• Link został skopiowany

Komu Grand Prixy po Grand Prix Węgier

Fortuna kołem się toczy albo inaczej... koło Nico Rosberga się toczy i wszystko, co spotyka na swojej drodze, czyni mniej fortunnym. To kolejny wyścig z tych nieodwzajemniających miłości Roberta Kubicy.

Złoty Jan Chrzciciel dla tego, który przeciera szlak liderom

Czyli dla Sebastiana Vettela, który kolejny już raz w tym sezonie zaczyna wyścig z pole position, a kończy gdzieś wewnątrz stawki. Tym razem niebiosa strąciły go z piedestału w dość niecodzienny sposób. Najpierw wyprzedził go kolega z zespołu, który nie zjechał do pit stopu podczas neutralizacji i wyszedł na prowadzenie. Później Vettel stracił drugie miejsce na rzecz Alonso, bo otrzymał karę przejazdu przez pit lane za zbyt dużą odległość od zjeżdżającego z toru samochodu bezpieczeństwa (przez co spowolnił innych kierowców).

Złoty celnik Mateusz dla tego, który przeszedł na punktowaną stronę mocy

Czyli dla Pedro de la Rosy. Był jedynym kierowcą w stawce, który nie miał jeszcze punktów w tym sezonie i nie jeździ w HRT, Lotusie albo Virgin. Na Węgrzech zdobył ich aż 6 (7 miejsce), w związku z czym tegoroczną strefę punktową klasyfikacji generalnej kierowców możemy uznać za zamkniętą. De la Rosa miał świetny weekend począwszy od kwalifikacji (gdzie był szybszy m.in. od Jensona Buttona i Michaela Schumachera), skończywszy na umiejętnym lawirowaniu pomiędzy rozbijającymi się samochodami w trakcie wyścigu.

Złoty arcykapłan Aaron dla tego, który wyszedł z cienia brata

Czyli dla Witalija Pietrowa. Należy się cieszyć i gratulować Rosjaninowi - pojechał super wyścig i zajął 5 miejsce wcześniej dystansując Kubicę również w kwalifikacjach (pierwszy raz w sezonie). W żadnym wypadku nie osłabia to pozycji Roberta w Renault, a teamowi daje pewien spokój, komfort psychiczny, bo jest alternatywa punktowa, gdy gwiazdy nie sprzyjają pierwszoplanowej gwieździe. Jakby nie było, przy niefortunnym wyścigu Polaka i beznadziejnym Mercedesa - to punkty Witalija zmniejszają różnicę między francuskim a niemieckim teamem.

Złoty Samarytanin dla tego, który za opiekę opieką wynagradza

Czyli dla Felipe Massy. Dla Brazylijczyka był to wyścig szczególny (rok po tragicznym wypadku) i chciał go obejść/objechać szczególnie. Lekarza, który wówczas uratował mu życie, zaprosił na obiad i dał możliwość obserwowania całego Grand Prix z garażu Ferrari. To byłoby piękne, gdyby Felipe zakończył tegoroczny wyścig na podium i w ten sposób zamknął klamrą tamte, przykre wydarzenia (jak Kubica w Kanadzie). Jednak tegoroczny Felipe nie przypomina tego sprzed dwóch lat (kiedy walczył o tytuł). Na Węgrzech miał szansę na trzecie miejsce (gdy Vettel musiał odbyć karę przejazdu przez pit lane), ale zabrakło determinacji, zabrakło zimnej krwi. A może po prostu serce za miękkie.

Złoty Herod dla tego, któremu ciężko schodzi się ze sceny

Czyli dla Michaela Schumachera. 14 w kwalifikacjach. 11 w wyścigu, w którym odpadło tak wielu zawodników, w którym można było w wielu sytuacjach awansować. Schumachera natomiast stać było tylko na nieskuteczną i brzyyydką obronę Częstochowy przed Rubensem Barrichello. Właściwie Częstochówki - bili się o 10 miejsce i jeden punkt. Żal.

Spiro

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany