w rankingach. Nie poszedł drogą na skróty, jak jego poprzednicy. Dzisiaj może pić szampana, bo dopiął celu. Skromny i cichy chłopak z Wałcza pokazał, że w boksie niemożliwe nie istnieje.

Najważniejsze polskie walki bokserskie [TOP 11]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.