Pierwsza piątka tygodnia NBA według Z Czuba

Ponieważ w zeszłym tygodniu nie było Pierwszej Piątki Tygodnia (accidento bizarro... no, mio dżołko - urlop), nie zwlekamy dłużej z raportem z kolejnego , szóstego już tygodnia rozgrywek, który był rzeczą o wpadkach widzialnych, niewidzialnych i odzieżowych. Oto kolejny odcinek naszego cyklu o lidze, w której dinozaury o mało kontrowersyjnych poglądach zdarzają się.

Amar'e Stoudemire (New York Knicks)

Amar'e StoudemireAmar'e Stoudemire GETTY IMAGES/Doug Pensinger

Z cyklu ''odzieżowe wpadki'' oraz ''rzeczy, których jeszcze nigdy nie widziałem na parkiecie'':

Teraz w tym drugim cyklu został już chyba tylko Amar'e utrudniający wysokim zawodnikom drużyny przeciwnej grę w ataku oraz dinozaury-naziści . Nie ''nigdy'' ale bardzo dawno nie mieliśmy okazji oglądać na parkiecie innych rzeczy. Po pierwsze: zawodnika Knicks, który w pięciu kolejnych meczach rzuca powyżej 30 punktów na przynajmniej 50% skuteczności (to wyrównanie rekordu Bernarda Kinga z sezonu 84/85). Po drugie: drużyny z Nowego Jorku grającej zwycięską koszykówkę. Jasne, że poza Hornets wygrywają z samymi kiepskimi drużynami, ale 10 zwycięstw w 11 meczach i siedem kolejnych tryumfów na wyjeździe i tak robi wrażenie.

Kevin Love (Minnesota Timberwolves)

Amar'e StoudemireGETTY IMAGES/Chris Graythen

Kevin Love w tym sezonie zbiera wszystko. Naprawdę wszystko. Kilka rzeczy, które udało mu się do tej pory zebrać sporządzałem już przy okazji jego 31-zbiórkowego występu przeciwko Knicks . Gracz Wolves (który póki co notuje 15,3 zbiórek w meczu co, gdyby udało się tę średnią utrzymać do końca sezonu, byłoby najlepszym wynikiem w NBA od siedmiu lat) nie zwalnie jednak tempa i teraz wziął się za zbieranie... płaszczy.

Rada dla Love na przyszłość - eurodance i NBA nie pasują do siebie. Poniższy klasyczny przerywnik to tylko wyjątek potwierdzający regułę...

Gary Neal (San Antonio Spurs)

Gary NealGary Neal fot. internet

Gary Neal to zawodnik, który do NBA trafił okrężną drogą. Po czterech latach w NCAA (dwóch rozegranych w La Salle, jednym roku w Towson i sezonowej przerwie pomiędzy) nie został wybrany w drafcie 2007. Wyjechał wtedy do Turcji gdzie w barwach Pinar Karsiyaka był liderem strzelców tamtejszej ligi. Jego kontrakt kupiła FC Barcelona i to tam zakończył swój pierwszy sezon w Europie. Potem był zawodnikiem Benettonu Treviso oraz Unicaja Malaga i po udanych występach w lidze letniej San Antonio Spurs, podpisał w tym roku trzyleni kontrakt z ''Ostrogami''. Piszę to wszystko, żebyście mieli okazję dowiedzieć się czegoś o karierze Neal, ponieważ od teraz będziecie go już tylko pamiętali jako ''tego kolesia od przybijania piątek'':

Ups. Dość zawstydzające. Ale z drugiej strony bycie debiutantem w najlepszej obecnie drużynie NBA musi być ciężkie, a posiadanie wyimaginowanych przyjaciół może być w takiej sytuacji pomocne. Kim są wyimaginowani przyjaciele Gary'ego Neala - nie wiadomo, choć ze wszystkich nie istniejących postaci ja obstawiałbym uśmiechniętego Tima Duncana albo jednego z kumpli Andrew Boguta.

Charlotte Bobcats & New Jersey Nets

Jacque Vaughn #11 of the New Jersey Nets shoots the ball during the game against the Charlotte Bobcats March 28, 2005 at the Charlotte Coliseum in Charlotte, North Carolina. The Nets defeated the Bobcats 95-91Jacque Vaughn #11 of the New Jersey Nets shoots the ball during the game against the Charlotte Bobcats March 28, 2005 at the Charlotte Coliseum in Charlotte, North Carolina. The Nets defeated the Bobcats 95-91 GETTY IMAGES/Streeter Lecka

Serwis NBA Playbook nieco tylko na wyrost określił pierwszą połowę meczu między Charlotte Bobcats i New Jersey Nets mianem ''Najgorszej połowy meczu koszykówki w historii'' . Ja powstrzymam się od komentarza, po prostu podam dalej wymowny montaż akcji z tych 24 minut zakończonych wynikiem 33:32 dla gospodarzy:

No dobra, a jednak - szybki komentarz:

Shane Battier (Houston Rockets)

Shane BattierShane Battier GETTY IMAGES/Christian Petersen

Prawdziwym bohaterem tego ustępu będzie co prawda Tracy McGrady, ale to Shane Battier, który musiał opuścić poniedziałkowy trening z powodu grypy żołądkowej będzie punktem wyjścia. Nie chodzi jednak o dolegliwości Battiera, a o komentarze jego kolegów z zespołu, które pokazują jak nisko upadł w ostatnim czasie były gracz Houston, T-Mac. No bo jak o twojej obecnej karierze świadczy fakt, że twoi byli koledzy się z ciebie nabijają? Kiedy Battier, który jest zawsze delegowany do krycia największych gwiazd w drużynie przeciwnej, przerwał trening jego kumple zaczęli żartować, że odpoczynek mu się przyda bo zbliża się pierwszy mecz T-Maca w hali Houston od czasu przejścia do Detroit.

Tak, droczyliśmy się z nim. Mówiliśmy ''Idź odpoczywać. W końcu T-Mac ma jutro swój wielki powrót do domu''.

- powiedział Chuck Hayes. Auć. Najlepiej wypoczętego Battiera przeszkadzającego T-Macowi w meczu z Pistons przedstawił blog ''The Basketball Jones'' (skąd wziąłem tego newsa):

Shane Battier

Zapomnijcie o powrocie LeBrona do Cleveland. To będzie dopiero spektakl.

Retro gracz tygodnia: Rex Walters

W tym poddziale ''Pierwszej piątki tygodnia'' będziemy przy pomocy wehikułu czasu napędzanego energią kinetyczną wytworzoną poprzez tik Mahmouda Abdul-Raufa, przenosić się do NBA z lat 90. ubiegłego stulecia i przypominać pokrótce sylwetki jej bohaterów. Ale nie tych głównych, o których pamięć trwać będzie wiecznie, tylko tych z drugiego planu, o których pamięć definiuje tamten złoty czas dla koszykówki zaoceanicznej i jej kibiców w naszym kraju. W końcu w internecie nostalgia sprzedaje się równie dobrze co seks.

Na początku sezonu sporo mówiło się o podpisaniu kontraktu z Golden State Warriors przez Jeremy'ego Lina - nie tylko z powodu jego świetnej gry w lidze letniej dla Dallas Mavericks, ale także ze względu na wielkie nadzieje wiązane z nim przez silną w Stanach społeczność Amerykan pochodzenia Azjatyckiego, która już dawno nie miała ''swojaka'' w NBA. Nie miała od czasu Rexa Waltersa.

Rex WaltersRex Walters GETTY IMAGES/Doug Pensinger

Rex Walters nie miał ciekawej kariery w NBA. Trafił do niej w 1993 roku z dość wysokim, szesnastym numerem draftu po tym jak w barwach Uniwersytetu Kansas dotarł do Final Four. Shooting guard trafił do New Jersey Nets, gdzie jako rookie grał po 8 minut w meczu. Trafił też na kartę koszykarską firmy Upper Deck, którą uważam za prawdopodobnie najmniej cenną w mojej skromnej kolekcji.

W drugim sezonie załapał się jednak nawet 30 razy do pierwszej piątki i w 80 meczach notował po 6,5 punktu. W 1995 roku przeszedł razem z Derrickiem Colemanem do Philadelphii, gdzie ostatecznie także znalazł sobie miejsce w rotacji i w 59 meczach sezonu 96/97 uzyskał najlepszy w karierze wynik 6,8 punktu na mecz. Załapał się nawet do dziesiątki najbardziej efektownych akcji tygodnia (miejsce 6.):

W 1997 roku trafił do Miami Heat, gdzie grał do końca swojej kariery w 2000 roku. Na emeryturze Rex Walters zajął się trenerką. Był coachem Florida Atlantic University w latach 2006-2008, a dziś prowadzi University of San Francisco.

Tyle. Niby nic szczególnego, ale zgodnie z credo tej rubryki, pamięć o takich trzecioplanowych postaciach jak Walters definiuje tęsknotę za latami 90. w koszykówce. A może po prostu mam dziwny filtr w mózgu zatrzymujący informacje o koszykarzach z fryzurami w stylu Marka Price'a.

kostrzu

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.