Z cyklu "Nieznani, a szkoda": Maurice Tillet

Połowa z nas nie jest fanem wrestlingu, a druga połowa uważa go za coś niepokojącego i mrocznego, czyli coś, co czai się w mroku i sprawia, że człowiek się niepokoi. Jednak od czasu do czasu sięgamy w naszym cyklu do postaci z tej dyscypliny, jako że pełna jest ona bohaterów bardziej kolorowych niż zawartość pralki Jorge Camposa. Teraz czas na kolejnego z nich. Poznajcie i pokochajcie Shreka Maurice`a Tilleta zwanego ''Francuskim Aniołem''.

Rok 1903 był rokiem ważnym. Nie tylko otworzono należącą do Austriackich Kolei Państwowych linię Lwów - Sambor, Turcja i Niemcy podpisały porozumienie o pociągowym połączeniu Stambułu z Bagdadem, a pierwsza norweska linia kolejowa z Bryn do Lillehammer została rozbudowana, ale na świat przyszedł także Maurice Tiller. Dlaczego to fakt ważny? Bo inaczej nigdy nie powstałby ten tekst, więc z punktu widzenia artykułu był to najważniejszy dzień w historii.

Jak już napisaliśmy, nasz mały (bądź nie do końca mały) bohater pojawił się na ringu życia w roku 1903. Nic nie wiadomo, trzymając się nawiązań kolejowych, o jego pociągu do walk i krzywdzenia w wieku młodym bliźnich, ani o innych faktach z tego okresu jego życia, więc je pominiemy i przeniesiemy się od razu do lat 20., wtedy to bowiem Tillet, który wcześniej wyróżniał się jedynie szalenie rozwiniętą inteligencją zapadł na akromegalię. Moglibyśmy stworzyć teraz wrażenie tego, że jesteśmy niezmiernie inteligentni i mamy szeroką wiedzę, ale tego nie zrobimy, bo nie byłaby to prawda. Zamiast tego pozwolimy sobie zacytować Wikipedię:

Akromegalia - choroba spowodowana nadmiernym wydzielaniem hormonu wzrostu (somatotropiny) przez hormonalnie czynnego gruczolaka komórek kwasochłonnych przedniego płata przysadki mózgowej.

W telegraficznym skrócie: ''kości rosną STOP w niekontrolowany sposób STOP i STOP w zastraszającym tempie STOP''. Choroba sprawiła, że Maurice Tillet, wcześniej wyglądający tak, jak każdy normalny Maurice Tillet by wyglądał (zapewne), zaczął przypominać monstrum bądź twór monstropodobny. Cichy, spokojny i, jak już napisaliśmy, niezwykle inteligentny młodzian stał się w ojczystej Francji automatycznie obiektem docinków i prześladowań i został zmuszony do ucieczki za ocean. A za oceanem wiedziano już jak poradzić sobie z wyglądem Tilleta.

Wyglądem, przyznajmy, dość charakterystycznym.

Niestety, musimy Was rozczarować - wszelkiego typu dowcipy o tym, że

Nikołaj Wałujew

mógłby Tilletowi mówić ''tato'', gdyby nie to, że mówił mu ''dziadku'' oraz to, że Francuz był

pierwowzorem Shreka

(niepotwierdzone plotki) są nie na miejscu. Nie na miejscu przynajmniej o tyle, że nasz mały (no, nie do końca mały) bohater był nie tylko aspirującym aktorem, ale także

zapalonym szachistą

. I, w co jeszcze trudniej uwierzyć, poetą (niestety, niemożliwym jest odnalezienie w globalnej sieci próbek jego twórczości). Do tego mówił biegle czternastoma językami, więc jeśli konieczne są jakieś bajkowe porównania, to raczej skłanialibyśmy się ku księciu zaklętemu w bestię. Tillet księciem jednak nie był - był aniołem, a konkretnie Francuskim Aniołem, taki pseudonim nosił w Stanach. A co w Stanach mógł robić przeraźliwie (choć to chyba określenie trochę nie na miejscu) inteligentny poliglota i pisarz z Europy, jeśli nie walczyć na ringu. I to ringu wrestlerskim.

Oczywiście przy takim wyglądzie jaki mu zgotował los, Francuski Anioł na ringu musiał robić za tego złego, zaś reklamowany był jako dziwaczny ringowy ogr. Niezbyt było to miłe, ale działało i na walki Tilleta tłum walił drzwiami i oknami, a podobno czasem wypływał nawet z podłogi. Francuz na swoje pojedynki przyciągał nie tylko efektownym wyglądem, ale też efektownym stylem walki. Jego firmowym ciosem służącym do wykańczania rywali był ''niedźwiedzi uścisk'', który dla wielu przeciwników okazał się też niedźwiedzią przysługą, ostatnim gwoździem do trumny oraz jeszcze kilkoma bolesnymi powiedzonkami.

Jak każdy szanujący się zaoceaniczny wrestler Tillet musiał mieć swojego arcyrywala, a tym okazał się dla niego Irlandczyk Steve Casey przez przyjaciół zwany pieszczotliwie ''Crusherem''. 13 maja 1940 roku Francuski Anioł wydarł z jego rąk mistrzowski pas bostońskiej organizacji American Wrestling Association, która z powstałym 20 lat później AWA, w którym karierę robił Hulk Hogan, wspólną ma tylko nazwę. Odchodząc jednak od nazw i innych Hulków, wróćmy do samego pasa, którym między 1939 a 1944 interesowali się chyba tylko Irlandczyk i Francuz, bo nikt inny nawet go nie powąchał, za to oni dzielili się nim sprawiedliwie niczym

Stanisław i Stanisława Basią

. Dzięki temu niemal dokładnie dwa lata po zdobyciu mistrzostwa Tillet stracił je na rzecz Caseya. Minęły kolejne dwa lata i znów górą był Francuz, ale tym razem cieszył się pasem nie dwa lata, a zaledwie dwa tygodnie, bo wywalczony 1 sierpnia 1944 roku tytuł dokładnie po 14 dniach musiał oddać rywalowi.

Mimo że Tillet był gwiazdą, to podobno nie otaczały go rzesze fanów, ani bardziej lub mniej prawdziwych przyjaciół, a przypuszczalnie najinteligentniejszy zapaśnik w Stanach (albo i najinteligentniejszy człowiek w Stanach) prowadził życie odludka. Miał jednak kilkoro bliskich znajomych, jak choćby biznesmena Patricka Kelly'ego. Tillet często odwiedzał go, by grając w szachy używać swojego atutu, którym na ringu za bardzo nie miał szans błysnąć, czyli mózgu. Zbyt wielu partii nie zdążyli jednak stoczyć, gdyż okazało się, że los uznał, iż nie dość mu dokopał obciążając Maurice'owi akromegalią i dorzucił jeszcze chorobę serca, na którą zapaśnik zmarł 4 sierpnia 1954 roku. Nim jednak przeniósł się do Krainy Wiecznych Łowów pozwolił sporządzić trzy odlewy swojej twarzy.

Jedną z owych masek pośmiertnych Tilleta Kelly ustawił w roku 1980 (25 lat po śmierci Francuza) naprzeciw komputera, na którym rozgrywał partie szachowe. Pewnego dnia obudził się i zauważył, że maszyna zmieniła całkowicie sposób gry, zaczynając stosować na przykład obronę francuską z XVIII wieku. Co dość dziwne samo w sobie, ale jeszcze dziwniejsze jest to, że komputer nie był wtedy nawet podłączony do prądu. Sytuacja ta powtarzała się jeszcze kilkukrotnie, ale tylko w przypadku, gdy w okolicach praszczura Deep Blue znajdowała się maska Tilleta. Komputer Kelly`ego był kilkukrotnie nawet prześwietlany promieniami rentgenowskimi, ale badania te niczego nie przyniosły. Jak widać po drugiej stronie lustra nasz bohater, wolny wreszcie od brzemienia własnego wyglądu, oddaje się wreszcie temu, co lubi. Andrzej Bazylczuk & Łukasz Miszewski

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.