"Chabry z Poligonu" czyli podsumowanie I kolejki Ekstraklasy

Siedem było dziewcząt z ''Albatrosa'' oraz krasnoludków, siedmiu braci miało siedem narzeczonych, a krakowiaczek jeden miał koników siedem. My zaś, proszę Szanownej Wycieczki mieliśmy siedem meczów Ekstraklasy plus imprezę pokazowo-komercyjną, bo truskawki latoś drogie i muszą się zwrócić. Siedem meczów obejrzało ponad czterdzieści osiem tysięcy widzów, wystąpiło w nich trzech arbitrów-debiutantów, a bramek strzelono dziewięć, co stanowi, a nawet napawa. Napawa bardziej.

GKS Bełchatów - Polonia Bytom 2:0

Właściwie wszystko było w porządku: miał być debiut sędziowski i był debiut sędziowski, a że debiutował inny arbiter ''Nam się czisło - czyli liczba - musi zgadzać'' śpiewał kiedyś Jacek Kaczmarski i nie czepiajmy się Tomasza Musiała, który na mecz nie dojechał, bo kto wie - może biedak jeszcze dotąd tkwi na jakimś poboczu. Zastępujący go Paweł Pskit spisał się bardzo poprawnie: kartkował, co trzeba było kartkować, puszczał, co można było puszczać i dwukrotnie wskazał na środek boiska. Trzeciego razu nie było, bo Szymon Sawala zamiast strzelić do bramki Łukasza Sapeli, postanowił zestrzelić chmurkę, która płynęła niebem jak po wodzie. W chmurkę zresztą też nie trafił. Ładną bramkę strzelił Grzegorz Kuświk, sektor szkolny był uśmiechnięty i pomalowany, a Polonia długimi momentami przypominała sędziego Tomasza Musiała - wyglądało jakby też nie dojechała na mecz i czekała aż bełchatowska pielgrzymka wreszcie sobie pójdzie.

Górnik Zabrze - Polonia Warszawa 0:2

Gdybym był Arturem Sobiechem, przy dwudziestym pytaniu o milion euro toczyłbym pianę, a przy setnym rzucałbym się do oczu, uszu i gardeł. A młody napastnik Polonii twardy jest jak Roman Bratny: uśmiech, grzeczność, tak, panie redaktorze, dziękuję panie redaktorze i nawet pięści nie zaciska nerwowo, za to do sytuacji bramkowych dochodzi z łatwością flaminga. Nie, nie wiem, czemu flaminga. Może dlatego, że pelikan miałby jednak trudności. Po Górniku widać rok spędzony na meczach ze Stalą Stalowa Wola, Turem, Motorem itd. - pomysł na grę prosty jak droga na Ostrołękę: Grzegorz Bonin biega, reszta strzela z dystansu i trzymamy Mariusza Jopa z dala od własnej bramki. Z czego akurat skorzystali Sobiech i Mierzejewski , ale zawsze to mniejszy wstyd niż przy samobóju. Mecz ciekawszy niż w Bełchatowie, co nie jest żadnym komplementem, bo dowolny odcinek dowolnego serialu wenezuelskiego też byłby.

Widzew Łódź - Lech Poznań 1:1

Biegali. A potem chodzili. Potem biegali, a potem znowu chodzili. Wyjątkiem był Semir Stilić, który starał się nie biegać. Widzew był tak mocny jak mistrz Polski, który był tak słaby jak drużyna po dwóch latach wygrzebująca się z I ligi, ale emocje na trybunach były naprawdę spore: jedni twierdzili, że z ciemnych chmur lunie deszcz albo nawet grad, a drudzy, że wszystko przejdzie bokiem. Najbardziej dramatycznym momentem meczu było zderzenia Ukaha i Bosackiego , a widok spadającego na ziemię nieprzytomnego stopera Lecha mimo upału wywołał u publiczności dreszcze, gęsią skórkę i zimne poty. Bramka dla Lecha zadziwiła wszystkich - po pierwsze - była, a po drugie - bo Lech zupełnie na nią nie zasłużył. Jasmin Burić był chyba podobnego zdania, bo postanowił uczynić zadość sprawiedliwości i strzał Sernasa powitał chlebem, solą i dziurawymi rękawicami . A publiczność z ulgą powitała końcowy gwizdek.

Korona Kielce - Zagłębie Lubin 1:1

W czasach mocno przedszkolnych mawiało się ''A kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera''. Piłkarze Korony wyspecjalizowali się w dawaniu kibicom nadziei na trzy punkty i odbieraniu jej w możliwie najgłupszy sposób. Kolejny bardzo dobry mecz z setką ''setek'' i po raz kolejny zwycięstwo wzrusza ramionami, mówi, że jak nie, to nie, przecież nie będzie wiecznie prosić, po czym odjeżdża w siną z rozczarowania dal. Zagłębie bez Ilijana Micanskiego było zaprzeczeniem tezy o tym, że nie ma ludzi niezastąpionych, Andrzej Niedzielan przez pół spotkania profilaktycznie omijał Łukasza Hanzela, ale najefektowniej wyszło mu ominięcie Borisa Isailovicia (w tym momencie w Chorzowie płacz się rozległ, zgrzytanie zębów i niecenzuralności wszelakie), Maciej Tataj zagrał jak zwykle , a tęsknota za Arturem Jędrzejczykiem wzrosła o sześć koma dziewięć w stosunku do analogicznego okresu miesiąca ubiegłego. Nowe nabytki Zagłębia? Wilczek zagrał tak jak w Piaście, Horvath zagrał jak Wilczek, Osmanagić nie zagrał jak Wilczek, a Dokić nie zagrał wcale.

Lechia Gdańsk - Ruch Chorzów 0:0 ''Za późno zaczynamy grać i potem brakuje nam sił'' słyszeliśmy przez parę ostatnich tygodniu. Ruch zaczął grać w pucharach miesiąc temu, ale w meczu z Lechią istniał tylko jako dosyć niemrawe i momentami wręcz bezradne tło. Gdyby Tomasz Dawidowski wykorzystał swoje dwie ''setki'' i tak drużyna Waldemara Fornalika mogłaby się cieszyć z łagodnego wymiaru kary. Dawidowski nie wykorzystał, więc Ruch cieszy się z remisu, a trener Kafarski może stosować okrutne metody pedagogiczne i porównywać swoich zawodników do piłkarzy z Malty. Tylko wobec kogo to porównanie jest okrutniejsze i czy czasem nie trzeba będzie przepraszać Maltańczyków?

Śląsk Wrocław - Jagiellonia Białystok 0:0

Padało. Najpierw padał deszcz, potem padł Piotr Celeban, potem padł Tomasz Kupisz, a obaj trzymali się za głowę. Jako kolejny padł Alexis Norambuena, ale on z kolei trzymał się za stronę przeciwpołożną. Wreszcie zaczęli padać bramkarze. Padający bramkarz to dowód na padające strzały i rzeczywiście strzały padały także - ładnie strzelał Burkhardt, a groźnie Diaz , Sobota i Grosicki. Oczywiście bramkarze padają nie tylko przy strzałach - Marian Kelemen na przykład padł po ostrym wejściu Tomasza Kupisza w auć, samo wspomnienie zabolało mnie w klawiaturę. Deszcz w końcu przestał padać, ale zawodnicy padali nadal: El Mehdi uszkodził sobie kolano, Alexis Norambuena uszkodził Cristiana Omara Diaza, a Sebastian Dudek został uszkodzony przez Mladena Kascelana . Nie padły natomiast gole, a szkoda, bo okazji było sporo i obie drużyny zasłużyły na bramkę. Trener Probierz żył przy linii za dwóch, a trener Tarasiewicz za siedemnastu (z czego wszyscy przemokli do nitki, dwóch dusiło bidony, czterech tłumaczyło coś sędziemu, sześciu chciało uszkodzić Norambuenę, a trzech - przytulić Hermesa ), a debiutujący w ekstraklasie sędzia Raczkowski nie padł ofiarą tremy.

Wisła Kraków - Arka Gdynia 1:0

Gdyby zawodnicy Arki traktowali piłkę z takim samozaparciem, uwagą i konsekwencją, z jaką traktowali Juniora Diaza, Arka mogłaby ten mecz wygrać. Tymczasem niewiele brakowało, żeby przegrali różnicą paru bramek, z czego jedną mógł strzelić ich własny bramkarz. Wisła obaliła pogłoski o swojej śmierci, ale nie całkiem potwierdziła pogłoski o życiu. Tomasz Kulawik okazał się być trenerem dość odważnym i wypuścił na boisko Kamila Rado. Okazało się, że to nie boli. Okazało się jednak także, że odwagi trenerowi starczyło na 45 minut, ale wielkodusznie mu to wybaczam, bo z Rafałem Boguskim na ekranie było o wiele zabawniej. Arka walczyła ambitnie, Marciano Bruma bardzo ambitnie , a Mariusz Pawełek broniąc strzały Filipa Burkhardta i Miroslava Bożoka sprawiał wrażenie bardziej zaskoczonego obroną niż sami strzelcy. Jeźdźcy Bez Głowy

Do stopnia młodszego ułana awansowany zostaje Szymon Sawala, który nie powinien słuchać piosenek Izabeli Trojanowskiej, bo w piłce nie chodzi o to, żeby ''Do nieba! Do nieba!'', tylko o to, żeby ''Do bramki! Do bramki!''.

Do stopnia starszego ułana awansowany zostaje Jasmin Burić za brzemienne w skutki odgrywanie roli Mariusza Pawełka.

Do stopnia starszego ułana awansowany zostaje Norbert Witkowski za próbę odegrania roli Jasmina Buricia odgrywającego rolę Mariusza Pawełka.

Do stopnia starszego ułana abonamentowego awansowany zostaje Mariusz Jop, który tym razem omijał piłkę i to tak konsekwentnie, że prezes Wojciechowski poczuł, że zaczyna mu się zwracać milion euro.

Do stopnia wachmistrza awansowany zostaje Rafał Boguski, którego każde podanie wyglądało na przyjęcie, każde przyjęcie wyglądało na strzał, a każdy strzał wyglądał zza węgła i pytał, którędy do domu.

Bramka kolejki

''Mam żytniówkę i nic więcej. Co zamawiacie? Zastanawiali się dobre pół minuty. Potem wężowaty syknął: - Żytniówka!''

My jesteśmy w o wiele lepszej sytuacji, bo możemy wybierać spośród dziewięciu bramek. Na siedem spotkań... Ojacie.

Ponieważ nie mogę zdecydować się czy wybrać bramkę Andrzeja Niedzielana czy może gola Artioma Rudnievsa - wygrywa niejaki Tamtrzecikorzysta czyli Grzegorz Kuświk . KS Szacunek

Marian Kelemen (Śląsk Wrocław) - Tomasz Brzyski (Polonia Warszawa), Andrius Skerla (Jagiellonia Białystok), Mate Lacić (GKS Bełchatów) - Grzegorz Bonin (Górnik Zabrze), Andraż Kirm (Wisła Kraków), Radosław Sobolewski (Wisła Kraków), Mateusz Bartczak (Zagłębie Lubin) Adrian Mierzejewski (Polonia Warszawa) - Andrzej Niedzielan (Korona Kielce), Darvydas Sernas (Widzew Łódź)

LZS Badziewko

Norbert Witkowski (Arka Gdynia) - Błażej Telichowski (Polonia Bytom), Mariusz Jop (Górnik Zabrze), Lukas Killar (Polonia Bytom), El Mehdi Sidqy (Jagiellonia Białystok) - Siergiej Kriwiec (Lech Poznań), Semir Stilić (Lech Poznań) , Wojciech Grzyb (Ruch Chorzów), Daniel Sikorski (Górnik Zabrze) - Maciej Tataj (Korona Kielce), Rafał Boguski (Wisła Kraków) PS urodzinowe

Serdeczne życzenia urodzinowe składamy dziś dwóm dziewięciolatkom: Legionowi Warszawa ( http://www.legionwarszawa.pl/ ) (liga okręgowa) i LZS Budziwojów (legnicka klasa B). Niech sponsorzy garną się drzwiami i oknami, a obudzeni wojowie wyrastają na takich piłkarzy, jak jeszcze nie tak dawno grający w barwach Legionu Krzysztof Iwanicki. Pięćdziesiąte ósme urodziny obchodzi dziś Gajowianka Gaj (Krakowska, B-klasa) - strona klubowa ( http://gajowianka.eu/ ) donosi o budowie nowego obiektu, więc okazji urodzin "Poligon" życzy szybkiego ukończenia robót, komfortowego korzystania i sukcesu w pierwszym meczu nowego sezonu. Darz bór i to tam wszystko.

Andrzej Kałwa

Poligon to rubryka Z czuba.pl w której Andrzej Kałwa pisze o polskiej ligowej rzeczywistości, która jaka jest - każdy widzi, a niektórzy nawet sądzą, że ją rozumieją.

Copyright © Agora SA