Brytyjskie brukowce najpierw rozpisywały się o tym, jak to przedstawiony muzyce Oasis ('' - Muzyka Oasis, Leo Messi. Leo Messi, muzyka Oasis'') gwiazdor Barcelony miał zamiar zaprosić zespół na koncert do Buenos Aires z okazji zdobycia przez Argentyńczyków mistrzostwa świata. Podobno były też plany, by Gallagherowie odwiedzili snajpera Barcy w stolicy Katalonii, a także deklaracje Messiego przed mundialowym ćwierćfinałem z Niemcami, że zatrzyma ekipę Loewa, by dla muzycznych braci z Manchesteru pomścić angielską reprezentację i jej porażkę z 1/8 finału. Najdziwniejszy news wypłynął jednak w ostatnich dniach.
Angielski tabloid ''The Sun'', wiarygodny jak deklaracje Kim Dzong Ila, że potrzebuje broni nuklearnej tylko po to, by postawić ją sobie na półce obok swojej kolekcji Transformersów, napisał, że Messi założył kapelę coverującą Oasis i rusza z nią w sekretną trasę koncertową po Europie... Że co? W zespole Argentyńczyk miał się wcielać w postać gitarzysty Noela Gallaghera. Jeden z jego kolegów z Barcelony (o nieustalonej tożsamości) miał być drugim z braci - Liamem.
Wiem, że to już napisałem, ale taki news na to zasługuje... Że co?
Na szczęście uznana argentyńska dziennikarka Clemente Cancela postanowiła sprawdzić te informacje. I co? I cóż... scancelowała je, podając lakonicznie na swoim Twitterze ''Koniec mitu: Messi nawet nie zna Oasis. Powtarzam: nawet nie zna Oasis''.
Połowa ludzkości odetchnęła ze zdecydowaną ulgą. Druga połowa kibicuje Realowi.
ŁM