Bohaterowie naszej młodości: Michael Jordan

To się musiało w końcu zdarzyć, a ta chwila nie miała innego wyjścia jak po prostu nadejść. Było to niemal tak pewne jak fakt, że po nocy nastaje dzień, Igor Griszczuk ma wciąż świetną fryzurę, koszula Kaki jest łososiowa nie różowa, a forma trzeciej osoby liczby mnogiej czasu przeszłego od czasownika ''mleć'' to Mel B ''mełli'' bądź ''mełły''. W tej rubryce, nareszcie, Największy Z Największy, jedyny w swoim rodzaju, człowiek (ale czy aby na pewno człowiek?), który pokonał grawitację - Michael ''Jestem bogiem'' Jordan.

Kilka razy siadałem do tego tekstu, pisałem parę pierwszych zdań, a potem zwijałem monitor w kulkę i wrzucałem do kosza. Chyba trzeba się po prostu pogodzić, że tego, co zrobił dla koszykówki, sportu, świata, wszechświata, niewielkich ssaków z rodziny wydrowatych i całej reszty MJ po prostu nie da oddać się słowami. Zatem składam broń i poddaję się.

Podobno jedno zdjęcie jest warte więcej niż tysiąc słów. Jeśli ten filmik ma 24 klatki na sekundę, to jest wart więcej niż 14 160 słów. Patrzcie, podziwiajcie i powstrzymajcie wzruszenie.

14 160... To o 24 119 mniej niż punktów zdobył w swojej 15-letniej karierze w NBA, podczas sezonów zasadniczych i playoffs, Michael Jordan. Imponujące to mało powiedziane. Prawdopodobnie nikt już też nigdy nie będzie wzbudzał na parkiecie takich emocji jak on. Nawet w ''Tańcu z Gwiazdami''.

Mariuszu Jopie - MJ może być tylko jeden!

ŁM

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.