Z hymnem pod górkę

Laurent Blanc przed meczem z Białorusią zagonił swoich piłkarzy do nauki hymnu. Miało to zintegrować i zmobilizować zróżnicowane towarzystwo spod znaku trzech kolorów. Efekt tej operacji można było potem sprawdzić na tablicy świetlnej. To ostatnimi czasy kolejna historia z hymnem w tle.

Przypomnę, że nowa francuska energia wyzwolona przez wykonanie "Marsylianki" wyglądała tak:

Kilka miesięcy wcześniej, zarówno przed mistrzostwami w RPA jak i w ich trakcie, Franz Beckenbauer stwierdził, że hymn mają śpiewać wszyscy zawodnicy, a nie tylko trzech na krzyż. Pomocne jak zawsze brukowce wyłapały zaraz milczków - Podolski, Klose, Khedira, Ozil. Nie zmieniło to jednak faktu, że w trakcie MŚ 2010 na jednego Niemca śpiewającego hymn przypadał jeden, który go nie śpiewał.

Przed mundialem pojawiła się jeszcze inna aferka hymnowa. Otóż reprezentant Włoch Claudio Marchisio podczas śpiewania hymnu swojej ojczyzny miał celowo przekręcić treść zwrotki, tak, aby przy słowie Roma pojawiło się słowo "ladrona" czyli "złodziejka". Jako że Marchisio jest zawodnikiem Juventusu zaraz rozpętała się burza, że turyński psychopata szkaluje dobre imię rzymian i profanuje narodowy hymn. Sam piłkarz tłumaczył się, że... po prostu nie trzymał rytmu.

O naszym wkładzie w historię trudnych relacji hymnów i piłki nożnej również nie można zapomnieć.

Problemy pojawiają się także za Oceanem. W sukurs na szczęście zawsze przychodzi Enrico Pallazzo.

A może wszystkie problemy rozwiązałaby po prostu porządna nauka hymnu?

Praktyczna nauka śpiewu od 4:42 minuty

Przemysław Nosal

Copyright © Agora SA