Dziesięć mgnień Ligi Mistrzów

Po raz ostatni w tym roku ligomistrzowe hufce starły się z... Z innymi ligomistrzowymi hufcami. Niektórzy walczyli o awans, niektórzy wystawiali rezerwy, a niektórzy polskich bramkarzy. Niektórzy za to ich nie wystawiali.

Oszukany Kuszczak

Ciężkie jest życie Tomasza Kuszczaka. Po tym, jak Alex Ferguson kupił nowego bramkarza, po tym, jak najpoważniejsze angielskie gazety rozpisują się, że latem na Old Trafford ma pojawić się kolejny, po tym jak w Pucharze Ligi Angielskiej Polak wpuścił cztery bramki nadszedł czas być może ostatecznej batalii. Wiadomo było, że Ferguson da odpocząć van der Sarowi, co skłoniło poważnych ludzi do zastanawiania się - czy to dla Kuszczaka kolejna (ostatnia?) szansa na przekonanie trenera, czy może pożegnanie . Okazało się, że ani jedno ani drugi - Polak cały mecz spędził tam, gdzie spędzał większość meczów w tym sezonie - na ławce rezerwowych, w bramce stanął bowiem 20-letni Ben Amos. Być może jakimś pocieszeniem dla Kuszczaka będzie to, że Amos wpuścił jedynego w tej edycji Ligi Mistrzów gola straconego przez Man Utd, odbierając klubowi i Fergusonowi szansę na niepobijalny rekord. Ale pewnie dość słabym.

Polska szkoła bramkarska

Odtrutką na ciężką dolę Kuszczaka miało być lekkie życie Fabiańskiego okraszone pierwszym od środkowego plejstocenu meczem Jerzego Dudka. Okazało się jednak, że przy takich stoperach Fabiański wcale nie ma lekkiego życia. Najpierw nudził się przez 50 minut, a potem dał się wykiwać Squillaciemu, który przelobował go po aptekarsku wymierzonym rykosztem. Ale to i tak lepiej, niż Dudek, który wprawdzie miał kilka okazji do interwencji, sęk w tym, że tylko w pierwszej połowie, bo na jej zakończenie dostał nisko przelatującym rywalem i musiał zejść z boiska. Aż strach pomyśleć, że to mógłby być jego ostatni mecz w karierze. Chociaż muszę też powiedzieć, że byłoby to w jakiś sposób symboliczne.

Polska piłka - Barcelona 0:2

Dwa tygodnie temu Polska poniosła z Barceloną pierwszą prestiżową porażkę - Jackowi Gmochowi nie udało się z Dumą Katalonii wygrać, głównie dlatego, że nie dano mu poprowadzić drużyny. Dla Panathinaikosu skończyło się to porażką 0:3. Z Rubinem Kazań miało być jednak inaczej. Po pierwsze - Rubin na Barcelonę miał patent jak żaden chyba inny klub na świecie i w trzech ostatnich meczach nie przegrał ani razu. Po drugie - Barcelona w tym meczu Barceloną była raczej z nazwy niż z nazwisk. Po trzecie - Rubin odrobił lekcje. Wiedział, że odsunięcie Polaka od meczu z Barceloną kończy się źle, dlatego Polaka nie odsunął, ale wręcz przeciwnie, pozwolił Rafałowi Murawskiemu rozegrać cały mecz. I co? I nie skończyło się 0:3. Tylko 0:2.

Bezgmochowy Panathinaikos

Skoro już przy tym jesteśmy - bezgmochowy Panathinaikos poradził sobie w kolejnym meczu jak bezgmochowy Panathinaikos. No, może odrobinę lepiej - tym razem skończyło się nie porażką 0:3, ale 1:3. Ale też FC z Barcelony zmienił się w ten z Kopenhagi. Nawiasem mówiąc - czy naprawdę nikt nie widzi niczego symbolicznego w tym, że w kolejnym meczu Ligi Mistrzów Panathinaikos traci tyle bramek, ile "he" jest w powiedzeniu ''hehehe''?

Inni Polacy

Dariusz DudkaDariusz Dudka REUTERS/FELIX ORDONEZ

W ogóle polska piłka została ciężko doświadczona przez piłkę hiszpańską. I nawet pomijając porażkę reprezentacji 0:6. Ostatnim Polakiem, o którym jeszcze nie wspomniałem był Dariusz Dudka, który zagrał cały mecz z mającym już pewny awans Realem. Okazuje się, że mający już pewny awans Real nie chce z jakiegoś powodu sobie odpuszczać, w wyniku czego skończyło się porażką Auxerre 0:4. Dobra wiadomość jest taka, że Dudka żadnej spektakularnej wtopy nie zaliczył. Zła, że pomniejsze wtopy zaliczył przy trzech z czterech bramek dla Realu. Na jego szczęście, następna okazja zmierzenia się z piłkarzami Realu czeka go... Hm, jak dobrze pójdzie, to już nigdy.

Kanonierzy z Tottenhamu

Mam przeczucie, że ktoś może poczuć się urażony, ale trudno - nie macie wrażenia, że warto zastanowić się, która drużyna z północnego Londynu powinna nazywać się Kanonierami? Jeśli ktoś uważa, że solą futbolu są bramki, to po obejrzeniu meczów Tottenhamu mógł się czuć jak po wizycie w fast foodzie. Rozpędzeni szaleńcy Harry'ego Redknappa zakończyli przygodę z fazą grupową tak, jak można się było po nich spodziewać - remisem 3:3, potwierdzając w ten sposób, że wprawdzie nigdy nie wiadomo, czy będą więcej strzelać, czy raczej więcej tracić, wiadomo jednak, że jedno i drugie będą uprawiać w ilościach hurtowych. Mniej bramek od nich traciły zajmujące ostatnie miejsca w swoich grupach Hapoel, Auxerre czy Partizan. Więcej nie strzelił nikt. Teoretycznie z grupy A groźniejsza drużyna wyszła z drugiego miejsca. Ciekawe, czy zespół, który trafi na Tottenham w 1/8 finału też będzie uważał, że miał szczęście.

Regres Interu

Przez pięć długich kolejek Werder czekał na pierwsze zwycięstwo w tej edycji Ligi Mistrzów. Dopiero w ostatniej kolejce okazało się, że są jednak w tych rozgrywkach chłopcy do bicia i o dziwo są nimi zeszłoroczni zwycięzcy. Jasne, Inter jest porozbijany kontuzjami, jasne - awans miał pewny (rok temu na przykład musiał się o niego bić do samego końca), ale nawet to nie usprawiedliwia kompletnie bezbarwnej gry w Bremie. Ze zgrai twardzieli, czasem nawet bandziorów, dowodzonych przez herszta Mourinho została... Właśnie, grupa chłopców.

Bramka kolejki

Pierwszego gola kolejki zdobył obrońca Twente Enschede Peter Wiesgerhof do spółki z bramkarzem holenderskiej drużyny Sanderem Boschkerem i pierwszym ciosem znokautował konkurencję. Po tym trafieniu były bramki ładniejsze, brzydsze, był na przykład prześliczny gol Arnautovicia czy sprytny trzeci gol Benzemy ale żadna bramka... Żadna... No, naprawdę, żadna.

Awans

Ostatnia kolejka teoretycznie powinna oznaczać epickie batalie o awans trzymające w napięciu do ostatnich sekund, dramatyczne rozstrzygnięcia, pojedynki, o których historie opowiadane będą przez wieki po wszystkich gospodach... Niestety, kluby za nic mając wymogi dramaturgiczne w większości pozapewniały sobie awans wcześniej na koniec co najwyżej zostawiając walkę o miejsca w grupie. No, chyba, że były Realem Madryt i nie zostawiły sobie nawet tego. Skoro oni poczynają sobie tak drętwo, to i ja sobie pocznę i ograniczę się do suchego kronikarskiego: ostatnimi zespołami zapewniającymi sobie awans zostały FC Kopenhaga, Roma i Arsenal. I wcale się przy tym jakoś mocno nie zasapały.

Sen zimowy

I to by było na tyle. Faza grupowa za nami, faza pucharowa przed nami, ale dość daleko. Bezpośrednio przed nami zima, w której co najwyżej możemy liczyć na sparingi reprezentacji Polski. A, jak śpiewał pewien popularny w latach 90. zespół - ''to już nie to samo''.

Piotr Mikołajczyk

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.