Wzlot: Sezon 2000/2001
18-letni Rafael van der Vaart, syn holenderskiego Cygana i Hiszpanki rozgrywa swój pierwszy pełen seniorski sezon w Ajaksie, klubie znanym z wyławiania talentów i zasypywani nimi przy pomocy kontrolowanych samolotowych zrzutów całej Europy. Jest to sezon na tyle dobry, że El Barto dostaje nagrodę im. Johana Cruyffa dla Piłkarskiego Talentu Roku, a także debiutuje w holenderskich barwach narodowych pod czujnym okiem Dicka Advocaata w wygranym 4:0 spotkaniu z reprezentacją Andory. W kadrze czekają go jeszcze w ciągu następnej dekady 84 spotkania i 16 strzelonych bramek, ale skąd ma wtedy o tym wiedzieć?
Upadek: Części sezonu 2001/2002 i 2002/2003
Rafa w barwach drużyny z Amsterdamu gra znakomicie. Jako ofensywny pomocnik jest śmiertelnie groźny dla rywali, a mamy małych holenderskich bramkarzy straszą nim swoje dzieci. W 50 spotkaniach zdobywa dla Ajaksu 38 bramek. Dlaczego upadek? Tych spotkań mogłoby być drugie tyle. Nie zezwoliła na to poważna kontuzja kolana. A niemal zaraz po powrocie... kontuzja tego samego kolana. Dziennikarze piszący o lidze holenderskiej mieli wrażenie, że oglądali replay najbardziej spektakularnej akcji piłkarza.
Wzlot: Kapitan zespołu na sezon 2004/2005
Trener Ronald Koeman uznał, że to właśnie charyzmatyczny 21-latek będzie się najlepiej nadawał na lidera jego drużyny. Przyklasnęli mu niemal wszyscy, zwłaszcza że ogłosił to stepując i śpiewając szanty.
Upadek: Konflikt z Ibrahimoviciem
Niestety zaraz potem kolejna kontuzja - tym razem po starciu na treningu z kolegą z zespołu Zlatanem Ibrahimoviciem. W świetle oskarżeń, że zaatakował van der Vaarta celowo Szwed odchodzi z zespołu, a wracający do formy Holender zajmuje jego miejsce w ataku. Na nowej pozycji mu nie idzie, a media pastwią się nad nim, że ma nadwagę i zamiast trenować zbiera materiały do przewodnika po nocnym życiu Amsterdamu. Pod koniec sezonu odchodzi z Ajaksu. Do HSV. I to mimo tego, że tak uzdolnionego piłkarza...
...każdy klub wziąłby z pocałowaniem ręki i do tego ze Stigiem Toftingiem w pakiecie, a vdV miał mnóstwo propozycji od gigantów światowego futbolu.
Wzlot: HSV
Z niemieckim klubem Holender sięga w roku 2005 po Trofeum, Które Powołaliśmy Do Życia Po To, Żeby Każdy Europejski Zespół Mógł Sobie Od Czasu Do Czasu Coś Wygrać ze względu niemarketingową nazwę roboczą ochrzczone w końcu przez UEFA Pucharem Intertoto. W ciągu trzech lat z HSV van der Vaart rozgrywa dla nich 116 spotkań, strzelając 48 bramek, daje się też poznań jako najbardziej chyba kreatywny piłkarz w Bundeslidze. W sezonach 2006/2007 i 2007/2008 jest kapitanem drużyny.
Megawzlot: Ślub z celebrytką Sylvie Meis, po którym jest ona znana już jako Sylvie van der Vaart
Jeden obraz mówi więcej niż tysiąc słów. Czyli więcej niż ponad 333 razy ''o ja cię...''.
Sylvie van der Vaart jest żoną holenderskiego piłkarza Rafaela van der Vaarta. Dzięki mężowi i urodzie rozebrała się między innymi w "Maxime".
Upadek: Reprezentacja
Zgodnie z tłoczoną do głów wszystkich trenerów z Krainy Depresji Holenderską Myślą Szkoleniową (TM), ''Pomarańczowi'' dokładnie wiedzą, co mają robić przed i w czasie wielkich turniejów. Olśniewać z ubermocnym składem w eliminacjach i fazie grupowej, a potem odpadać. Za zawodniczej kadencji van der Vaarta dzieje się tak na Euro 2004 (1:2 w półfinale z Portugalią), mundialu 2006 (0:1 z Portugalią w 1/8 finału) i Euro 2008 (po 3:0 z Włochami, 4:1 z Francją i 2:0 z Rumunią w fazie grupowej nagłe i niespodziewane 1:3 w ćwierćfinale z Rosją). Żeby wyłamać się z tego schematu Oranje na mundial 2002 w ogóle nie awansują.
Wzlot: Transfer do Realu Madryt
W sierpniu 2008 van der Vaart za 13 milionów euro dołącza do klubu ze stolicy Hiszpanii. Wreszcie wydaje się być na właściwym miejscu.
Upadek: Real Madryt
W Realu van der Vaart okazuje się być jednak za mało ''Królewski'', tak jak i zresztą cała reszta jego rodaków - Van Nistelrooy, Sneijder, Robben, Huntelaar i ''Hej, cześć'' zidentyfikowany później jako Royston Drenthe. Znaczy, żeby nie było - Holender strzela bramki i asystuje, ale w Realu od zawodników ofensywnych (a zresztą innych tam nie ma) oczekuje się czegoś więcej niż strzelania bramek i asystowania. Czego - do tego jeszcze nikt nie doszedł, ale wiadomo, że na pewno chodzi o coś wielkiego. Może o górę lodową?
Po kolejnej ofensywie transferowej Florentino Pereza, który przypomniał sobie jak zamieniać żelki Haribo w złoto, a złoto na piłkarzy najwyższej światowej klasy wiadomo już, że dni van der Vaarta na Santiago Bernabeu są policzone.
Wzlot: Wicemistrzostwo świata 2010
Czyli największy piłkarski sukces Holendrów od 32 lat.
Upadek: Wesley Sneijder
Do finału południowoafrykańskiego mundialu doprowadza Oranje Wesley Sneijder - wielki kreator ich gry, który dodatkowo w RPA zdobywa pięć bramek. Wpływ vdV na ten sukces jest znikomy. Jakby tego było mało, to Wesley niemal w pojedynkę (od ''niemal'' do ''w pojedynkę'' dzieliły go jeszcze takie tuzy jak Julio Cesar, Esteban Cambiasso, Javier Zanetti, Samuel Eto`o czy Diego Milito) doprowadził Inter do pierwszego od półwiecza tryumfu w najważniejszych klubowych rozgrywkach Europy. I pomyśleć, że kiedyś to starszego o rok van der Vaarta uważano za zdolniejszego z pary ''chłopców z Ajaksu'' i tego, który zrobi większą światową karierę...
Ciężko stwierdzić: Tottenham
Gdy Holender dołącza do ''Kogutów'' opinie na ten temat są różne. W końcu Tottenham to taka specyficzna drużyna, która może w sezonie 2010/2011 Premier League zająć równie dobrze czwarte co czternaste miejsce. Ale gra w Lidze Mistrzów i, co ważne, jest szansa, że były pomocnik Realu dostanie w tym zespole wiele szans do wykazania się.
Wzlot (jak na razie): Tottenham
W pierwszym, historycznym zwycięstwie Spurs w Lidze Mistrzów 4:1 nad Twente Enschede można by powiedzieć, że życie przeleciało mu przed oczami w kilka sekund. Ale raczej cała kariera przeleciała mu przed oczami w parędziesiąt minut. El Barto szarpał obronę rywali, zmarnował karnego, strzelił ładną bramkę i wyleciał z boiska.
W czterech spotkaniach ligowych trzykrotnie trafił dla Tottenhamu do siatki, z czego dwa razy w ważnym, wygranym 2:1 spotkaniu z Aston Villą . Rządził i dzielił w tym meczu, sprawiając że najbardziej do jego przyjścia kreatywny zawodnik środkowej linii ''Kogutów'' - Luka Modrić - wyglądał przy nim jak drewniany pajacyk, który bardzo chciałby być chłopcem.
Ta historia ma oczywiście swój ciąg dalszy. Ale jaki? Tego nie wie nikt.
Łukasz Miszewski