Dzisiejszy mecz w Szczecinie będzie trzecim w historii spotkaniem Polaków z ich przyjaciółmi z Afryki. Poprzednie dwie rozgrywki były porywające niczym wypełnianie formularza PIT.
Debiutanckie zwarcie Biało-Czerwonych i Lwów Nieposkromionych miało miejsce podczas mistrzostw świata w Hiszpanii w 1982 roku. Był to drugi grupowy mecz obu zespołów. W pierwszym Polacy zremisowali bezbramkowo z Włochami, a Kameruńczycy z Peru. Jedni i drudzy liczyli więc, że skasują wreszcie komplet punktów. Antoni Piechniczek posłał w bój następujący skład:
Stoją od lewej: Buncol, Majewski, Janas, Młynarczyk, Żmuda, Lato. Klęczą od lewej: Pałasz, Smolarek, Boniek, Jałocha, Iwan
Polscy gracze walili jednak głową w mur. Ten mur nazywał się Thomas Nkono i wyciągał wszystkie piłki zmierzające w - mityczne już - Światło Bramki. Kameruński golkiper wystąpił później również na MŚ 1990, a także grał przez 9 lat w hiszpańskim Espanyolu Barcelona. Mocny gość.
Inna sprawa, że Biało-Czerwoni tego dnia grali wyjątkowo ślamazarnie. Zibi Boniek w taki sposób wypowiedział się na temat swojego występu:
Jak wiemy, Polacy na szczęście w porę się przebudzili zdążyli ugrać to i owo na hiszpańskim turnieju.
Do "rewanżu" doszło dopiero po 19 latach. W listopadzie 2001 roku Kameruńczycy zostali zaproszeni do Poznania. Było to chwilę po zakwalifikowaniu się reprezentacji Jerzego Engela do finałów MŚ 2002. Przyszła więc pora na przegląd kadr na mundial. W pierwszej połowie ówczesny selekcjoner posłał na boisko zawodników dobrze znanych z eliminacji do mundialu.
Stoją od lewej: Majdan, Kryszałowicz, Kłos, farbowana grzywka z Bąkiem J., Olisadebe, Świerczewski. Klęczą od lewej: Hajto, Żewłakow, Karwan, Bąk A., Koźmiński.
Po przerwie weszli Matysek, Kaczorowski, Krzynówek, Kukiełka, Wichniarek i Sypniewski. Szczególnie interesująca była sytuacja tych dwóch ostatnich.
Żaden z nich nie występował przedtem w reprezentacji Engela. Obaj jednak trafili do kadry w odmiennych okolicznościach. Wichniarka wcisnęli tam dziennikarze i kibice. Olisadebe nie narzekał wówczas na nadmiar klasowych kolegów z linii ataku, a Król Artur dziurawił akurat wtedy siatki 2. Bundesligi w barwach Arminii Bielefeld. Engel nie był jednak do niego w ogóle przekonany. Dla świętego spokoju powołał go jednak na mecz z Kamerunem. Wichniar zagrał 45 minut, nic ciekawego nie zaprezentował i selekcjoner miał wreszcie alibi, żeby nie korzystać już z jego usług. Co innego, innego Sypniewski, do niego nasz trener dość szybko zapałał głębokim uczuciem. Sypek wrócił do Polski po greckich wojażach i świetnie prezentował się w RKS Radomsko - strzelał gole, asystował, dryblował. Idealnie pasował on do koncepcji Engela. W meczu z Kamerunem nic co prawda nie pokazał, ale miał zapewnienie, że selekcjoner będzie na niego stawiał. Tym bardziej, że piłkarz w krótkim czasie zmienił Radomsko na Wisłę Kraków. Ale w Krakowie się zaczęło... Moim zdaniem Sypniewski pojechałby na MŚ 2002, gdyby tylko potrafił się uporać sam ze sobą.
Kameruńczycy również szykowali się wówczas do wyjazdu na mistrzostwa do Azji. Trener Winfried Schafer także wziął więc do stolicy Wielkopolski najsilniejszy skład.
Stoją od lewej: Eto'o, Lauren, Foe, Boukar, Wome, Kalla. Klęczą od lewej: Geremi, Mboma, Tchato, Olembe, Song
A sam mecz? Oczywiście beznadziejny i zakończony wynikiem 0:0.
Z kadr obu drużyn na dzisiejsze spotkanie mecz z 2001 roku pamiętają jedynie Żewłakow oraz Eto'o. Może to i dobrze. Jeśli bowiem wieczorem zawodnicy znów wysmażą podobny spektakl, to czwartego takiego spotkania już nie powinno być.
Przemysław Nosal
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!