Surowa Lekcja Dyscypliny: Odcinek 11 - Łyżwiarstwo Figurowe

W życiu każdego żółwia przychodzi taka chwila, gdy musi dać komuś w mordę, a w życiu każdej osoby piszącej o igrzyskach taki dzień, kiedy musi zmierzyć się z facetami w fantazyjnych ciuszkach. Tak, dziś przyszedł czas na łyżwiarstwo figurowe. Sport, który według wielu sportem nawet nie jest, ale nie przeszkadza mu to mieć w swej olimpijskiej historii napaści, prowadzenia po pijanemu i tym podobnych fajerwerków.

Można by wymyślić setki dowcipów o początkach łyżwiarstwa figurowego. Można by pisać, że winne są nadopiekuńcze mamy, które zabraniały grać synkom w hokeja. Ale zamiast tego lepiej stwierdzić, że wszystko podobno zaczął Jackson Haines, który w drugiej połowie XIX wieku pląsał na austriackich lodowiskach gromadząc hordy widzów i wzdychających do niego dam. To on jako pierwszy jeździł w rytm muzyki wprowadzając do swoich pokazów elementy znane z baletu. To więc właśnie jego powinni przeklinać wszyscy kanadyjscy ojcowie z przerażeniem słyszący, że ich synowie na gwiazdkę nie chcę kija i hokejówek, tylko figurówki i wystrzałową koszulinkę z cekinami.

Pomył łączenia baletu i łyżwiarstwa musiał się przyjąć lepiej niż łączenie piwa z drugim piwem, gdyż z jego olimpijskim debiutem nie czekano na wynalezienie igrzysk zimowych. Łyżwiarstwo pojawiło się bowiem już na Igrzyskach w Londynie w 1908. Potem na 12 lat zniknęło, by wrócić w 1920 w Antwerpii, a od pierwszych zimowych zmagań w Chamonix wytapetowane dziewczyny i faceci wyglądający jakby zrobiły rajd na szafę matek już nieprzerwanie walczą o medale.

Walkę tę oceniają zaś sędziowie. Podobno są to skrupulatnie wyselekcjonowane osoby, które wiedzą czym różni się Salchow od Lutza. Problem z sędziami i stosowanym przez nich systemem był jednak taki, że od dawna powtarzano, że wygrywa nie ten, kto jest najlepszy, tylko ten, kto wygrać ma. Krytykowano także fakt, że wartość artystyczna miała zbyt dużą wagę w porównaniu z oceną za techniczną stronę programu. Wszystko to uderzyło z mocą Corega Tabs w casie rywalizacji par sportowych w Salt Lake City. Medialną burzę wywołało bowiem przyznanie złota parze rosyjskiej (Jelena Biereżnaja i Anton Sicharulidze), a srebra Kanadyjczykom (Jamie Sale, David Pelletier), którzy w programie dowolnym pojechali znakomicie i zdaniem widzów oraz wielu ekspertów powinni wygrać. Ostatecznie okazało się, że nie wszyscy sędziowie byli uczciwi, gdyż na Francuzkę naciskano, aby faworyzowała Rosjan. Po licznych dyskusjach wyniki zweryfikowano i Kanadyjczykom postanowiono zabrać srebro, a dać złoto, dzięki czemu równorzędnymi tryumfatorami zostały dwie pary. Afera wymusiła też zmianę systemu oceniania na nowy, zwane

code of points

. Wprawdzie jest on zagmatwany jak pamiętnik fanki ''Zmierzchu'', ale ma zapewnić obiektywizm i większą wagę techniki nad prezencją.

Obecnie na igrzyskach rozgrywane są cztery konkurencje zaliczane do łyżwiarstwa figurowego - o medale walczą pary taneczne, pary sportowe, soliści i solistki. W 1908 rozegrano jednak jeszcze jedną, o której zapewne nie pamiętają nawet najstarsi górale, a Andrzej Strejlau ma tylko mgliste wspomnienia. Były to pokazy specjalne mężczyzn, które polegały na tym, że jeżdżąc trzeba było wyrysować łyżwą określone figury. Na szczęście uznano, że to dość głupi pomysł, dzięki czemu Rosjanin Nikolai Panin zapewne już zawsze będzie dzierżył miano pierwszego i wciąż panującego mistrza olimpijskiego.

W czterech wciąż uprawianych konkurencjach zasadniczo chodzi o to, żeby się nie przewracać. Utrudnia to fakt, że do wybranej muzyki trzeba jeździć, robić piruety i sekwencje kroków oraz wykonywać podnoszenia i skoki. Z tego ostatniego zwolnione są pary taneczne, natomiast u solistów i solistek z dość oczywistych powodów nie może być podnoszeń. No przynajmniej do czasu, aż figurowej kariery nie zacznie baron von Munchausen, który potrafi podnieść sam siebie. Pary taneczne od reszty odróżnia też fakt, że ich konkurencja dzieli się na trzy osobno oceniane występy (taniec obowiązkowy, taniec oryginalny i taniec dowolny) podczas gdy reszta ogranicza się do dwóch (program krótki i dowolny).

Oglądając jazdę figurową nie próbujcie do końca zrozumieć o co tam chodzi. Jeśli zaś ktoś Was zapyta czy wiecie czym się różnią poszczególne skoki, odpowiedzcie, że oczywiście, że wiecie- nazwą. Jeśli zaś chodzi o oglądanie łyżwiarstwa figurowego, to nie bez powodu dyscyplina ta pojawia się dopiero dziś, gdy pary taneczne i sportowe oraz soliści pełnią już tylko rolę widzów. Dziś ruszają bowiem zmagania solistek (program dowolny w czwartek), które warto oglądać z kilku powodów. Po pierwsze solistki najczęściej się przewracają, więc jest relatywnie zabawnie, po drugie solistki nie są facetami w obcisłych ciuchach z falbankami. Jeśli zaś chodzi o powody numer trzy, cztery, pięć oraz sześć sześć sześć, to prezentują się one tak

Czyli jak Finka Kiira Korpi. Wprawdzie byłej mistrzyni juniorów podbijanie dorosłych lodowisk idzie dość opornie, ale serca kibiców podbiła już dawno. Kilka jej koleżanek z lodowiska wygląda równie atrakcyjnie i jeśli takie widoki nie przekonają Was do oglądania łyżwiarstwa figurowego, to prawdopodobnie nic nie zdoła tego uczynić. No chyba, że od pięknych kobiet wolicie kobiety szalone. Taka z pewnością była Surya Bonaly. Reprezentantka Francji była pięć lat z rzędu mistrzynią Europy (1991-1995), a trzy razy cieszyła się ze srebra na Mistrzostwach Świata. Na igrzyskach jednak nigdy jej tak dobrze nie szło, a ostatnią szansę na olimpijski krążek miała w Nagano. Tam po wywrotce straciła szanse na podium, więc postanowiła zrobić coś, co zapewniło jej odjęcie punktów i trwałe miejsce w sercach widzów - element zakazany, czyli salto

Lekcja Geografii

Mógłbym rozpisywać się o tym, że dotychczas największe osiągnięcia mają Amerykanie, którzy przed Vancouver zebrali 44 medale, czyli tyle, ile ZSRR i Rosja razem wzięte. Albo o tym, że ci ostatni za to od 1964 zawsze tryumfowali w konkurencji par sportowych, a ich znakomita passa skończyła się w tym roku. Lepiej jednak wspomnieć o rzeczach bardziej nietypowych. Na przykład w kategorii zdyskwalifikowanych solistów zdecydowanie wygrywa Andriej Łutaj. Wicemistrz Rosji nie pojechał bowiem do Vancouver, gdyż został zawieszony na rok. Dyskwalifikację zarobił dzięki temu, że w czasie zeszłorocznych zawodów Skate America upił się, a następnie ukradł samochód i udał się nim na przejażdżkę.

To jednak jest nic w porównaniu z tym, co miało miejsce przed rywalizacją solistek w Lillehammer.  Wtedy na lodowiskach rządziły Amerykanki - Tonya Harding i Nancy Kerrigan - obie były kandydatkami do medalu, ale dla jednej z nich mogło zabraknąć miejsca w reprezentacji USA. Harding postanowiła pomóc szczęściu i nakłoniła swego byłego męża, by wynajął kogoś, kto zadbałby, by Kerrigan wypadła z konkurencji. W efekcie tajemniczy facet w czasie rozgrzewki na Mistrzostwach USA uderzył łyżwiarkę prętem w kolano. Sprawiedliwość zatryumfowała, gdyż Nancy niespodziewanie wykurowała się przed igrzyskami i także na nie pojechała. W Lillehammer zaprezentowała się świetnie zdobywając srebro, a Harding całkowicie dała ciała i jedyną konkurencją w której mogła wywalczyć medal było płakanie na czas . Sprawa zyskała miano Skategate, a przeczytać o niej więcej możecie  tu .

W tym roku obyło się bez podobnych ekscesów, ale może wszystko jeszcze przed nami.

Andrzej Bazylczuk

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.