Leo Messi
Mówiono, że jest zmęczony. Mówiono, że jest bez formy. Tak, jasne. Niestety (dla rywali Argentyńczyków) bądź stety (dla Argentyńczyków i wszystkich im kibicujących), gwiazdor Barcelony wciąż robi różnicę. W meczu z Nigerią wchodził w pole karne przeciwników jak nóż do cięcia dywanów w... no w dywan. Do pełni szczęścia zabrakło mu w tym spotkaniu jedynie bramki. Na drodze do jej zdobycia stanęły jednak pech i...
Vincent Enyeama
Golkiper ''Super Orłów'' zagrał kapitalne spotkanie przeciwko ekipie Diego Maradony. Napakowanemu do granic możliwości gwiazdami atakowi albicelestes do trafienia do nigeryjskiej siatki cztery lub pięć razy zabrakło skuteczności, ale to jednak bramkarzowi afrykańskiego zespołu należą się największe brawa. Był dokładnie tam, gdzie miał być (między słupkami), robił to, co powinien był robić (bronił) i tak, jak powinien był to robić (skutecznie).
Robert Green
Każda odsłona reprezentacji Anglii ma swojego Paula Robinsona, nawet jeśli nie jest on Paulem Robinsonem. W spotkaniu z USA w tę rolę wcielił się Robert Green, który został autorem pierwszego poważnego ''babola'' południowoafrykańskiego turnieju. Clint Dempsey zrobił jedno półkółeczko, zrobił drugie półkółeczko, a potem strzelił po ziemi w środek bramki, co obroniłby nawet lekki południowo-zachodni wiatr. Ale nie golkiper West Hamu i angielskiej kadry. Temu piłka odbiła się od rękawicy i z gracją wtoczyła się do bramki. Dzięki temu znalazła potwierdzenie teza, że kiedy Anglicy wreszcie znajdą sobie porządnego bramkarza, świat skończy się w spektakularny sposób. Na przykład ginąc w odmętach brody Oguchiego Onyewu.
Steven Gerrard
Jak się okazało został człowiekiem, który uratował honor Anglików. Dodatkowo uczynił to strzałem niedostępnym dla zwykłego śmiertelnika z Ekstraklasy. Biegł a) w jedną stronę, b) strzelił w drugą i dodatkowo c) zewnętrzną częścią stopy.
ŁM