Komu Grand Prixy po Grand Prix Australii

Przyjechali, pojechali, wyjechali. Robert Kubica wyjechał z 18 punktami za drugie miejsce, Jenson Button z pierwszym zwycięstwem w barwach nowego teamu, a Sebastian Vettel z okrzykiem ''przeklęte hamulce''. Ale żeby nie musieli się ograniczać do dóbr niematerialnych - każdemu dorzucimy po fancie.

Złoty Pułkownik Cargill dla tych, którzy się pomylili

Czyli dla złych proroków. Po Bahrajnie wszyscy gromko zakrzyknęli ''nuda''! Co bardziej krewcy stwierdzili nawet, że jaki pierwszy wyścig taki cały sezon i zaczęli wieszczyć, że nastanie czas białego zimna i białego światła i jeszcze bielszej nudy. Tymczasem na wcale nie wybitnie wyścigowym torze w Australii dostaliśmy porywający wyścig z wyprzedzeniami, awariami i różnorodnymi strategiami. Od orła wywiniętego przez Alonso na starcie po kraksę Webbera z Hamiltonem na przedostatnim okrążeniu. Nuda?

Złota Wydmuszka dla tego, co miał mieć, a okazało się, że jednak nie ma

Czyli dla Sebastiana Vettela. Drugi wyścig, w którym zanosiło się na dominację, a skończyło się płaczem i zgrzytaniemkół zębatych. Dwa tygodnie temu skończyło się stratą podium, tym jadący po pewne zwycięstwo Vettel zakończył wyścig na tarczy. Konkretnie na tarczy hamulcowej. Co dość dobrze wpisuje się w powszechną opinię, że może i ten Red Bull szybki jak błyskawica, ale jednocześnie wadliwy. Cóż, choć korci, żeby pokiwać głową z mądrą miną i mruknąć niskim głosem ''prawda to, kumie, prawda'', poczekajmy może aż samochód Vettela popsuje się po raz trzeci zanim krzykniemy ''sprzedane''.

Złota Rakieta Tenisowa dla tego, który się przełamał

Czyli dla Roberta Kubicy. Rakieta tenisowa jak wiadomo służy do przełamywania, a że Kubica przełamał, to mu się należy. Konkretnie, Kubica przełamał się i po praz pierwszy w historii ukończył Grand Prix Australii. I to jak! Z Buttonem wprawdzie Polak nie miał szans, ale ataki innych, nawet dysponujących szybszymi samochodami rywali (jak Hamilton) Kubica odpierał po mistrzowsku. A że miał przy okazji trochę szczęścia na starcie (kiedy w ostatniej chwili wyminął stającego w poprzek toru Alonso) - cóż, najwyraźniej rzeczywistość postanowiła mu oddać to, co zabrała dwa lata temu rękami Nakajimy. I rok temu rękami Vettela.

Złoty Kompas dla tych, którzy podążają w dobrym kierunku

Czyli dla Renault. Mieli przyspieszyć i rzeczywiście przyspieszyli. Nie jest to jeszcze tempo Red Bulla, McLarena czy Ferrari, trudno powiedzieć, czy do Mercedesa trochę jeszcze brakuje czy nie, faktem jednak jest, że Renault stać na walkę z szybszymi samochodami. Co jest miłą odmianą po zeszłorocznych traumach Kubicy z BMW. I nadzieją na kolejne miłe niespodzianki. Niby oczywistość, niby tak właśnie powinno to działać, a pamiętając zeszły rok jednak cieszy.

Złote Deja Vu dla tego, któremu się powtarza

Czyli dla Jensona Buttona. Czasy, przepisy, zespoły się zmieniają, a Jenson Button wygrywa w Australii po raz drugi z rzędu. Po swojemu, czyli może nie powalając efektownością, ale za to inteligentną strategią i niezawodnością. Jeden pit stop, w dodatku o okrążenie szybciej niż reszta stawki okazał się metodą na zwycięstwo, choć przez chwilę wydawał się metodą na klęskę. Button, choć mistrz świata, nie był raczej wymieniany jako główny faworyt w tym sezonie. Patrząc jednak na szybkość McLarenów i niezawodność Brytyjczyka chyba będzie trzeba kwestie faworyctwa przemyśleć jeszcze raz.

Piotr Mikołajczyk