Bruk-Bet Nieciecza i inni

Pierwsza liga to, jak sama nazwa niekoniecznie wskazuje, zaplecze polskiej Ekstraklasy. W sezonie 2010/2011 będą w niej występować uznane jak na polskie warunki pokroju GKS-u Katowice, Pogoni Szczecin, Odry Wodzisław, Piasta Gliwice, ŁKS-u Łódź, a także... Bruk-Bet Nieciecza. Z tej podtarnowskiej Niecieczy, która ma zaledwie 700 mieszkańców. Tak, nie regulujcie monitorów - jedna siódemka i dwa zera.

We wsi Nieciecza znajduje się obelisk upamiętniający stoczoną przez 12 Pułk Piechoty 6 Dywizji Piechoty Armii ''Kraków'' potyczkę z Niemcami oraz klub piłkarski. W sezonie 2003/2004 LKS Nieciecza, wtedy jeszcze nazywający się faktycznie LKS Nieciecza, grał w tarnowskiej A-klasie, ale potem wypadki potoczyły się lawinowo. Tak, że TOPR tylko przecierał oczy ze zdumienia. Dwa sezony klub z podtarnowskiej wsi spędził w okręgówce, w sezonie 2006/2007 wygrał piątą ligę, rok później był trzeci w czwartej. Anno Futboli 2009/2010 to z kolei spektakularny sukces i awans do pierwszej ligi na dwie kolejki przed końcem rozgrywek.

Niektórzy porównują Bruk-Bet z Kmitą Zabierzów, który w 2008 zaczął grac na podwórku tuz za Ekstraklasą. Tyle tylko, że Zabierzów to przy Niecieczy prawdziwa metropolia, w której buduje się wysokościowce, tempo życia jest nieziemskie, na każdego mieszkańca przypada 6 i 3/4 telefonu komórkowego oraz 1 i 9/17 korporacji. W każdym razie mieszkańców ma siedem razy więcej.

Żeby było jeszcze ciekawiej, Bruk-Bet Nieciecza nie zamierza być wcale w I lidze chłopcem do bicia. Zespół prowadzi Marcin Jałocha, który wraz z Wojciechem Kowalczykiem, Andrzejem Juskowiakiem i plerezą Ryszarda Stańka zdobył srebrny medal w Barcelonie. W składzie ma do dyspozycji zawodników, którzy kiedyś zapisali się w historii Ekstraklasy. Może nie złotymi zgłoskami, ale Jan Cios (kiedyś Odra Wodzisław i Górnik Zabrze), Adrian Fedoruk (Lechia Gdańsk), Artur Prokop (Górnik Zabrze) i Łukasz Szczoczarz (Cracovia) byli kiedyś w gronie najlepszych polskich ligowców i Sebastiana Przyrowskiego. Klub ma też sponsora z głęboką kieszenią, do której sięga.

Podobny sukces do zespołu z Niecieczy osiągnął dwa lata temu TSG 1899 Hoffenheim z liczącego 3500 mieszkańców... no cóż, Hoffenheim. Właściciel klubu, europejski potentat w dziedzinie oprogramowania komputerowego Dietmar Hopp wpompował w drużynę miliony euro, sprowadzając na niemiecką futbolową prowincję między innymi trzykrotnego reprezentanta Brazylii Carlosa Eduardo, snajpera Vedada Ibisevicia (32 gole w 55 meczach podczas dwóch lat pobytu klubu w Bundeslidze) oraz innego reprezentanta Bośni Sejada Salihovicia.

Swój pierwszy sezon na najwyższym stopniu germańskiego futbolu Hoffenheim rozpoczęło rewelacyjnie. Zostało mistrzem jesieni, tylko ktoś zapomniał im powiedzieć, że sezon Bundesligi składa się z dwóch części, Ibisević zerwał więzadła krzyżowe, a wszystkie Werdery, Bayerny, Schalke i Stuttgarty krzyknęły wreszcie ''Ersten April!'' ''Prima aprilis!''. Kombinacja tych czynników sprawiła, że zespół z miejscowości, a raczej dzielnicy Sinsheim (35 000 osób) liczącej mniej mieszkańców niż szatnia Borussii Dortmund przed ważnym meczem, zaliczył wiosną między innymi serię 12 kolejnych meczów bez zwycięstwa i ostatecznie skończył na miejscu siódmym. W kolejnym, dopiero co zakończonym sezonie był 11.

Nieco większym Hoffenheim jeśli chodzi o kwestie urbanistyczne i sporo lepszym Hoffenheim jeśli chodzi o kwestie piłkarskie jest Villarreal. Wbrew temu, co mogliby sądzić niektórzy, klub ten mimo kolorystyki swoich strojów i przydomka (''Żółta łódź podwodna'') nie pochodzi z Atlantydy, ale z miejscowości Vila-real, zasiedlonej przez 50 000 Vila-realczyków. Połowa z nich wchodzi na liczący 25 000 miejsc stadion El Madrigal. Wszyscy nienawidzą Valencii.

Villarreal od 2000 roku nieprzerwanie występuje w Primera Division. W sezonie 2004/2005 zajął w niej trzecie miejsce, w sezonach 2006/2007 i 2008/2009 pozycję numer pięć, 2007/2008 to wicemistrzostwo kraju. W roku 2006 doszedł do półfinału Ligi Mistrzów, gdzie przegrał z Arsenalem jedną bramką (0:1 w dwumeczu) i jednym karnym niestrzelonym przez Juana Romana Riquelme.

Z niewielkich miejscowości są też Auxerre i Ane... Anro... Anorthosis Famagusta. Francuskie miasto ma niewiele ponad 40 tysięcy mieszkańców, tamtejszy klub jedno mistrzostwo (1996) i cztery Puchary Francji (1994, 1996, 2003, 2005). Populacja Jeleni: jeden (jeszcze). Jedno z siostrzanych miast Auxerre - Płock. Były klub Jelenia - Wisła Płock. Famagusta brzmi jak nazwa syropu wykrztuśnego na kaszel i liczy sobie zaledwie 35 000 mieszkańców, którzy jak kaszlną jednocześnie, powodują, że Ziemia wypada na chwilę ze swojej orbity, Tomas Brolin zacina się siekierą w palec, a bracia Brożkowie zamieniają się imionami. Lokalny klub piłkarski jest jednak 12-krotnym mistrzem Cypru i w zeszłym roku grał w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Także i w Polsce zdarzały się takie aberracje. Ruch z 17-tysięcznego Radzionkowa awansował w roku 1998 do I ligi, która wtedy była ekstraklasą. Debiutancki sezon rozpoczął od zwycięstwa 5:0 z Widzewem, skończył na odebraniu poznańskiemu Lechowi szans na wicemistrzostwo kraju i szóstym miejscu. W I lidze piłkarska brygada RR spędziła jeszcze dwa lata, po czym spadła. I już nie wróciła. To znaczy właśnie wróciła, ale do tej I ligi, będącej już w istocie drugą.

Ale to jeszcze nic. Grodzisk Wielkopolski to zaledwie 13 000 mieszkańców, tymczasem tamtejsza Dyskobolia (założona w roku 1922 przez gimnazjalistów - zapewne jako LOL Grodzisk) przy wsparciu biznesmena Zbigniewa Drzymały dwukrotnie zdobywała wicemistrzostwo Polski (2003, 2005), tyle samo razy krajowy Puchar (2005, 2007) i Puchar Ligi Polskiej (2007, 2008). W sezonie 2003/2004 doszła do III rundy Pucharu UEFA. Drużyna z 11-tysięcznych Wronek z kolei trzykrotnie z rzędu wygrywała Puchar Polski (1998-2000) i dwa razy Superpuchar (1998-1999). Oznacza to mniej więcej, że niemal każdy mieszkaniec Wielkopolski ma swoim domu jakieś trofeum.

Łukasz Miszewski

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.