Poligon: Ostatnia prosta czyli letnia Liga Sparingowo-Pucharowa

Wielbiciele komiksów o przygodach małego wąsatego galijskiego wojownika pamiętają zapewne rysunki na których dowódca rzymskiego garnizonu zwisał smętnie z palisady i łypiąc podsiniaczonym okiem, syczał: ''Dobra, sprzątnijmy i niech nikt więcej o tym nie wspomina...''. Sprzątanie niech sobie lechici uskutecznią sami, a niewspominanie załatwimy zręczną zmianą tematu i podsumowaniem okresu sparingowego. Ujętego jak co pół roku w tabelę Ligi Sparingowo-Pucharowej.

Tabela jak co roku i kłopoty z nią jak co roku. Bo kiedy zacząć, kiedy skończyć, które mecze uwzględniać, a które pomijać i przede wszystkim - co zrobić, gdy termin ogłoszenia wyników kompletnie nie pokrywa się z terminem zakończenia rozgrywek. Sytuacja w tym roku skomplikowała się bardzo, a nawet bardziej. Dziś swoje ostatnie mecze w pucharach grają... a tfu! na lewe ramię niemalowanego psa urok! Żeby ja w złą godzinę nie wymówił!... Jak by to nieproroczo ująć?... Może tak: ostatnimi meczami w sezonie sparingowo-pucharowym są dzisiejsze mecze Wisły Kraków, Jagiellonii Białystok i Ruchu Chorzów. Wyniki tych spotkań mogą mieć znaczący wpływ na układ tabeli, wobec czego powinienem raczej poczekać na wyniki dzisiejszych spotkań, uwzględnić je w tabeli i ostateczne wyniki ogłosić jutro.

- Ale z drugiej strony - powiedział Tewje Mleczarz, ładując bańki na wóz - jutro wszyscy będą zajęci pierwszymi meczami sezonu 2010/2011, tematem numer jeden będzie Ekstraklasa, a ''Poligon'' będzie zapowiadał pierwszą kolejkę. - Ot, zagrzęźlimy i czort karty rozdaje - jęknął Kaźmierz Pawlak, który również ładował na wóz banki, ale - sądząc po zapachu, roznoszącym się wokół - raczej nie z mlekiem.

To może zróbmy tak: dziś luźno i niezobowiązująco podsumujemy sobie okres sparingowy, opublikujemy nieoficjalną tabelę, a wieczorem zasiądziemy przy telewizorami i komputerami z ołówkami w dłoni i będziemy sobie uaktualniać tabelę zgodnie z z rozwojem wydarzeń na boiskach w Wiedniu, Salonikach i ''tam daleko za mgłą''. Może w ten sposób mecze pucharowe polskich drużyn zyskają na atrakcyjności, a my zapewnimy sobie dodatkowe emocje... przepraszam, zapewnimy sobie jakiekolwiek emocje. Na własne oczy będziemy mogli śledzić jak zespół A spada z podium, a zespół B wspina się na nie, by po 5 minutach spaść za zespół C, a jeśli wybierzemy możliwie skrzypiące ołówki, to może nawet nie zaśniemy w czasie szesnastej próby rozegrania przez Wisłę Kraków ataku pozycyjnego w pozycji kucznej ze śrubą w tył.

Na szczęście problemy dotyczą wyłącznie czterech pierwszych miejsc - reszta tabeli jest już poukładana i chyba się już nie zmieni (bo kto by grał sparing dzień-dwa przed ligowym meczem?). Jak Szanowna Wycieczka może zobaczyć niżej, kolejność jest niekiedy zaskakująca. Nie, nie mam tu na myśli pozycji Lecha Poznań, bo jeśli ktoś oglądał pięć spotkań pucharowych w wykonaniu ''Kolejorza'' to przywykł i zobojętniał. Ale już taka Lechia Gdańsk... Do tej pory w okresach sparingowych szalała jak planety z piosenki Maanamu, zaczynała z wysokiego C, a kończyła na niemniej wysokim F czyli w pierwszej czwórce, strzelała dziesiątki bramek i dodatkowo dowartościowała zespoły trzecio-czwarto-dwunastoligowe, które dzięki sparingom z Lechią mogły otrzeć się o wielki świat. W tym sezonie sparingowym Lechia zaczęła słabo i długo wlokła się w ogonie, potem na moment znalazła się na czwartym miejscu, aby następnie sturlać się aż na miejsce jedenaste. Wyprzedziły ją Korona Kielce i Polonia Warszawa, które przez dobry miesiąc albo nie grały wcale, albo grały tak jakby nie grały, aż w końcu odpaliły silniki i poszybowały na miejsce dziewiąte i dziesiąte.

Jeszcze bardziej zaskoczył Śląsk Wrocław, który pierwszy sparing rozegrał dopiero 6 lipca i dostał tęgie baty od FK Teplice, a potem jeszcze przegrał z Hallescher FC (czwarta liga?) i wydawało się, że przybije się do ostatniego miejsca w tabeli czterocalowymi gwoździami. Tymczasem trener Tarasiewicz konsekwentnie trzymał się taktyki pt. ''Gramy z tymi, z którymi możemy wygrać, a jeśli nie możemy, to szukamy jeszcze słabszych'' i wreszcie zaczęło to przynosić efekty: z VI-ligowym NFV Gelb-Weiss Gorlitz Śląsk wygrał 9:0, a z Pogonią Oleśnica 5:1. Humory w klubie się poprawiły, Cristian Omar Diaz włączył się do walki o tytuł króla strzelców Ligi Sparingowo-Pucharowej, Śląsk trafił aż na piąte miejsce, a trener Tarasiewicz rzucił bidonem w wiszący na ścianie ''Poligon'' o wróżeniu z fusów i krzyknął: ''A co, Oleńka? A co?!''

Zadziwiająco wysoko znalazła się Wisła Kraków - do tej pory każdy sezon sparingowy kończyła w dolnej części tabeli, z mizernym dorobkiem strzeleckim, a tym razem nie dość, że walczy o tytuł mistrza, to jeszcze bracia Brożkowie strzelają jak najęci. Szkoda tylko, że strzelają takim gigantom jak krakowska Garbarnia czy 1.FC Germania Egestorf/Langreder, który gra zapewne w jakiejś lidze, ale nie jest pewne, czy sami gracze Germanii wiedzą, która to liga. Ktoś powie: ''A mecze z Litwinami i awans do kolejnej rundy?''. I niby racja, ale ja bym jednak poczekał do dzisiejszego meczu z Karabachem, bo nie wiadomo, czy będzie się czym chwalić. W każdym razie zdobycze punktowe Wisły w obecnym sezonie sparingowo-pucharowym trochę zaskakują (in plus), a gdyby nawet Biała Gwiazda odpadła to ''był czas przywyknąć przecież'' i tylko niejaki ''Silny'' twierdzi, że czuje bardziej smutek niż cokolwiek.

Najdziwniejszym meczem letniego sezonu sparingowego było spotkanie Jagiellonii Białystok z drużyną All-Stars Eiffage-Imtech. Był to mecz charytatywny, a przeciwnikiem drużyny Michała Probierza był zespół firmowany przez przedsiębiorstwa budujące nowy stadion Jagiellonii. Firmowany, bo w składzie znalazły się nie tak dawne gwiazdy polskiej (i nie tylko polskiej) Ekstraklasy: Maciej Szczęsny, Marek Citko, Tomasz Wałdoch, Tomasz Łapiński, Leszek Pisz, Radosław Majdan, Radosław Gilewicz, Tomasz Kłos, Rafał Siadaczka i wielu innych. Jagiellonia wygrała to spotkanie 9:3, a obecna na trybunach publiczność twierdziła, że Michał Probierz powinien pomyśleć o zachowaniu na stałe eksperymentalnego ustawienia zespołu, bo takiej efektowności i efektywności nie powinno się marnować. Rzeczywiście, parę białostockich problemów udałoby się dzięki temu rozwiązać: Michał Probierz godnie zastąpił Bruno na pozycji rozgrywającego i miał trzy asysty, a Łukasz Gikiewicz zaimponował skutecznością i zdobył aż cztery bramki. Może więc zamiast frustrować młodego bramkarza trzymaniem go na ławce rezerwowych, wystawić go po prostu w ataku?

Teoretycznie takie spotkanie nie powinno być uwzględniane w oficjalnych zestawieniach, bo to przecież bardziej zabawa niż poważne testy przedsezonowe, ale po pierwsze na ''Poligonie'' słowo ''zabawa'' czczone jest i obnoszone na transparentach (ech, żeby jak na walkach bokserskich - przez piękne dziewczyny w skąpych strojach...), a po drugie - kiedy popatrzy się na niektórych sparingpartnerów albo na składy w jakich występowały zespoły ekstraklasowe w niektórych spotkaniach, to okazuje się, że mecz Jagiellonii spokojnie mieścił się w środkowej strefie stanów poważnych.

Zdarzały się także mecze z drużynami z górnej półki albo chociaż natychmiast rozpoznawalnych. Widzew Łódź zagrał z NEC Nijmegen. Lechia Gdańsk zremisował z Villareal, Legia Warszawa skupiła się na drużynach francuskich i grała z Girondins Bordeaux, Paris Saint-Germains i Rennes, Arka Gdynia zagrała z Karsluher, Notts County i Dundee United, Lech Poznań z Rosenborgiem, Partizanem Belgard i Slavią Praga, a Jagiellonia Białystok z Leister City (4:1) i Schalke 04. Jeszcze ciągle udaje się polskim drużynom załapać na mecz z kimś poważnym, ale coraz częściej przestaje to być kwestia czysto sportowa i zależy od zasobności klubowego portfela. Wyniki nie były kompromitujące, czasem trafiały się przyjemne niespodzianki, a to, ze Legia czy Lech przegrywały swoje mecze 0:1 - w kontekście polskich występów pucharowych to żaden powód do wsty do zdziwienia.

Kibice bardzo uważnie obserwowali zestawienia strzelców - po odejściu Roberta Lewandowskiego do Niemiec korona najlepszego snajpera leży na związkowym stoliczku i czeka na kolejnego księcia z bajki. Kto sięgnie po nią w sezonie 2010/2011? Czy osiągnięcia sparingowe przełożą się w jakikolwiek sposób na dorobek ligowy? Do tej pory bywało z tym bardzo różnie - zimą królem strzelców został Andrzej Niedzielan (6 bramek), który wiosną nie strzelał zbyt wiele i to raczej jego strzelano. Łokciem. Kolejne miejsca zajęli Tomasz Dawidowski, Maciej Kowalczyk, Radosław Matusiak, Adrian Paluchowski, Maciej Rogalski i Maciej Tataj - poza Tatajem, który obudził się na koniec sezonu, żaden z pozostałych graczy nie zachwycił celnością i nie liczył walce o tytuł która strzelców.

Lista najlepszych strzelców Letniej Ligi Sparingowo-Pucharowej przedstawia się obecnie następująco:

7 bramek - Cristián Omar Diaz (Śląsk Wrocław), 6 bramek - Paweł Brożek (Wisła Kraków), Kamil Grosicki (Jagiellonia Białystok) 5 bramek - Piotr Brożek (Wisła Kraków), Tomasz Frankowski (Jagiellonia Białystok), Denis Glavina (Arka Gdynia), Adrian Świątek (Górnik Zabrze), Maciej Tataj (Korona Kielce) 4 bramki - Łukasz Gikiewicz (Śląsk Wrocław), Rafał Gikiewicz (Jagiellonia Białystok), Daniel Gołębiewski (Polonia Warszawa), Piotr Grzelczak (Widzew Łódź), Grzegorz Podstawek (Polonia Bytom)

12 zawodników zdobyło po 3 gole, po dwa trafienia na koncie zapisało pięćdziesięciu trzech graczy, a imię zawodników, który trafili do siatki przeciwnika raz - Legion.

Trzykrotnie zdarzyło się, ze gracze klubów Ekstraklasy pakowali piłkę do własnej siatki. Byli to Seweryn Gancarczyk z Lecha Poznań, Bartosz Broniszewski ze Śląska Wrocław i Piotr Malarczyk z Korony Kielce. Ten ostatni zrehabilitował się jednak i to po jego trafieniu Korona wygrała z NK Nafta 2:1.

A teraz najważniejsze: przed Szanowną Wycieczką tabela tegorocznej Letniej Ligi Sparingowo-Pucharowej. Nieoficjalna, nieostateczna, a wszystko rozstrzygnie się na naszych oczach znaczy, prawie na naszych oczach, bo niestety, nie będziemy mogli obejrzeć spotkań Jagiellonii i Ruchu. Przy czym, oczywiście, słowo ''niestety'' jest względne, subiektywne i mogłoby stanowić punkt wyjścia do pary złośliwych dowcipów, ale po wczorajszym meczu Lecha chęć do żartów udała się na długi spacer.

Jak zwykle w przypadku lig sparingowych o kolejności decydują punkty, a w przypadku, gdy zespoły mają taki sam dorobek - liczba rozegranych spotkań, im mniej - tym drużyna wyżej. Potem to już klasycznie: bilans bramkowy, bramki strzelone, bezpośrednie pojedynki itd. Wszelkie pomyłki, błędy w rachunkach, niezgadzanie się słupków itd. - na koszt niżej podpisanego, który przecież znany jest z tego, że ''Poligon'' bez błędu trafia mu się raz na pięć przypadków, a i to tylko w okolicach świąt wielkanocnych.

Czy mistrzem LLS-P zostanie Jagiellonia, czy może Wisła Kraków? Czy Paweł Brożek i Kamil Grosicki do-/-przegonią Cristiana Omara Diaza? Czy powyższa tabela znajdzie jakiekolwiek odzwierciedlenie w końcowej tabeli sezonu 2010/2011 albo chociaż rundy zimowej? Część odpowiedzi już dziś, niektóre na ekranie telewizora, inne - w zczubowych relacjach na żywo (bo mam nadzieję, że będą).

Andrzej Kałwa

Poligon to rubryka Z czuba.pl w której Andrzej Kałwa pisze o polskiej ligowej rzeczywistości, która jaka jest - każdy widzi, a niektórzy nawet sądzą, że ją rozumieją.

Copyright © Agora SA