Ta historia wymaga dogłębnego przeanalizowania.
No dobrze, jakiegokolwiek przeanalizowania.
Jak to było? No, normalnie, no wzięli i zabronili [szloch]. A jeszcze przed chwilą tu stało... takie... takie złociste i mokre... Byliśmy razem tak blisko...[potężny szloch].
Jeszcze raz, jak to było, ale tym razem już na spokojnie W 2008 r. rząd, złożył propozycję nowelizacji ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Pomiędzy mętnymi zapisami o służbach porządkowych (prawdopodobnie chodzi o to, żeby je w końcu wyszkolić) znalazło się pozwolenie na sprzedaż napojów wyskokowych o natężeniu do 4,5%.
W 2009 r. sejm zgodę wyraził, wszyscy odtrąbili sukces (bo nie wszycy wiedzą, że jest jeszcze senat), aż tu nagle, właśnie ten senat buchnął piwo. Izba wyższa dobrze spełniła rolę stróża moralności, wprowadzając poprawkę zakazującą picia i sprzedawania piwa podczas imprez masowych. Sejm w ostatniej chwili wykręcił woltę i prawie jednogłośnie zatwierdził zmiany senatu.
Jak jest
Rok 2010. Niektórzy zdali sobie sprawę, że absencja piwa na Euro 2012 to jak absencja reprezentacji Hiszpanii. Albo brak reprezentacji Polski w rundzie grupowej. Sprawą zajął się urząd, wydaje się, odpowiedni do skali zagrożenia - biuro bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego stołecznego Ratusza. Warszawa planuje bowiem stworzenie pod Pałacem Kultury i Nauki specjalnej strefy kibiców, zdolnej pomieścić 100 tys. osób (lub ok. 20 tys. osób pijących piwo od co najmniej 15 lat). Dyrektor kryzysowego biura, Ewa Gawor, uważa, że owa misterna konstrukcja nie będzie mieć sensu, bo nie znajdzie się ani jeden chwat, który podjąłby się próby przetrwania meczu bez piwa. Dla odmiany, przetrwać piwo bez meczu jest znacznie łatwiej.
Gawor zwraca uwagę na kolejny nonsens - w tej chwili w Polsce obowiązuje całkowity zakaz picia pod chmurką. Kryzysowa narzeczona wszystkich polskich piwoszy postuluje zatem zawieszenie owych niegzekwowalnych przepisów na czas Euro 2012. Jak będzie? Czas i mocno naciskająca na odkręcenie kurków ze złocistym nektarem z pianką UEFA, pokażą.
A gdyby nie było piwa (przestroga na koniec)...
Nie byłoby mistrzostwa i rekordu świata Anity Włodarczyk ("Osiem, a może dziesięć lat temu, wygrałam konkurs rzutu beczką z piwem i to w rywalizacji open, razem z chłopakami" - powiedziała miotaczka, przyznając się do niekonwencjonalnych metod treningowych. Z młotem pewnie jest się dużo łatwiej rozstać, niż z piwem);
Na obiedzie u prezydenta po lekkoatletycznych mistrzostwach świata nie byłoby Tomasza Majewskiego (wszystkim podano czerwone wino, a specjalnie dla kulomiota zaserwowano piwo);
Janusz Wójcik nie wymyśliłby nowej kategorii rajdowej "zygzakiem po torowisku".
Tekst nie był sponsorowany przez przemysł browarniczy.
A szkoda.
Marek Kuprowski