Surowa Lekcja Dyscypliny: Odcinek 12 - Kombinacja Norweska

Z dyscyplin powstałych z połączenia innych konkurencji w naszym cyklu pojawił się już biathlon. Teraz pora na kolejny sport typu wash & go, czyli kombinację norweską.

Lekcja Historii

Jeśli regularnie uczęszczacie na Surowe Lekcje Dyscypliny wiecie, że biegi narciarskie wymyśliła norweska armia. Wiecie też, że skoki narciarskie dla odmiany także wymyśliła norweska armia. A teraz zgadnijcie gdzie można było wymyślić coś, co jest połączeniem tych dwóch konkurencji, a w dodatku nazywa się kombinacją norweską.

Podobno każdej zimy norwescy narciarze walczyli o miano najlepszego mierząc się ze sobą na trasie i skoczni. Obstawiam, że pierwszym który wpadł na to by obie konkurencje połączyć był ktoś, komu zarówno w biegach, jak i skokach szło średnio, więc postanowił wymyślić coś, żeby średnio plus średnio dało dobrze. Niestety, nie wpadł on na to, że bieg i skoki można połączyć nie tylko w jedną  konkurencję, ale też uprawiać jednocześnie, co wygląda mniej więcej tak

Osób, które uznały, że fajnie jest biegać, skakać, latać, pływać , z tym, że bez latania i pływania znalazło się sporo i kombinacja na igrzyska trafiła już w 1924. Wtedy zawodnicy musieli biec 10 km i skakać z normalnej skoczni. Na innowację trzeba było czekać aż 64 lata, gdyż dopiero w Calgary wprowadzono konkurencję drużynową. Kombinatorzy wstęp na dużą skocznię dostali zaś po kolejnych 14 latach - w Salt Lake City.

Lekcja ZPT

Kombinacja norweska to połączenie połowy Adama Małysza (tej bez wąsów) z Justyną Kowalczyk. Zawodnicy najpierw więc oddają jeden skok (w zależności od konkurencji - na skoczni normalnej lub dużej) i jeszcze tego samego dnia zmieniają narty na biegówki i ruszają na 10-kilometrową trasę, którą pokonują techniką dowolną. Pierwszy startuje zawodnik, który skakał najdalej, a następni puszczani są w takich odstępach, jakie wynikają z wyników pierwszej części konkurencji. Dzięki temu zwycięża ten, kto pierwszy dotrze na metę. W przypadku zawodów drużynowych bieg na 10 km zastępuje sztafeta 4 x 5km.

Jak to zaś oglądać? Na szczęście szybko, gdyż konkurencja ta mimo że składa się z dwóch części rozgrywana jest jednego dnia, a w dodatku mamy tylko jeden skok i sprint. Zawody nie powinny się więc dłużyć. Zawsze dobrym pomysłem jest też znalezienie sobie jakiegoś zawodnika do kibicowania. W Vancouver Polaków nie ma, więc proponuje trzymać kciuki za Kanadyjczyka Jasona Myslickiego.

Nie chodzi nawet o to, że najwyraźniej ma jakieś nadwiślańskie korzenie. Po prostu jest jednym z ciekawszych zawodników. Głównie dlatego, że jego związek z kombinacją norweską jest równie skomplikowany co związek Blake'a i Alexis. Po igrzyskach w Turynie Jason bowiem stwierdził: ''Ten sport jest do dupy. Jest do dupy, ale go kocham''. Zdaje się, że sport odwzajemnia te uczucia, bo dotychczas rozegraną konkurencję indywidualną (skocznia normalna + 10 km) zakończył na ostatnim, 45. miejscu. Kanadyjczycy jednak nie powinni narzekać, że jest turystą i musieli płacić za jego wyjazd. Po pierwsze dlatego, że jest z Kanady, więc daleko nie miał, po drugie pieniądze na starty zarabiał sobie sam pracując w barze sushi.

Lekcja Geografii

Jaki kraj może wymiatać w kombinacji norweskiej? Dla ułatwienia podpowiem, że to nie Sierra Leone. Tak - Norwegia, która dotychczas zdobyła aż 26 medali. Druga Finlandia ma ich ''zaledwie'' 14. Na razie jednak ojczyzna kombinacji w Vancouver ma okrągłe 0 medali. Nie pomogło nawet buchnięcie Helwetom medalisty Mistrzostw Świata w Libercu - Jana Schmida, który jeszcze w Turynie reprezentował Szwajcarię. Transfer kosztował Norwegów 15 000 dolarów, które musieli zapłacić za niego Szwajcarskiej Federacji Narciarskiej. Schmid jak na razie spisuje się słabo - nie robił szału w sztafecie, a indywidualnie był 23. Ciekawe więc czy w Oslo żałują, że za te 15 tys. nie kupili od Helwetów jakiegoś wypasionego zegarka.

Polacy w kombinacji na igrzyskach od zawsze radzą sobie świetnie. Maciej Kurzajewski kombinuje jak chwalić naszych za ostatnie miejsce, Dariusz Szpakowski jakie jeszcze terminy hokejowe można ze sobą mylić, a Ligoccy jak do kadry na kolejne igrzyska wkręcić jeszcze ciocię, psa i kolekcję karteczek z notesików. Jeśli chodzi o kombinację norweską jest już gorzej. Najlepiej nam szło, kiedy posyłaliśmy do boju Gąsienice. Pierwszy i jedyny jak dotąd medal w tej dyscyplinie dla biało-czerownych wywalczył w Cortinie d'Ambezzo d'Ampezzo (1956) Franciszek Gąsienica Groń, a najbliżej powtórzenia jego wyczynu był 12 lat później w Grenoble Józef Gąsienica-Daniel, który ukończył zmagania na 6. miejscu. Od tamtego czasu udało nam się wyszkolić medalowych skoczków (sztuk 2) i medalowych biegaczy (sztuk 1), ale nikogo, kto potrafiłby robić jedno i drugie. Chociaż Adam Małysz jako junior trenował właśnie kombinację i był nawet wicemistrzem kraju, ale w 1994 doszedł do wniosku, że woli śmigać z nartami nad ziemią niż na ziemi.

Aby nasi znów zdobywali medale trzeba byłoby sport ten trochę zmodyfikować. Kombinacja polska, w której bylibyśmy pewni złotego medalu, wyglądałaby tak - bieg łączony na 15 km  + narzekanie na zwyciężczynię .

Andrzej Bazylczuk

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.