Komu Grand Prixy po Grand Prix Hiszpanii

Nie był to najbardziej pasjonujący wyścig w historii, choć trzeba przyznać, że co najmniej jeden kierowca zadbał, żeby coś dało się zapamiętać. W końcu ile razy zdarza się, że ktoś traci pewne podium na przedostatnim okrążeniu.

Złota telenowela dla tego, który się ciągnął i przynudzał.

Czyli dla Grand Prix Hiszpanii. Mieliśmy najpierw wyścig nudny, potem wyścigi pasjonujące, wygląda na to, że F1 dba o równowagę i teraz wyrównuje różnice. Ziew - to w zasadzie wszystko, co można powiedzieć o tym wyścigu. Gdyby nie pech Hamiltona - w zasadzie nie dałoby się o nim powiedzieć nic ponad to, że ruszyli, jechali i dojechali. Chciałbym w tym momencie powiedzieć coś pocieszającego, ale za tydzień Grand Prix Monako i może nas czekać powtórka z rozrywki.

Złoty Usain Bolt dla tego, który się ścigał sam ze sobą.

Czyli dla Marka Webbera. Obronić się na pierwszym zakręcie - tyle musiał zrobić Mark Webber, żeby wygrać. Potem już tylko dodawał gazu i bił kolejne rekordy okrążenia. Od połowy wyścigu nie musiał nawet patrzeć we wsteczne lusterko, bo i tak niczego by w nim nie zobaczył. Cóż, jaki wyścig, taki triumf.

Złoty Producent filmu ''Klęska'' dla tego, któremu wybuchło w niewłaściwym momencie

Czyli dla Lewisa Hamiltona. Mógł być największym wojownikiem tego wyścigu, przynajmniej jeśli chodzi o zawodników z czołówki. Świetnie wyprzedził Sebastiana Vettela, dając nawet przez chwilę okazję do podziwiania prawdziwej walki na torze. W końcówce jednak albo jego inżynier wyścigowy zaspał albo Hamilton nie posłuchał, albo po prostu opowieści o tym, że Brytyjczyk jeździ zbyt agresywnie i nie potrafi dbać o opony są prawdziwe. Dość, że na przedostatnim okrążeniu pękła mu opona kończąc jego wyścig, odbierając pewne 18 punktów i ratując resztki emocji w tym wyścigu. Oraz ratując podium dla...

Złoty Indiana Jones dla tego, którego prawie wysadziło, ale ostatecznie się uratował.

Czyli dla Sebastiana Vettela. Wydawało się, że jeśli ktoś odpadnie w końcówce to Vettel, który najpierw stracił podium na rzecz Alonso po tym, jak zniszczone opony zmusiły go do nieplanowanego zjazdu do boksu, a potem okazało się, że jedzie bolidem bez hamulców. To znaczy z hamulcami, ale jakoby ich nie było, przez co kierowca Red Bulla musiał się koncentrować raczej na tym, żeby nie wypaść z toru. Wydawało się, że Vettel po raz kolejny będzie miał pecha w końcówce, ale wtedy wszedł Lewis Hamilton, cały na biało - skradł wprawdzie Niemcowi show, ale za to oddał podium. Z punktu widzenia Vettela - uczciwa wymiana.

Złoty Chauncey Gardiner dla tego, który był

Czyli dla Roberta Kubicy. Niewiele więcej da się powiedzieć o występie Polaka. Na starcie dał się wyprzedzić Massie, potem na pierwszym okrążeniu po kontakcie z Kobayashim został wyprzedzony jeszcze przez Sutila i Alguersuariego i to by było na tyle. Kierowcę Toro Rosso udało mu się wyprzedzić po serii pit stopów, za Force India - mimo chwilami wyraźnie szybszego tempa - utknął. Owszem, jazda pociągiem potrafi być interesująca dla jadącego, ale wyobraźcie sobie, że musicie to przez dwie godziny oglądać. Chociaż, wszyscy, którzy widzieli Grand Prix Hiszpanii wcale nie muszą sobie wyobrażać.

Piotr Mikołajczyk

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.