Wydawało się, że o ręce Henry'ego cały świat zdążył już zapomnieć, Irlandczycy przeboleć, a działacze FIFA odwzruszać sobie ramiona. Ale nie - kilka dni temu swojego finału doczekał się najoryginalniejszy i najbardziej koszarowy protest, jaki miał miejsce.
Frances ''Smokie'' Larkin, bezrobotny tynkarz został uznany winnym zakłócenia porządku w lokalnym markecie. Konkretnie w jego sekcji z pieczywem. Konkretnie - z bagietkami. Larkin został przyłapany, kiedy w stanie wskazującym skakał po nich oraz oddawał na nie mocz pokrzykując:
Opowiada lokalny policjant, który zatrzymał Larkina:
Podczas rozprawy Larkin i jego prawnik tłumaczyli, że na co dzień oskarżony jest spokojnym człowiekiem i dopiero zmieszanie alkoholu z zamiłowaniem do sportu wpędza go w takie sytuacje.
Faktycznie - to nie pierwszy przypadek, kiedy zamiłowanie do sportu wpędziło Larkina w kłopoty. Swojego przezwiska - ''Smokie'' - dorobił się, kiedy jako nastolatek podpalił szopę w lokalnym klubie tenisowym.
Dla podkreślenia wagi jej słów sam Larkin przeprosił właściciela sklepu tłumacząc, że nic do niego nie ma. Jak stwierdził - właściciel padł jedynie ofiarą ''przyjacielskiego ognia''. Dodał też, że chciał pokazać światu, że Irlandczycy nie przyjmą decyzji piłkarskich władz na kolanach:
Sędzia nie uznał jednak tych wyjaśnień i skazał Larkina na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu na rok, 500 euro grzywny oraz 1000 euro odszkodowania dla właściciela sklepu.
Cóż, chwała Bogu, że nie każdy naród ma takim temperament. W przeciwnym bowiem razie nie chciałbym być na początku lat 90. polską kiełbasą w sklepie w San Marino.
PM