Batmani świata sportu

Na początku ustalmy fakty - Batman to najfajniejszy superbohater. Fajniejszy niż Superman. Fajniejszy niż Spiderman. Fajniejszy niż Kapitan Ameryka. Fajniejszy niż Doktor House. Wiadomo, że Mrocznego Rycerza można znaleźć w komiksach, filmach czy kreskówkach, ale czy można znaleźć go w sporcie? Jak się okazuje - tak. I to w znacznych ilościach.

John Toshack - selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Walii na miano Batmana zasłużył w 1977 roku, gdy jeszcze jako gwiazda Liverpoolu dał sobie zrobić to zdjęcie z Kevinem Keeganem.

Na miano najgorzej ubranego Batmana, dodajmy. I choć wydawałoby się, że w tym przypadku będzie o to ciężko, Robin w jakiś sposób wciąż wygląda durniej od Gacka.

Mateja Kezman - serbski napastnik zyskał przydomek ''Batman'' od kibiców PSV i miał w Eidhoven nawet swojego Robina, a konkretnie Robbena, Arjena. Holenderska ksywka przylgnęła do niego niczym uśmiech do twarzy Jokera, dlatego gdy w 2005 roku przechodził do Atleticto Madryt, witany był tak.

Krzysztof Pilarz - 29 kwietnia 2009 po meczu Pucharu Polski, w którym Legia przegrała 0:1 z Ruchem Chorzów, Piotr Rocki powiedział:

W ostatnich minutach miałem idealną sytuację po podaniu Chinyamy. Mięciutka piłeczka, tak ją wypieściłem, ze aż za bardzo. Bramkarz dostał w głowę, potem w klatkę piersiową. Fruwał w bramce jak Batman.

Czyli mamy i swojego piłkarskiego Mrocznego Rycerza na bramce Ruchu Chorzów. Miejmy tylko nadzieję, że nikt nie wpadnie na pomysł ekranizacji przygód Batmana w Ekstraklasie. Tego widowiska nie uratowałby nawet zmartwychwstały Heath Ledger w roli Jokera. Zwłaszcza, że byłby to pewnie joker na ławce Odry Wodzisław.

Batman Petrolspor i Batman Belediyespor - dwa kluby piłkarskie grające w tureckiej trzeciej lidze, które nie tyle są sportowymi Batmanami, a wręcz uważają się za jedynych słusznych. W 2008 roku burmistrz miasta Hüseyin Kalkan chciał złożyć pozew przeciwko producentom filmów i gadżetów o Batmanie, za bezprawne wykorzysytywanie nazwy miasta.

Jarno Trulli

GETTY IMAGES/Mark Thompson

Obawiamy się, że jeśli Trulli jest Batmanem, to Kubica Pingwinem .

Greg Biffle - kierowca NASCAR wygrał w 2005 roku wyścig NASCAR Nextel Cup Series Batman Begins 400, za co zgarnął stosowne trofeum.

GETTY IMAGES/Rusty Jarrett

Nawet prawdziwy Batman nie ma czegoś takiego. Na szczęście prawdziwy Batman potrafi skręcać w prawo.

Shane Battier, Tony Battie i Danny Granger - zarówno koszykarz Rockets, jak i gracz Nets oraz zawodnik Pacers, są dumnymi posiadaczami ksywy Batman, jednak tylko jeden z nich zasługuje, żeby ją nosić. Battier odpada za wąsy , z którymi może być co najwyżej Zorro, a Battie... no cóż - gra w New Jersey Nets. I choć Granger to jedyny z tej trójki, który nie ma w nazwisku cząstki ''bat'', jest jedynym, który w swoim budującym się domu zażyczył sobie zbudowania tajnego pomieszczenia na wzór bat-jaskini, z podziemnym garażem i sekretnym wyjazdem. I podobno już robi casting na Robina.

Wyglądania jak Nietoperz koledzy po ksywie zresztą też mogliby się od Danny'ego uczyć. Zwłaszcza Battier.

Manu Ginobili - BatManu!

Jim Lorentz - był przez 10 sezonów hokeistą NHL, w barwach Bruins, Blues, Rangers i Sabres, zdobywając w 1970 roku Puchar Stanleya z tymi pierwszymi, oraz, pięć lat później, przydomek ''Batman'' za taki sam wyczyn jakiego dokonał Ginobili. W meczu play off przeciwko Flyers, Lorentz zabił nietoperza w locie własnym kijem. ''Batmanem'' nazywany jest także goalie z AHL - Danny Battochio. O dziwo ksywki nie dorobili się juniorzy z Green Bay Gamblers, Brian O'Rourke i Christopher Crane, choć oni akurat musieliby się nią podzielić.

Daniel Batman - australijski sprinter, którego największym sukcesem było jak do tej pory szóste miejsce na halowych MŚ w 2003 roku, bije inne tu zgromadzone okazy z wiadomych względów. Tylko gdy będzie chciał pewnego dnia zacząć biegać za wolniejszymi od jego konkurentów z bieżni, przestępcami, będzie sobie musiał wymyślić przydomek. Może ''Bruce Wayne''?

Zbigniew Bartman - no cóż, przezwisko dla Zbyszka nasuwa się samo. Poza tym w na początku wywiadu, którego udzielił Przemysławowi Iwańczykowi dla Super Volley, możemy przeczytać :

Globtroter, elegant, miłośnik wielkich samochodów i pięknych kobiet.

Toż to cały Bruce Wayne/Batman. Tyle, że zamiast batarangów ma batgwoździe.

Zsolt Erdei - węgierski bokser i mistrz świata organizacji WBC w kategorii junior ciężkiej, w 2005 roku, przed walką z Mehdim Sahnoune, zaprezentował się w ten sposób:

BONGARTS/GETTY IMAGES/Stuart Franklin

Węgierski Batman wciąż czeka na swojego Bane'a, bo na zawodowym ringu wciąż jest niepokonany w 31 walkach.

Adam Małysz - choć posturę ma Robina, a wąs komisarza Gordona, to jednak w sporcie Małysz jest wręcz książkowym Batmanem.

Dlatego w obliczu wielkiego dylematu przedolimpijskiego Adama dotyczącego wyboru stroju między nowym a ulubionym czarnym, doradzić możemy tylko jedno.

Grzegorz Filipowski - bycie najlepszym polskim łyżwiarzem figurowym w historii niestety nie robi wrażenia na nikim, jednak Grzegorz Filipowski ma na swoim koncie coś większego od wszystkiego. Oto ustęp z wywiadu jakiego udzielił niedawno Dziennikowi:

Dz: Z horyzontu polskich kibiców zniknął pan zaraz po zakończeniu kariery amatorskiej. Co pan robił? GF: Podpisałem kontrakt z menedżerem i startowałem na otwartych mistrzostwach USA, gdzie zająłem trzecie miejsce. Potem nawet te zawody wygrałem. Trochę jeździłem w różnych rewiach. [...] Dz: Długo występował pan w rewiach? GF: 2-3 lata. To niedługo, niektórzy jeżdżą po 10 lat. My kiedyś podpisaliśmy kontrakt na trzy lata z wytwórnią filmową Warner Brothers i wystawialiśmy Batmana. Niestety, jeździliśmy tylko przez rok, bo w Hongkongu trafiliśmy na tajfun, który zniszczył nam cały sprzęt. Ale i tak zjechaliśmy pół Azji - m.in. Bangkok, Singapur, Manillę, Jakartę. Dz: Kogo pan grał? GF: Batmana. Dz: I tak skromnie pan o tym mówi? GF: Miałem jakieś osiągnięcia w karierze amatorskiej, więc łatwiej było mi otrzymywać pierwszoplanowe role.

Po pierwsze nie wiemy jak można skromnie mówić o tym, że bylo się przez trzy lata Batmanem, a po drugie, okazuje się, że aby zostać Mrocznym Rycerzem twoi rodzice nie muszą umrzeć. Czasem wystarczy, że kupią ci łyżwy. A poza tym od teraz nie zdziwi nas już nic. Nawet jeśli okaże się, że Przemysław Babiarz był przez trzy lata Wolverinem.

kostrzu