• Link został skopiowany

Pistaszewscy - serial obyczajowo-sportowy: Teatr marzeń

Kolejny odcinek sitcomu, który jest następstwem innego sitcomu do czytania. Zapraszamy.

Miejsce akcji:

Mieszkanie na małym osiedlu w małym mieście, gdzieś nieopodal dużego miasta.

Występują:

Papa - człowiek o pochmurnym usposobieniu, leniwym spojrzeniu, wierzący w spiskową teorię dziejów - niepraktykujący. Lewoskrzydłowy, w swoich szarżach często ocierający się o bandę. Emerytowany elektryk.

Mama - robi świetne parowce/parowańce/parzaki... jak zwał, tak zwał - są pyszne. Kocha swoją rodzinę tak bardzo, jak audycję "Ty rządzisz w kuchni, Bogu zostaw resztę" w radiu, którego słucha całe dnie. Rasowa prawoskrzydłowa.

Patrycja - najstarsza, a za razem najmniej dojrzała córka, regularnie łapana przez rodziców na spalonym. Lubi chłopców, imprezy i samochody, a chłopcy, imprezy i samochody lubią ją. 10 lat temu skończyła liceum i od tamtej pory oblewa wszelakie egzaminy maturalne.

Młody - najmłodszy, a za razem najbardziej dojrzały członek rodziny. Ma 10 lat, wiedzę studenta drugiego roku, a o swojej edukacji mówi "trzeba mieć jakiś papierek". W szkole się nudzi. Po szkole czyta Camusa i uzupełnia tabelki z wynikami meczów piłkarskich.
Pistaszewski - ma dwie pasje: sport i filmy ze Stevenem Seagalem. Przy czym jego słabość do sportu opiera się mniej więcej na tych samych instynktach, co słabość Stevena Seagala do skręcania karków złym ludziom.

Pies

Gościnnie:

Karaluch - kolega Pistaszewskiego

Odcinek 2 -Teatr marzeń

- Dałbyś spokój synu, jeść racuchy w szaliku?

- Spokojna twoja zaczesana. Lubię racuchy i nie widzę powodu żeby miały przeszkodzić mi w odpowiednim przygotowaniu się na mecz repry.

- A nie gorąco ci? Pewnie choryś synek i dlatego się tak ekscytujesz meczem tych patałachów. Ja tam nie zamierzam oglądać dziś więcej pietruszki - ta w rosole twojej matki mi wystarczyła.

- Pietruszki? Mogę dosypać...

- Ja już dziękuję. Centralnie się najadłam i zaraz się muszę szykować. Idę dziś na transy.

- Ja też dziękuję mamciu. Mogę iść pograć w gry?
- Te młody, tylko się nie przyzwyczajaj. Zaraz mój kumpel wpada i będziemy ciąć na twoim plejsteju w szmacianę. Wiesz, że zawsze jak nasi kopią, to muszę wcześniej zagrać nimi mecz.
- Bez sensu. Wiem, że gry sportowe są coraz lepsze, ale taki poziom realizmu jak Przemysław Tytoń w bramce reprezentacji Polski jest chyba wciąż nieosiągalny.
- E tam. Wielokrotnie stałem na bramie z tytoniem, a pod Finlandię to już w ogóle bez tytoniu się nie obejdzie, tfu, Tytonia. Jestem dobrej myśli. A zresztą, Młody, skąd ty wiesz co to tytoń, hę? Ja w twoim wieku to dopiero zgłębiałem inne stany świadomości po Vibovicie.
- Znam też Kamila Wódkę, Pawła Piwko, ''Szarlot Bobkac'', Steve'a Konowalczuka i Eda de Goeya.

- Synku!

- Spokojnie kobieto, to po holendersku.

- No no no, małego troglodytę mamy w domu... Ti ti ti braciszku.

- Chyba miałaś na myśli poliglotę. Albo Adriana.
- Młody! Ile razy ci mówiłem, że masz do mnie nie mówić po imieniu. Możesz mówić brat, braciak, brachol, mistrzu, a w niektórych sytuacjach Nico Toscani. Ale nigdy po imieniu, kapewu?

- A kto w ogóle przychodzi oglądać tę bezsensowną kopaninę?

- Karaluch.

- Ojej, to ten co tak strasznie bluźni?

- Już nie przeklina. Był na terapii i nauczył się zamiast przekleństw używać nazwisk aktorów związanych z Teatrem Śląskim... O! To chyba on.

- A dlaczego już nie chodzisz do tego miłego baru pana Janusza? I co u Wiki?

- Po pierwsze bar zamknięty, a po drugie to spytaj niejakiego Mucziego... Siema Karaluch! Kto wygra meeeeecz?

- Polska, Polska, Polska! Dzień dobry pani Pistaszewska, dzień dobry panie Pistaszewski, Krzysztof Kolberger.

- ...
- Nie!!!
- Karaluch, właśnie wypuściłeś psa z domu. Albo oznacza to zgon naszego sąsiada z góry, albo zgon naszego sąsiada z dołu. Biorąc pod uwagę straszny hałas wydobywający się z mieszkania nad nami, mam pewnego faworyta.

- Ten hałas u góry słyszę od kilku dni. Ktoś się wprowadził nowy.

- Kamil Kowal albo Polish Hammer. Albo...
- Kajtuś, jesteś bardzo śmiesznościowaty, ale może zamiast nazwiskowych kalamburów odpalisz nam tu zaraz F1 na plejsteju.
- O. A myślałem, że wy już na Tytonia napaleni...

- Niuniuś, za chwilę kwalifikacje w Turcji, więc weź mi tu Gustaw Holoubek nie Tadeusz Łomnicki.

- Ok, ok. Tylko nie mam kierownicy, będziecie musieli na padzie.
- Młody, widziałeś kiedyś Kubikę za kierownicą? Oni wszyscy mają pady w szoferce. Ostatnio Barrichello wyrzucił swojego pada, tak się wkurzył.
- I pewnie rzucił pod nosem "wypad z baru".

- Żebyś Krystyna Feldman wiedział. Później gadał Andrzej Borowczyk, że te pady są drogie, bo mają więcej guzików...

- Andrzej Borowczyk? Nie znam takiego aktora. Kiedy on w Teatrze Śląskim grywał?

- Matusia, weź ty zmywaj te naczynka kochana. Kwiatka dostałaś na Dzień Matki?

- Bardzo przypominał kwiatki z donicy na skwerku, z tej opony traktorowej.

- No właśnie. Karaluch, myślisz że będzie padało w Turcji? Kubika świetny na tych z grubym bieżnikiem.

- Myślę, że więcej padnie w Kielcach.

- Ha ha! Właśnie. Tytoń jest do niczego, jak pada. Pamiętam czasy, gdy Jarosław Bako...

- Chyba baku baku...

- ?

- To my może pójdziemy sobie pograć, a wy tutaj porozmawiajcie o wyrazach trudnych i kłopotliwych.
- A ty tatuś nie będziesz oglądał meczu?

- Synku, mam swoje lata. Swoje wiem. Na stadionie, na którym grają te grajki dzisiaj, w Kielcach, elektrykę kładłem. Więc... swoje wiem.

(z drugiego pokoju) - Irena Kwiatkowska!!!!

- O. Padło na maksa.

- Faza siadła.

- Pokonałem zakręt numer 8, przeciążenie 5g. Najlepszy czas okrążenia na drugim pomiarze! I co? Dupa blada...

- Chyba chciałeś powiedzieć, yyyy, jakiś aktor z tego teatru, ciemna.

- Naprawię pręcikiem.

- To mówisz tatuś, że kładłeś prąd w Kielcach?
- Co????

- Oj tam. I tak po tym meczu trzeba będzie świeczkę zapalić.

- Weź, tatuś.

- W Kielcach ostał się ino płomyk tytoniowy. A mnie wziął taki sopel lodu, Kovalainen...

Koniec.

Autorzy Pistaszewskich, Spiro&Kostrzu, polecają również poprzedni serial do czytania. Pingwina możecie znaleźć

tutaj

.