Zapomniani i szkoda: Dawne trenerskie gwiazdy angielskiej piłki

Były już angielskie piłkarskie sławy sprzed lat. Czas na sławy trenerskie.

Matt Busby

Jeden z wielkich Szkotów - szkoleniowców, udowadniających, że przyłączenie tego kraju do Anglii miało wymierne korzyści dla jej mieszkańców poza wielkimi połaciami wrzosowisk, które nigdy nie współgrały kolorystycznie z dywanem, dodatkowo zajmując potrzebne na inne rzeczy miejsca w szafach i jeszcze mówiły z dziwnym akcentem. Jak wielu innych trenerów, Busby na początku był piłkarzem, grał w Manchesterze City i Liverpoolu. W drugim z tych klubów zaproponowano mu posadę asystenta trenera, jednak w 1945 roku 36-letni nowicjusz w zawodzie wolał zostać samodzielnym wodzem Manchesteru United. Od samego początku dużo inwestował w zespoły juniorskie i dowiódł znakomitego zmysłu taktycznego.

W latach 1947-1949 MU trzy razy z rzędu zajmowało drugie miejsce w lidze. Systematycznie wprowadzani do pierwszego składu młodzi piłkarze tacy jak Jeff Whitefoot, Jackie Blanchflower, Roger Byrne, a później także Billy Foulkes, Mark Jones, David Pegg, Liam Whelan, Eddie Colman czy największy chyba talent z nich wszystkich, Duncan Edwards, zaczęli spłacać zaufanie, jakim obdarzył ich szkoleniowiec. Tak zwane ''Dzieci Busby`ego'' zdobyły trzy mistrzostwa Anglii - w 1952, 1956 i 1957 i trzy Tarcze Dobroczynności, w tych samych latach. Niestety 6 lutego 1958, kiedy drużyna Manchesteru United wracała z zakończonego zwycięskim remisem spotkania z Crveną Zvezdą Belgrad w Pucharze Europy rozbiła się podczas próby startu w Monachium. W tragedii zginęli dziennikarze, obsługa samolotu, przedstawiciele klubu i ośmiu piłkarzy - Geoff Bent, Roger Byrne, Eddie Colman, Duncan Edwards, Mark Jones, David Pegg i Liam Whelan. Sam Busby ledwie uszedł z życiem, dwukrotnie udzielano mu w szpitalu ostatniego namaszczenia. Trzy miesiące po tragedii ''nowy'' Manchester United przegrał w finale Pucharu Anglii 0:2 z Bolton Wanderers, a obie bramki dla ''Kłusaków'' zdobył wtedy Nat Lofthouse . Co nie dziwi, prasa nie piała z zachwytu nad jego osiągnięciem. Sam Lofthouse podobno też nie był jakoś specjalnie szczęśliwy.

Na szczęście dla Busby`ego wielu zawodników przetrwało tragedię, w tym Bobby Charlton. Do zespołu dołączył także sprowadzony za niebotyczne pieniądze Szkot Denis Law oraz wypatrzony na ulicach Belfastu George Best. Z tymi zawodnikami zdobył jeszcze Busby dwa mistrzostwa Anglii w 1965 i 1967, dwie Tarcze Dobroczynności, Puchar Anglii w 1962 i co najważniejsze Puchar Europy w 1968. W finale rozgrywanym z Portugalczykami z Benfiki prowadzonymi przez rewelacyjnego Eusebio (łącznie 727 goli w 715 meczach dla ''Orłów''), MU zmiotło rywali 4:1. 20 grudnia 1970 roku Matt Busby zrezygnował z funkcji trenera ''Czerwonych Diabłów''. Zmarł 24 lata później. Imieniem Busby`ego nazwano ulicę prowadzącą na jego ukochane Old Trafford.

Bob Paisley

Wielka legenda Liverpoolu. Najpierw jako obrońca spędził w barwach The Reds bite 15 lat między rokiem 1939 a 1954. Później zatrudnił się w klubowym sztabie jako fizjoterapeuta, gdzie jego talent do masowania pleców dojrzewał pod czujnym okiem Billa Shankly`ego (patrz Bill Shankly). Prawdopodobnie nie wyobrażał sobie, że istnieje na świecie inne miejsce niż Anfield Road a wszystkie uwagi kolegów o takich krajach świata jak Egipt, Dania, Kolumbia czy West Bromwich Albion zbywał niechętnym ''Tja, jasne''. Kiedy już w roku 1974 objął najwyższe stanowisko w The Reds czyli został ich trenerem, przez dziewięć lat doprowadził liverpoolski klub do sześciu krajowych mistrzostw, które przychodziły dwójkami (1976-1977, 1979-1980, 1982-1983), trzech Pucharów Ligi Angielskiej (1981, 1982, 1983), pięciu Tarcz Wspólnoty (1974, 1976, 1977, 1980, 1982), Pucharu UEFA (1976), trzech (!) Pucharów Europy (1977, 1978, 1981) i jednego Superpucharu (1977).

Istniała szansa, że wygra wszystko, co tylko się da, włącznie z kumulacjami totka aż do roku 2090, zmuszono go więc w końcu po 44 latach pracy w klubie do przejścia na zasłużoną emeryturę, obiecując w zamian bramę wejściową na Anfield Road jego imienia. Słowa dotrzymano. Bob Paisley zmarł w roku 1996.

Alf Ramsey

Przybył z planety Melmak i zamieszkał z Tannerami. W latach 1963-1974 prowadził kadrę Anglii, która pod jego przewodnictwem odniosła swój pierwszy i ostatni wielki sukces w historii - mistrzostwo świata w roku 1966 na własnej ziemi. Teraz nie żyje. Ramsey, nie mistrzostwo.

Poza prowadzeniem kadry, Ramsey trenował też w piłce klubowej, ale zaledwie dekadę - najpierw Ipswich Town (1955-1963), potem Birmingham City (1977-1978). To on ukuł znane piłkarskie twierdzenie ''Nigdy nie zmieniaj zwycięskiej drużyny''.

Bobby Robson

Był środkowym napastnikiem Fulham i West Bromwich Albion w latach 1950 - 1967. 20 razy zagrał nawet dla reprezentacji Anglii. W wieku 35 lat, w roku 1968, został szkoleniowcem Fulham. Później prowadził Ipswich Town (1969-1982), angielską kadrę (1982-1990), PSV Eindhoven (1990-1992, 1998/1999), Sporting Lizbona (1992-1994), FC Porto (1994-1996), FC Barcelona (1996/1997) i Newcastle United (1999-2004). Nie tylko zdobył wicemistrzostwo Anglii w 1981 i 1982, Puchar Anglii w 1978 i Puchar UEFA Anno Futboli 1981 z Ipswich Town, dwa mistrzostwa Holandii (1991-1992) z PSV, dwa mistrzostwa Portugalii (1995-1996) oraz krajowy Superpuchar z Porto, Puchar Hiszpanii, Superpuchar Hiszpanii i Puchar Zdobywców Pucharów w 1997 z Barceloną, czwarte miejsce na MŚ z Anglią w roku 1990 i 1/4 finału w 1986 (ach ten Maradona i jego ręka...), ale i stworzył potwora, któremu na imię ''Legion'' czy, jak wolą niektórzy, ''Jose Mourinho''. Portugalczyk był tłumaczem i asystentem Robsona kolejno w Sportingu, Porto i ''Dumie Katalonii''.

Kiedy Bobby opuścił Hiszpanię, ''The Special One'' pozostał w Barcelonie, by oferować swoje usługi nowemu trenerowi Louisowi van Gaalowi. Podobno Mourinho był w tandemie z Robsonem odpowiedzialny za rozrysowywanie schematów taktycznych nawet padającego deszczu, podczas gdy Anglik, nie na darmo zwany ''Wujkiem Bobem'' po prostu rozmawiał od serca z zawodnikami.

Robson w 2002 roku otrzymał z rąk Elżbiety II tytuł szlachecki. Zmarł 31 lipca 2009 na raka.

Bill Shankly

Człowiek, którego nazwiska nie wymienia się wśród kibiców Liverpoolu inaczej niż przyciszonym głosem i tarzając się po ziemi w pyle i kurzu. Legenda. Legenda legendy. Najlegendarniejsza z legend, podobno zresztą to właśnie sam Shankly trenował potwora z Loch Ness w trudnej sztuce uników, kontrataków i pływania delfinem. Dzień, w którym przyszedł na świat w roku 1913 nazwano na jego cześć w Szkocji ''drugim września''. ''Pierwszy wrzesień'' znaczy z kolei w szkockim gaelic ''Dzień Przed Tym, W Którym Urodził Się Bill Shankly''.

Pochodził z typowo futbolowej rodziny. Brat jego matki, Bob Blyth, był na początku wieku trenerem Portsmouth, a wcześniej zawodnikiem tego klubu. Bracia Alec i Jimmy zostali piłkarzami, inny brat - Bob został trenerem mistrzowskiej drużyny w Szkocji w roku 1962. Było to wyczynem o tyle, że nie prowadził Celtiku ani Rangersów, a Dundee United. Sam Bill rozegrał w młodości blisko 300 spotkań dla Preston North End i pięć w kadrze, a potem przesiadł się dwa miejsca obok na ławce i został szkoleniowcem. Nazwy zespołów, którymi się zajmował w pierwszych latach kariery nie mówią kibicom za wiele, a raczej mówią po prostu bardzo wymowne ''o rety''. Były to Carlisle United, Grimsby Town, Workington i Huddersfield Town.

Kiedy w roku 1959 obejmował Liverpool, The Reds nie byli jeszcze The Reds, dodatkowo właśnie odpadli z Pucharu Anglii wyeliminowani przez Worcester City, zajmowali miejsce w dolnej części tabeli drugiej ligi, ich kompleks treningowy był... cóż, słowo ''kompleks'' jest tutaj kluczowe, a morale drużyny wołało o pomstę do nieba. Niebo nie odpowiadało zajęte naśmiewaniem się z Luton Town.

15 lat później The Reds byli już The Reds (to Shankly właśnie kazał im wyjść w roku 1964 na mecz z Anderlechtem w całkowicie czerwonych strojach, co miało zmrozić krew w żyłach Belgów - nie wiadomo, czy zmroziło), dodatkowo mieli na swoim koncie zdobyte pod jego wodzą trzy mistrzostwa i dwa Puchary Anglii, a także Puchar UEFA wygrany w roku 1973 (3:0 i 0:2 z Borussią Moenchengladbach), półfinał Pucharu Europy i finał Pucharu Zdobywców Pucharów w 1967 (1:2 po dogrywce z Bayernem Monachium). Co najważniejsze, Shankly stworzył ze swoich piłkarzy bezlitosną machinę, prawdziwy kolektyw, w którym każdy asekurował każdego, w którym najbardziej liczył się Zespół przez duże ''Z'' i poczucie wspólnoty. Piłkarze razem brali prysznice (...ekhm...), razem jedli, byli jednością.

Wielki trener przeszedł niespodziewanie na emeryturę po wygranym 3:0 z Newcastle finale Pucharu Anglii w roku 1974. Zostawił coś jednak po sobie - wspaniały Liverpool i godnych następców, którzy byli z nim w klubie od samego początku. Bob Paisley, były zawodnik The Reds zaczynał u Shankly`ego jako masażysta, Joe Fagan pracował w sztabie szkoleniowym. Potem prowadzili Liverpool do roku 1985 i do największych sukcesów w jego historii.

Łukasz Miszewski

Copyright © Agora SA